Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To mogła być najwspanialsza wyprawa w ich życiu. Nie była... W Studnisku głaz zabił Natalię

Agnieszka Romanowicz
W akcji ratunkowej w Jaskini Studnisko, gdzie zginęła Natalia brali udział ratownicy GOPR i strażacy z Grupy Ratownictwa Wysokościowego. Pomogli wyjść pozostałym dzieciom i dorosłym
W akcji ratunkowej w Jaskini Studnisko, gdzie zginęła Natalia brali udział ratownicy GOPR i strażacy z Grupy Ratownictwa Wysokościowego. Pomogli wyjść pozostałym dzieciom i dorosłym TVN24-xNews
Dzieciaki, które przeżyły wypadek w jaskini Studnisko, mówią, że gdyby nie ta tragedia, byłaby to ich najwspanialsza wyprawa życiu. Jednak zamiast wspominać jurajską przygodę, stanęli nad trumną swojej koleżanki - 16-letniej Natalii Kolano.
W gimnazjum w Świekatowie trwa żałoba po tragicznym wypadku
W gimnazjum w Świekatowie trwa żałoba po tragicznym wypadku Andrzej Bartniak

W gimnazjum w Świekatowie trwa żałoba po tragicznym wypadku
(fot. Andrzej Bartniak)

Wśród 40 gimnazjalistów ze Świekatowa, którzy w poniedziałek o godzinie 3 w nocy wyjechali na Jurę Krakowsko-Częstochowską, był m.in. Rafał Tomaszewski.
- Marzył, żeby znaleźć się w pierwszej grupie, która zwiedzi jaskinię Studnisko, ale nie załapał się, bo mogło zejść tylko dziesięć osób: siedmiu uczniów i trzech instruktorów - wyjaśnia Grzegorz Tomaszewski, ojciec Rafała. Z nim i jego kolegami, którzy przebywali wtedy na Jurze, nie wolno dziennikarzom rozmawiać.
- Potrzebują spokoju, żeby nie wracać myślami do tego, co się stało; żeby nie roztrząsać w kółko, dlaczego ten głaz musiał spaść właśnie wtedy, gdy oni tam byli i dlaczego zabił Natalię? - wyjaśnia Tomaszewski.

Tomaszewski w Świekatowie jest sekretarzem gminy. Gdy dowiedział się o wypadku w jaskini, było jasne, że znajdzie się w grupie, która nad ranem ruszy do Olsztyna pod Częstochową - wioski, w której zakwaterowano uczniów.
- Chodziło o to, żeby rodzice mogli dotrzeć do dzieci jak najszybciej, zwłaszcza do tej szóstki, która trafiła do szpitala - uzupełnia Grzegorz Tomaszewski.
Wypadków na drodze jest więcej

Czytaj: Po tragedii w Studnisku. Mieli prawo wejść do jaskini z dziećmi?

Z pierwszą pomocą do uczniów zgromadzonych w olsztyńskim hotelu przybył ksiądz Karol Bucholc, pochodzący z Tuszyn w gminie Świekatowo.
Teraz jest w jednej z tamtejszych parafii. - Nasz wikary, ksiądz Dawid Szczeblewski skontaktował się z nim około północy, zaraz po tym, gdy usłyszał o wypadku. Wiedział, że ksiądz Karol będzie mógł dotrzeć do dzieci bardzo szybko, bo kilka lat temu trafił do parafii na Jurze - wyjaśnia Tomaszewski. - Gdy na miejsce przyjechali psycholodzy z olsztyńskiego centrum pomocy rodzinie, ksiądz Karol był już po rozmowie z dziećmi. Przekazał, że są wyciszone i spokojne.
Urzędnicy z Jury zdawali sobie sprawę, że z Kujawsko-Pomorskiego pomoc nie przybędzie natychmiast.
- Zadbali więc o zakwaterowanie rodzin, które wkrótce miały dojechać do dzieci oraz dodatkowych nauczycieli ze Świektowa, bo trzeba było wesprzeć kadrę opiekunów wycieczki, będącą po dwóch nieprzespanych nocach - wyjaśnia Marek Topoliński, wójt gminy Świekatowo.

Geografia z przygodą
Najciężej śmierć Natalii przeżyła nauczycielka geografii - pani Gabriela Łysek.
- Wspaniała nauczycielka, profesjonalistka szczególnego rodzaju - podkreśla Bogusław Bykowski, dyrektor Gimnazjum w Świekatowie. - Pani Łysek czuje się odpowiedzialna za ten wypadek, bo to ona wpadła na pomysł, żeby pokazywać naszym uczniom Polskę w formie surwiwalowej przygody, o czym marzy wielu młodych ludzi, także tutaj, na wsi. Wycieczka na Jurę była czwartą, którą zorganizowaliśmy we współpracy z firmą Guru, specjalizującą się w takich wyprawach.

- Wspomnienia, które przywozili z nich uczniowie tygodniami obiegały szkołę - dodaje Tomaszewski. - Mój syn nie mógł się doczekać, żeby przeżyć tę przygodę. Przygotowywał się do niej tygodniami.
Podobnie rodzice, bo wyprawa na Jurę była poprzedzona kilkoma konsultacjami z nauczycielami.

- Zbieraliśmy oświadczenia o stanie zdrowia i predyspozycjach psychofizycznych uczniów, przedstawialiśmy regulamin i przebieg wyprawy - wylicza sekretarz gminy.
Kontrola bydgoskiego Kuratorium Oświaty w Gimnazjum w Świekatowie potwierdziła, że program i regulamin wycieczki, lista uczestników, umowa z firmą Guru, potwierdzenie kwalifikacji kierownika wyprawy oraz oświadczenia rodziców, że zgadzają się na wyjazd dzieci, zostały wypełnione.
- Nie martwiłem się jako rodzic, przecież wchodzenie na szczyt czy do jaskini nie jest równoznaczne z tragedią. Jeśli już się martwiłem, to o bezpieczny dojazd do hotelu, bo wypadków na drodze jest znacznie więcej - zauważa Tomaszewski.
Różaniec przed jaskinią

To, że Natalia znalazła się w pierwszej grupie eksplorującej Studnisko, nie było przypadkowe.
- Była trzonem szkolnej drużyny piłkarek ręcznych - wzdycha dyrektor gimnazjum. - Wysportowana, dzielna, aktywna. Jej odejście będzie ciosem dla naszych szczypiornistek. Nie wyobrażają sobie turnieju bez Natalii, teraz mówią tylko o tym, że pierwszy zagrają dla Niej.
Rodzice dziewczynki chcieli zobaczyć jaskinię, która zabrała im dziecko.
- Poprosiliśmy strażaków, żeby pomogli nam się tam dostać - opowiada Tomaszewski. - Zabrali grupę dorosłych, około dziecięciu, także tych rodziców, których dzieci leżały w szpitalu. Towarzyszył nam ksiądz Dawid. Przed wejściem do Studniska odmówiliśmy dziesiątkę różańca, zapaliliśmy znicz i położyliśmy kwiaty.

W uszach dźwięczały im słowa dzieci, które były wtedy na dole, gdy półtonowy głaz spadł na Natalię: - Że gdyby nie ten wypadek, byłaby to najwspanialsza wyprawa w ich życiu - relacjonuje Tomaszewski.
Do tragedii doszło na 55. metrze jaskini, która jest najgłębszą na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Pierwsze 40 metrów zjeżdża się na linach, potem zostawia osprzęt i czołga w dół z oświetleniem na kasku.
- Skały zatrzymały wycieczkę na końcowym odcinku, dlatego akcja ratunkowa trwała aż do godz. 4.30 nad ranem - mówi Adam van der Coghen, naczelnik Jurajskiej Grupy GOPR. - Gdy dotarliśmy na miejsce, dzieci, które przeżyły osuwisko, były zgromadzone przez opiekunów w bezpiecznym miejscu na dnie komnaty. Były przerażone i wychłodzone, ale bardzo dzielnie znosiły akcję ratunkową.
- Wcześniej same musiały się w nią włączyć, bo kamienie zasypały jednego z instruktorów, dzieciaki pomagały go odkopać! - dorzuca Tomaszewski.
Van der Coghen nie ma zarzutów do organizacji wyprawy: - Mieli doświadczenie i sprzęt, ale to może nie wystarczyć, gdy zadziała siła przyrody. Miesiąc temu przeżyliśmy podobny wypadek - w jaskini Wierna zginął 30-letni grotołaz z Łodzi.
Instruktorom jest ciężko

Czytaj: Tragedia w jaskini Studnisko. Tej wyprawy nie było w planie - dlaczego zmieniono program?

Właścicielka Guru, sopockiej firmy organizującej ten wyjazd, martwi się o instruktorów, którzy byli wtedy w Studnisku.
- Zwłaszcza o Damiana, bo nie je, nie śpi, nie odzywa się. Szukam dla niego pomocy psychologicznej, tak bardzo bierze na siebie ciężar tej tragedii. Pozostali chłopacy też są wstrząśnięci, ale oni mają rodziny, które pomagają im udźwignąć ból, a Damian jest sam.

- Po wypadku instruktorzy stanęli przed dziećmi i płacząc bili się w piersi, chociaż wszystko wskazuje na to, że nie popełnili żadnego błędu - opowiada Tomaszewski. - Było im ciężko, dlatego wyszli z sali, ale wtedy dzieci poszły za nimi i przytuliły ich zapewniając, że przecież nie mają do nich żalu. Bardzo pomógł im ksiądz, bo przypomniał, że siła, która zadziałała w jaskini, była znacznie większa niż siła człowieka.

Wypadek w Studnisku jest pierwszym w historii firmy Guru, która działa od kilkunastu lat. Jej właścicielka nie kryje, że otwiera się nowy rozdział w jej pracy.
- Nie wiem, jak będzie dalej. Teraz myślę tylko o tym, co mogę zrobić, żeby pomóc rodzinie Natalii.
Na tym teraz koncentruje się również dyrektor Bykowski.
- Dziś najważniejszy jest pogrzeb Natalii (odbędzie się o godz. 11 w Świekatowie - przyp. red.). A to, czy zorganizujemy następne surwiwalowe wycieczki ze szkoły, zależy od tego, czy znajdą się na nie chętni. Teraz nie sposób tego przewidzieć.
Miało być bezpieczniej

Tymczasem w Prokuraturze Okręgowej w Częstochowie toczy się śledztwo, które ma wyjaśnić, czy śmierci Natalii winna jest tylko przyroda.
- Sprawdzamy, dlaczego dzieci poszły do jaskini w strugach deszczu i o tak późnej porze (alarm do GOPR dotarł o godz. 22.30) - informuje prokurator Tomasz Ozimek.

Wiadomo, że chcieli w pełni wykorzystać czas na Jurze, bo przyjechali w poniedziałek, a mieli wracać do domu już w czwartek.
Właścicielka Guru ustaliła, że jej instruktorzy właśnie dlatego zdecydowali się na zwiedzanie jaskini, bo przez cały poniedziałek lał deszcz.
- Dzieciaki były znudzone, przez pół dnia oglądały filmy, chociaż miały wspinać się po skałkach. Z powodu ulewy nie było to możliwe, w obawie przed poślizgiem. Instruktorzy założyli, że w jaskini będzie bezpieczniej - tłumaczy.

Wobec informacji, jakoby od 1 czerwca do 15 listopada zwiedzanie Studniska było zakazane w uwagi na ochronę nietoperzy, kobieta zapewnia: - Nie było żadnej informacji w tej sprawie.
- Ustalimy, czy została właściwie rozpowszechniona - zapewnia prokurator Ozimek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska