- To policja kieruje wniosek o ukaranie - mówiła sędzia Aleksandra Marek-Osowska. - Sąd musi uwierzyć, że policja jako profesjonalny oskarżyciel publiczny powzięła wszystkie procedury, które potwierdziły tożsamość obwinionego.
- Trwają czynności wyjaśniające tę sprawę - mówi Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy. - Wstępnie wiemy, że najprawdopodobniej błąd popełnił funkcjonariusz, który weryfikował dane osobowe zatrzymanego.
Andrzej Malinowski, mieszkaniec Mędrzyc (powiat grudziądzki), trafił do więzienia po tym, jak inny mężczyzna okradł toruńską "Biedronkę". Złodziej został złapany na gorącym uczynku. Nie miał przy sobie dowodu osobistego, ale podał policji dokładne dane osobowe - Andrzeja Malinowskiego.
- Pesel, imiona rodziców, nazwisko rodowe - było tam wszystko - mówi sędzia Marek-Osowska. Sąd skazał obwinionego na 20 godzin prac publicznych. Kiedy mężczyzna nie stawił się do pracy i nie zareagował na wysyłane pocztą powiadomienia - kara zmieniła się w 15 dni więzienia.
- Sprawca wiedział, jakie są konsekwencje podania adresu - podkreśla sędzia Marek-Osowska. - Zdawał sobie sprawę, że jeśli nie powiadomi o przeprowadzce i nie poda nowego adresu, sąd uzna korespondencję za dostarczoną. Sąd nie ma ani obowiązku, ani możliwości sprawdzania miejsca zamieszkania obwinionych.
Za panem Andrzejem wysłano list gończy - wtedy policjanci nie mieli już problemu z trafieniem pod właściwy adres. Mieszkaniec powiatu po spędzeniu 15 dni w areszcie został oczyszczony z zarzutów. Zapowiada, że będzie walczył o odszkodowanie.