Jeszcze w marcu Andrzej P., oskarżony m.in. o oszustwa i wyłudzenia dawny szef toruńskiej firmy EMC, przyznał się do wszystkich 10 zarzutów. M.in. do tego, że wyłudził 12 mln zł od firmy Renale Management Limited, wypłacił prawie pół mln zł żonie, oraz przywłaszczył sobie samochody i pieniądze własnej spółki.
Były prezes fabryki świetlówek usłyszał prokuratorskie zarzuty
Były prezes toruńskiej spółki EMC zmienił jednak zdanie i przyznał się tylko do trzech ze stawianych mu zarzutów: zawyżania aktywów spółki i oszustw na szkodę Banku BPH i domu maklerskiego. Pozostałym stanowczo zaprzeczył i zapowiedział, że będzie składał wyjaśnienia. - Wcześniej nie chciałem narażać wielu osób na stres zeznawania w sądzie - mówił. - W zaistniałej sytuacji chciałbym jednak odnieść się do stawianych mi zarzutów. Nie mam nic do ukrycia i chcę opowiedzieć, jaka jest prawda.
Adwokat Andrzeja P. zapowiedział także, że zamierza przedstawić dowody świadczące o tym, że szefostwo spółki Renale doskonale zdawało sobie sprawę z sytuacji finansowej EMC.
To ważne o tyle, że przedstawiciele tej spółki jako jedyni nie zgodzili się na karę (dwóch lat więzienia w zawieszeniu na 4-letni okres próby), której dobrowolnie chciał się poddać Andrzej P. W ciągu tych czterech lat oskarżony miał również naprawić wyrządzone szkody. Inni pokrzywdzeni nie wyrazili sprzeciwu.
Kolejna rozprawa za tydzień.
Czytaj e-wydanie »