W miesiąc po słynnym skoku Felixa Baumgartnera ze stratosfery, 14 listopada w toruńskim miasteczku akademickim członkowie Polskiego Forum Astronautycznego wypuścili balon Hevelius 3 w drugą stronę. W przyczepionej do niego gondoli znajdowały się urządzenia rejestrujące przebieg lotu. Balon miał pęknąć na wysokości ok. 30 km, a gondola, na spadochronie powrócić na ziemię w okolicach Lipna.
Hubert Bartkowiak z zespołu Heveliusa mówił "Pomorskiej": - Chcemy sprawdzić, jak zachowa się przygotowana przez nas elektronika. Postaramy się także wykonać różne pomiary, np. temperatury i wilgotności. W przyczepionej do balonu gondoli znalazły się również dwa aparaty fotograficzne, które zrobią zdjęcia. Jeśli więc odzyskamy gondolę, to odzyskamy także materiał filmowy i dane, które ona zarejestruje.
To była trzecia misja technologiczna Heveliusa.
- Start był udany, ale gondola przestała przesyłać dane w poprawnym formacie już na wysokości 1420 metrów - wyjaśnia Krzysztof Kanawka z Kosmonautyka.net. Od tego momentu wiedzieliśmy jedynie, że nadal nadaje ona sygnały, ponieważ różne stacje w Europie je odbierały, ale nie udało się ich odczytać.
Niestety, w rejonie miejsca przypuszczalnego lądowania gondoli nie odnaleziono. Jak się później okazało, spadła w Siecieniu-Rumunkach w województwie mazowieckim. Znalazł ją Rafał Kazimierski na swoim polu, ok. 100 metrów od domu. Po półtora tygodnia pasjonaci badań kosmosu gondolę odzyskali.
- Po odbiorze okazało się, że rzeczywiście jest ona w jednym kawałku - mówi Krzysztof Kanawka. Odzyskaliśmy także aparat cyfrowy oraz dane z komputera pokładowego. Na karcie zapisało się ponad 1000 zdjęć! To trzy razy więcej niż z lotu ScopeDome Hevelius 2 z Funki, w trakcie którego, jak przypuszczamy, podczas uderzenia gondoli w gałęzie aparat się wyłączył.
Na jaką faktycznie wysokość poleciał Hevelius 3?
- Najprawdopodobniej około 30 km - mówi pan Krzysztof. - W ciągu najbliższych tygodni postaramy się szczegółowo przeanalizować dane oraz wyznaczyć osiągnięte parametry lotu.
Czytaj e-wydanie »