Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mobbing w urzędzie w Toruniu. Szef na to: "Jaki mobbing? Baby z nudów się kłócą!"

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Toksyczne relacje w pracy i mobbing to w niektórych urzędach chleb powszedni. Część z opisanych w artykule spraw trafiła już do IV Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu.
Toksyczne relacje w pracy i mobbing to w niektórych urzędach chleb powszedni. Część z opisanych w artykule spraw trafiła już do IV Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu. shuttrestock/Grzegorz Olkowski
Dokuczanie, rozpuszczanie plotek, nadmierne obciążanie obowiązkami lub - odwrotnie - odcinanie od pracy, ciągłe krytykowanie i upokarzanie... Mobbing w urzędowym środowisku ma się dobrze. Często to kobiety kobietom gotują taki los. Podobno są mistrzyniami przemocy psychicznej.

- Mobbing? Jaki mobbing? Baby z nudów się kłócą - takie słowa usłyszał od dyrektora mąż pewnej toruńskiej urzędniczki, udręczonej przez bezpośrednią przełożoną. Poszedł walczyć o żonę, jak mówi, bo ona sama nie była już w stanie wstać z łóżka. Depresja i wypalenie zawodowe - stwierdził psychiatra.

Ta urzędniczka już nie pracuje. A mąż mówi, że "przeciwdziałanie mobbingowi", które jest przecież obowiązkiem pracodawcy, w tym urzędzie to fikcja. - Nie pomogą żadne szkolenia ani inne akcje, jeśli poziom ignorancji kadry zarządzającej jest tak porażający - podsumowuje.

Barbara z urzędu państwowego. "Wykończona psychicznie przez naczelniczkę"

Toruń. Państwowy urząd zajmujący się m.in. finansami. To tutaj wciąż jeszcze zatrudniona jest pani Barbara, ekspertka w swoim fachu. W jej przypadku także interwencji podejmuje się, i to od dawna, mąż. W największym skrócie rzecz ujmując, urzędniczka padła ofiarą mobbingu ze strony naczelniczki.

- Od 8 miesięcy jest na zwolnieniu chorobowym od psychiatry. Wskutek mobbbingu doznała poważnego urazu psychicznego i jest autentycznie niezdolna do pracy - opisuje sytuację mąż.

Pan Zbigniew czuje się tak, jakby bił od miesięcy głową w mur. Bo niby w tej państwowej strukturze są procedury antymobbingowe, zasady postępowania po zgłoszeniu mobbingu, tryby powoływania stosownej komisji i rozstrzygania, ale... To wszystko nie działa, jest grą pozorów - mówi torunianin, który z interwencjami dotarł już do samej góry, czyli ministerstwa w Warszawie.

Dlaczego system nie działa? Bo zamiast pochylenia się nad procederem mobbingu, wysłuchania świadków i realnego szukania rozwiązań jest zamiatanie sprawy pod dywan. - Takiego bagna, obłudy i oportunizmu nie spodziewałem się nawet w najgorszych snach. Jeżeli tak się dzieje w administracji państwowej, która powinna być wzorem, to gdzie jest lepiej? - pyta mąż pani Barbary.

- Pomimo tego, że są dowody mobbingu i jego świadkowie, którzy chcą zeznawać (deklaracje złożyli związkom zawodowym) nikomu w urzędzie nie zależy na wyjaśnieniu sprawy, ukaraniu sprawcy i przede wszystkim na niedopuszczeniu do dalszych tego typu praktyk. Wszystko wygląda niby na zaangażowanie, bo komisję stosowną powołano, ale tak naprawdę chodzi tu tylko o pozory i tak jest od wielu miesięcy. Mamy na to oczywiste dowody - ciągnie mąż.

Lekarz zalecił pani Barbarze powrót do pracy, ale - co oczywiste - w przyjazne środowisko. Urzędniczka i jej mąż kilkukrotnie prosili szefostwo urzędu, by kobieta mogła wrócić, ale nie być nadzorowaną przez wspomnianą naczelniczkę. - Nawet nie doczekaliśmy się odpowiedzi na nasze prośby - kończy torunianin.

Joanna z samorządowej instytucji pomocowej. Ona już walczy w sądzie

Ponownie Toruń. Tym razem sprawa dotyczy samorządowej instytucji pomocowej. Pani Joanna, była już pracownica tejże instytucji, właśnie walczy o swoje w sądzie pracy. Udręczona moobbingiem przez kierowniczkę rozwiązała umowę o pracę bez wypowiedzenia, w trybie art. 55 par. 1 prim Kodeksu pracy, czyli z winy pracodawcy.

- Jako przyczynę odejścia podałam ciężkie naruszenie przez pracodawcę podstawowych obowiązków wobec pracownika. Wskazałam na: długotrwały mobbing, niesprawiedliwe traktowanie, brak respektowania równych praw pracowników wypełniających takie same obowiązki i działania naruszające godność pracownika - wylicza pani Joanna. Przy takim trybie rozwiązania umowy pracownikowi należy się zgodnie z Kodeksem pracy, przysługuje odszkodowanie w wysokości wynagrodzenia za okres wypowiedzenia (w przypadku pani Joanny wynosił on 3 miesiące). I o te pieniądze właśnie kobieta walczy w Sądzie Rejonowym w Toruniu.

Co ją spotkało w pracy? Najpierw było przepracowanie i samotne zostawienie jej na bardzo wymagającym odcinku pracy. Najgorsze rzeczy zaczęły się jednak dziać, gdy do pracy w jej dziale przyjęto znajomą dyrekcji. To z jej strony pani Joanna zaczęła doświadczać złośliwości i przykrości, które odbierały nie tylko chęć do pracy, ale i zdrowie. Ta pracownica - według relacji pani Joanny - miała rozpuszczać o niej plotki, zgłaszać na jej temat kierownictwu nieprawdziwe informacje. - A przeszkadzało jej wszystko. Nawet to, że jem płatki "Cini minis" - wspomina.

Do krzywdzącego traktowania pani Joanny miała potem dołączyć osoba z dyrekcji. - Z miesiąca na miesiąc byłam coraz bardziej słaba psychicznie. W czerwcu 2020 roku zaczęłam chodzić do psychiatry i na terapię psychologiczną. Pracownicy wiedzieli o tym co się dzieje, współczuli mi mijając mnie na schodach, ale nikt nie miał odwagi wstawić się za mną. Pani psycholog, do której nadal chodzę, dawała mi rady, jak mam radzić sobie ze stresem w pracy i uczyła mnie, jak mam delikatnie zacząć zrzucać garby z pleców którymi obciążyli mnie przełożeni - wspomina pani Joanna.

Atmosfera wokół niej w pracy coraz bardziej gęstniała. Przepracowana, niesprawiedliwie traktowana, udręczona - tak czuła się pani Joanna. Do kłopotów ze zdrowiem psychicznym doszły te ze fizycznością. Drętwiało jej ciało, czasem nie mogła chodzić. Łapała grypy. Z powodu zwolnień chorobowych słyszała jednak zarzuty wspomnianej współpracownicy, a potem kierownictwa.

To wersja wydarzeń pani Joanny. Dyrekcja opisywanej instytucji pomocowej wszelkim zarzutom zaprzecza. "Pani (tu: imię i nazwisko) wniesionym do Sądu Rejonowego w Toruniu pozwem z dnia 19 kwietnia 2023 roku domaga się zasądzenia od MOPR w Toruniu odszkodowania z powodu rozwiązania umowy o pracę przez powódkę z powodu ciężkiego naruszenia przez pracodawcę podstawowych obowiązków wobec pracownika. Zdaniem pracodawcy, dokonane rozwiązanie umowy o pracę jest całkowicie bezzasadne. Żadna z podanych przez Panią (tu: personalia) przyczyn nie miała miejsca" - przekazał nam rzecznik instytucji.

Arleta z wojewódzkiego funduszu. Wyrok w sądzie już zapadł - zaskakujący

Sprawa pani Arlety, doświadczonej urzędniczki w pewnym wojewódzkim funduszu w Toruniu, miała już swój finał w IV Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu. Kobieta po zwolnieniu z pracy z uwagi na permanentne naruszanie zasad współżycia społecznego i utratę zaufania do niej, domagała się przywrócenia na stanowisko. Twierdziła, że to ona była ofiara mobbingu.

Przesłuchano wielu świadków. Nic z zarzutów kobiety się nie potwierdziło. Odwrotnie! Sędzia Andrzej Kurzych oddalając pozew urzędniczki, zaznaczył wprost, że "od wielu lat generowała konflikty w zakładzie pracy, formułowała niczym niepoparte zarzuty, stwarzała atmosferę napięcia i niepokoju. Oskarżała pracowników o stosowanie wobec niej mobbingu, co w żadnym zakresie nie uzyskało potwierdzenia dowodowego. Przypisywała im niewłaściwe, niekulturalne i niemoralne zachowania, podczas gdy to jej postawa charakteryzowała się brakiem kultury i szacunku wobec innych osób. Wielokrotnie demonstrowała swą wyższość. Zarzucała pracownikom braki w wykształceniu, czy niesprawność intelektualną. Twierdziła np., że inni pracownicy są gorsi niż zorganizowana grupa przestępcza, albo że nadają się tylko do cyrku".

Polecamy: Dzieje się w Toruniu. Najlepsze zdjęcia fotoreporterów >>> TUTAJ <<<

Tren cytat to jednak tylko drobny przykład tego, co działo się w tym urzędzie w Toruniu, a co odnotowano w sądowych aktach. Generalnie, pani Arleta przez kilka dobrych lat siała tutaj strach wśród współpracowników, obrażała ich i snuła teorie spiskowe dotyczące wymierzanych w nią prowokacji. Aż trudno uwierzyć, ale to w tej publicznej instytucji działo się naprawdę...

O kolegach i koleżankach z urzędu pani Arleta była jak najgorszego zdania. Wyrażała je głośno oraz na piśmie - w donosach i skargach. Generalnie, uważała wielu z nich za niedouczonych, leniwych, gotowych do zwolnienia.

"Brak oznak chęci pochylenia się nad treścią programu (dotacji-przyp.red.) uwidacznia się dosłownie stekiem banialuk, które można usłyszeć w trakcie rozmów telefonicznych lub w trakcie tzw. burzy mózgów, którą ja nazwałabym odpowiednio burzą bezmózgów” - donosiła.

"Dzieli nas przepaść, której tacy ludzie nigdy nie nadrobią, ponieważ musieliby przejść ponowny proces edukacyjny i przystosowawczo-adaptacyjny do życia w społeczeństwie rozumianym jako ogół ludzki, a nie grupka wynaturzeńców czy wywrotowców na kształt subkultury o cechach powszechnie odrzucanych społecznie" - tak oceniała kolegów urzędniczka.

-Ogólnie rzecz ujmując, nie zostało wykazane, aby ktoś obrażał powódkę, wyganiał ją z biura, używał wobec niej słów niecenzuralnych, co obficie powódka cytowała w piśmie z dnia 1 września 2022 roku. W tym zakresie świadkowie zgodnie twierdzili, że pracownicy odnosili się do powódki z szacunkiem, co więcej, wręcz się jej bali. Unikali powódki, gdyż obawiali się jej osoby - zaznaczył sędzia, uzasadniając oddalenie pozwu pani Arlety.

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

W świetle tego wyroku i jego uzasadnienia wygląda, że mogłoby się znaleźć w opisywanym urzędzie kilka osób, które czuły się mobbingowanymi przez panią Arletę. A przynajmniej - obrażanymi i niesprawiedliwie traktowanymi.

PS Imiona niektórych urzędniczek zostały w tekście zmienione.

WAŻNE. Sprawy o mobbing trwają miesiącami, a większość kończy się niekorzystnie dla pracowników

  • Sądowe statystyki dotyczące o odszkodowania i zadośćuczynienia w związku z mobbingiem są smutne. Z danych Wydziału Statystycznej Informacji Zarządczej Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że postępowania sądowe inicjowane przez ofiary mobbingu trwają miesiącami, a zdecydowana większość kończy się niekorzystanie dla pracowników.
  • Przykładowo w 2021 roku w sądach rejonowych toczyło się kilkaset spraw o zadośćuczynienie z tytułu mobbingu. 292 sprawy zostały zgłoszone przez kobiety, a 156 – przez mężczyzn, z których załatwiono: 111 – w przypadku kobiet i 66 – w przypadku mężczyzn. W sumie tylko w 17 sprawach sądy przyznały rację pracownikom. W poprzednich latach wcale nie było lepiej. (Za: Prawo.pl. Grażyna J. Leśniak "Skala mobbingu w miejscu pracy to w Polsce ciemna liczba". 25.07. 2022 rok).
od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska