Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Mówią "nie" dla toruńskiej średnicówki. Dlaczego?

Rozmawiał Wojciech Giedrys
Marek Żuchowski: -  Nie zgadzam się na bezsensowną i bezprawną dewastację osiedla Mokre
Marek Żuchowski: - Nie zgadzam się na bezsensowną i bezprawną dewastację osiedla Mokre nadesłane
Rozmowa z Markiem Żuchowskim, mieszkańcem ul. Świętopełka, który sprzeciwia się budowie trasy średnicowej w kształcie proponowanym przez MZD.

- W czerwcu 2010 r. odwołał się pan do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska od decyzji środowiskowej dla trasy średnicowej. Dlaczego zdecydował się pan na ten krok?

- Mieszkamy tu. Osiedle Mokre to nasza mała ojczyzna. Tu dorastałem, tu założyłem rodzinę. Nie zgadzam się na bezsensowną i bezprawną dewastację tego miejsca. Wspólnie z innymi mieszkańcami postanowiłem więc zaprotestować.

- A względy materialne? Jaką rolę odgrywa obawa przed spadkiem ceny rynkowej pańskiego mieszkania?

- Akurat dla nas ma to drugorzędne znaczenie. Nie chcemy się naszego mieszkania ani pozbywać, ani wynajmować. Kupiliśmy je w 2006 r. dla siebie, bo mamy sentyment do tego miejsca. Natomiast uważam, że jeśli któryś z mieszkańców broni swoich interesów materialnych, to ma do tego dokładnie takie same prawo - mówimy przecież z reguły o dorobku życia młodych rodzin, o wieloletnich hipotekach, o trudnym wiązaniu końca z końcem. Haniebne jest publiczne wyrażanie pogardy dla tych ludzi.

- Czy kupując mieszkanie, wiedział pan, że pod blokiem pobiegnie trasa średnicowa?

- Wiedziałem. Udało mi się nawet gdzieś zdobyć rysunek z planowanym wówczas przebiegiem drogi. Wymierzyłem na nim, że będzie ona oddalona ok. 100 m od naszych okien. To miała być droga międzyosiedlowa łącząca Rubinkowo z osiedlami Mokre i Chełmińskim. Na planach było skrzyżowanie z ul. Świętopełka. O, fajnie - powiedziałem do żony, będziemy mieli świetny dojazd do centrum. Ale nikt z nas się nie spodziewał, że docelowo ma tu powstać sześciopasmowa trasa tranzytowa z Warszawy do Gdańska i Bydgoszczy, gdzie można jeździć do 70 km na godz. Wiedząc o tym, oczywiście nie kupilibyśmy tego mieszkania. Tym bardziej, że według aktualnych planów już tylko nieco ponad 40 m ma nas dzielić od osi jezdni. Dopiero w styczniu 2010 r. dowiedzieliśmy się, co nam się gotuje. Wówczas pojawiły się ulotki mieszkańców, którzy utworzyli społeczny komitet "Ratujmy nasze stawy" informujące o zbliżającym się terminie tzw. konsultacji społecznych.

- Jak wspomina pan trzy tury konsultacji społecznych tego projektu?

- Magistrat nie spodziewał się, że przyjdzie tak dużo osób. W małej sali panował ścisk. Wiele osób stało na korytarzu. Bardzo szybko rozmowa zamieniła się w wielką awanturę. Emocje wzięły górę. Podobnie było przy kolejnych turach. Ludzie byli rozgoryczeni i rozczarowani, widząc, że nie można nic zrobić, że decyzja została już podjęta i można wprowadzić co najwyżej kosmetyczne zmiany. W czasie drugich konsultacji coś we mnie pękło. Nie było mowy o innych wariantach. Trasę minimalnie przesunięto i zdecydowano, że stawy zostaną w części zasypane. To był dyktat. Urzędnicy byli przekonani, że wiedzą, co jest dla nas dobre. A my mieliśmy ich wysłuchać i zaakceptować. Arogancja władzy walnęła we mnie jak Kliczko w nos: "Panie, to jest droga szybkiego ruchu kategorii GP, my tu nie będziemy robić żadnych zawijasów" - wołał główny projektant. Potem padły kolejne argumenty: "Co się Pan tak oburza? Jeśli byśmy chcieli, to moglibyśmy jeszcze o 10 metrów bliżej!" I kolejny głos: "Droga i tak powstanie, czy się to panu podoba czy nie". Wściekłem się, postanowiłem tanio skóry nie sprzedać.

- Czy w odwołaniu do GDOŚ zawarł pan uwagi co do przebiegu konsultacji?

- Konsultacje społeczne zostały zorganizowane zbyt późno, praktycznie po zakończeniu całego procesu planowania. W momencie, kiedy się odbyły, miały już charakter czysto pozorny, bez rzeczywistej intencji - a pewnie i możliwości - uwzględnienia jakichkolwiek naszych uwag. A przecież konsultacje społeczne są narzuconym przez prawo obowiązkiem, który ma służyć rzeczywistemu udziałowi społeczeństwa w procesie decyzyjnym. Mimo silnego sprzeciwu mieszkańców i istotnych argumentów, MZD nie przedstawił żadnej alternatywy i nie zaproponował żadnych istotnych zmian w projekcie, które przyczyniłyby się do należytej ochrony zdrowia mieszkańców i środowiska naturalnego. Dlatego też uważam, że MZD złamał prawo, nie dopełniając nałożonego na niego obowiązku dotyczącego przeprowadzenia, a nie jedynie pozorowania, konsultacji społecznych.

- A jak według pana powinna wyglądać ta trasa?

- Na pewno inaczej niż to sobie dziś wyobraża MZD. Z zachowaniem obowiązujących norm hałasu i zanieczyszczeń, starając się uchronić stawy i ich wartościową wegetację. Jeśli chce się budować drogę o takiej funkcji i natężeniu ruchu w bezpośredniej bliskości budynków mieszkalnych, trzeba może pomyśleć o tunelu albo przynajmniej głębokim wykopie. Można by też pewnie przesunąć ją w tym miejscu o kilkadziesiąt metrów na północ. Planowana trasa ma mieć po trzy pasy w każdym kierunku, widnieje w planach zagospodarowania województwa jako jedna z ważniejszych dróg w tej części regionu, która przejmie znaczną część ruchu z nowego mostu, a w przyszłości będzie dogodnym wyjazdem w kierunku Bydgoszczy. Głównym punktem sporu jest fakt, że w sporządzonym na zlecenie MZD raporcie środowiskowym próbuje się zataić prawdziwy charakter planowanej trasy, bagatelizując jej rzeczywisty wpływ na środowisko i próbując w ten sposób wyłudzić pozytywną decyzję urzędu. W jednym z pism do GDOŚ czytamy o "połączeniu osiedli Rubinkowo i Chełmińskiego" i o 50 km na godz. To tak, jakby ktoś starał się uzyskać pozwolenie na budowę linii tramwajowej, a w rzeczywistości od początku planował sześciotorową trasę szybkiej kolei.

- Zdecydował się pan więc zablokować budowę średnicówki.

- Tak, ponieważ działania podejmowane przez miasto są nie tylko szkodliwe, ale i bezprawne. Ja się na to bezprawie nie zgadzam. Niezależnie od kwestii samej drogi oburza nas sposób, w jaki urzędnicy nas traktują. Dlatego zdecydowaliśmy się, wspólnie ze Stowarzyszeniem "Toruń bez hałasu" poprosić o pomoc w tej sprawie renomowaną poznańską kancelarię "Grzybkowski Guzek Jackowski - Adwokacka Spółka Partnerska" oraz zlecić wykonanie kompleksowej ekspertyzy środowiskowej - również poznańskiemu - zespołowi ekspertów pod kierownictwem inż. Katarzyny Wichman. Ekspertyza porusza kwestie związane z akustyką, spalinami czy też występowaniem zwierząt na terenie inwestycji i w jej pobliżu m.in. nietoperzy, żab i innych płazów. Okazuje się bowiem, że stawy przy ul. Świętopełka są jednym z najbardziej atrakcyjnych biotopów w mieście.

- Dlaczego wybraliście poznańską, a nie toruńską kancelarię?
- Powiedziano nam, że nie znajdziemy w Toruniu prawnika, który się tego podejmie. Wszyscy boją się popaść w niełaskę u prezydenta Michała Zaleskiego, nawet jego zagorzali przeciwnicy. Na szczęście udało nam się zaangażować jedną z najlepszych kancelarii w Poznaniu, specjalizującą się w tego rodzaju sprawach. Uniemożliwiła już ona m.in. realizację planów Volkswagena, który nie dbając o zdrowie okolicznych mieszkańców chciał rozbudowywać lakiernię.

- Ile do tej pory kosztowali państwa prawnicy i ekspertyzy?

- No cóż, to już dziesiątki tysięcy złotych. Innymi słowy spora część wartości przeciętnego mieszkania w naszym bloku. To nie są dla nas bagatelne kwoty. Większość z nas ciągle jeszcze spłaca kredyty hipoteczne. Jednak poczucie własnej godności i solidarności z innymi poszkodowanymi, których w podobnej sytuacji może po prostu nie byłoby stać na adwokata, dodaje nam sił i odwagi. Chcemy wierzyć, że od nas coś zależy, być współgospodarzami naszego miasta. Sądzę, że przeciwstawianie się samowoli urzędniczej, arogancji władzy jest ważne i potrzebne. Oczywiście, gdyby ktoś chciał z nami rozmawiać, bylibyśmy skłonni negocjować. Do tej pory nikt jednak nie wyciągnął do nas ręki.

- Jak długo chcecie walczyć? Ile przeznaczacie na to pieniędzy?

- Mamy jeszcze możliwości finansowe, żeby się odwoływać. I będziemy to robić do skutku.

- Prezydent Michał Zaleski zwykle w kontekście średnicówki wskazuje, że blokujący jej budowę mieszkańcy kierują się niezrozumiałymi powodami, a ich protest jest nieuzasadniony.

- Wypowiedzi prezydenta Zaleskiego oceniam jako populistyczne i dyskryminujące. To smutne i niepokojące, z jakim niezrozumieniem i pogardą odnosi się on do trosk swoich obywateli. Odnoszę też niekiedy wrażenie, że prezydent próbuje podjudzać "większość dobrych" torunian przeciwko "złym grupkom" tych, którzy przeciwstawiają się jego decyzjom czy stylowi rządzenia. Jeśli to wrażenie się umocni, to kto wie, czy nie spotkamy się któregoś dnia w sądzie. Póki co zdecydowałem się publicznie zabrać głos w sprawie. Do tej pory w mediach średnicówka był przedstawiana zdawkowo, bez wchodzenia w szczegóły.

- Angażuje się pan w politykę?

- Interesuję się polityką, nigdy jednak się w nią aktywnie nie angażowałem. Oczywiście toczący się spór siłą rzeczy zmusza do zajmowania stanowiska. Publiczne wypowiedzi na temat władzy zawsze mogą być rozumiane politycznie.

- Ale czy mniejszość może decydować o większości?

- To jasne, że 95 proc. torunian nie mieszka przy planowanej trasie średnicowej, jesteśmy więc w mniejszości. Jakaś inna mniejszość dotknięta jest budową mostu, jeszcze inna podatkiem za garaż, itd., itp. Każdy z nas należy do jakiejś mniejszości. Dlatego słusznie ktoś zauważył, że sposób, w jaki większość obchodzi się z interesami mniejszości, decyduje o jakości demokracji. Swoim lekceważącym stosunkiem do mniejszości prezydent Torunia sam wystawia sobie świadectwo.

- Jak odpowie pan na zarzut, że w postępowaniu GDOŚ posługujecie się sprytną taktyką zgłaszania w ostatniej chwili sprzeciwów o czysto formalnym charakterze uniemożliwiając przez to rozpoczęcie budowy?

- To właśnie my, a nie MZD złożyliśmy w czerwcu 2011 r. skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie na opieszałość GDOŚ, wzywając tę instytucję do niezwłocznego wydania werdyktu. Proces zresztą niedawno wygraliśmy. To śmieszne, że MZD i prezydent, którym podobno tak się spieszy, sami nie wpadli na ten pomysł.

- Nie zostawia pan suchej nitki na toruńskim MZD.

- Toruński MZD jedno z pism skierowanych do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w sprawie merytorycznych kwestii zaczął od szantażu tej instytucji: "Wydłużające się w czasie postępowanie odwoławcze stwarza realne zagrożenie niewykorzystania przyznanych środków Unii Europejskiej". MZD pisze dalej, że niewybudowanie tej trasy będzie "źródłem konfliktów i protestów w przyszłych latach". Kuriozalny jest też argument dotyczący hałasu, w którym autorzy raportu fantazjują na temat postępu technologicznego: "Już obecnie na rynki wypuszczane są pojazdy, w których stosowane są tzw. ciche opony czy obudowy silników zwiększające redukcję hałasu. W przyszłości udział takich pojazdów w ruchu, jak i pojazdów o wyższych technologiach chroniących środowisko będzie znacznie wyższy". Podobnie w kwestii domniemanego wpływu tzw. "cichej nawierzchni". Wiedza o niej została niemal żywcem przepisana z reklam od producentów.

- Jakie nieprawidłowości zawiera raport środowiskowy sporządzony przez Tebodin SAP-Projekt na zlecenie MZD?

- Raport powinien zostać odrzucony jako niepełny, opierający się na domniemaniach i obarczony błędami rzeczowymi i metodycznymi. Jego przyjęcie oznaczałoby zgodę na poważne naruszenie równowagi ekologicznej i zdrowia mieszkańców. Raport zataja rzeczywisty charakter drogi, a tym samym jej prawdziwy wpływ na środowisko. Dla wszelkich obliczeń natężenia ruchu przyjmuje się, że głównym zadaniem trasy ma być ułatwienie ruchu kołowego między osiedlami Mokre, Chełmińskie i Rubinkowo. Prędkość poruszania się pojazdów miałaby jakoby wynieść 50 km na godz. W rzeczywistości planowana jest budowa trasy mającej przejąć ciężar ruchu tranzytowego, w szczególności z drogi krajowej nr 1. Prędkość planowana to 70 km na godz. W związku z tym wszystkie wyliczenia dotyczące poziomu spalin i hałasu są poważnie zaniżone.

- W jaki sposób je zaniżono?
- Przede wszystkim przez nieuwzględnienie ruchu tranzytowego. Poza tym przy obliczaniu spodziewanego obciążenia hałasem uwzględniono jedynie jeden kierunek ruchu, tym samym zaniżając prognozę o kolejne 50 proc! To rażący błąd metodyczny. Nie mam pojęcia, czy zrobiono to specjalnie, czy po prostu nie potrafiono zrobić tego lepiej. Proponowane ekrany akustyczne zostały błędnie wyliczone i będą nieskuteczne. Mieszkańcy wyższych pięter, od drugiego wzwyż nie będą przez nie chronieni. Rzeczywiste obciążenie hałasem, szczególnie na wyższych piętrach może przekroczyć dopuszczalne normy nawet kilkukrotnie.

- A jak wygląda w tym przypadku kwestia stawów przy ul. Świętopełka?
- Raport nie zawiera wiarygodnych danych w odniesieniu do żyjących w rejonie stawów chronionych gatunków zwierząt. Nie przeprowadzono systematycznych badań obejmujących cały okres rozrodczy, nie wskazano metodyki badań, nie przeanalizowano wpływu przecięcia całego podmokłego biotopu - stawy od południa, działki od północy - na życie zamieszkałych w tym rejonie gatunków. Raport zawiera cały szereg dalszych, wskazanych przez naszych ekspertów błędów metodycznych i rzeczowych oraz przemilczeń i domniemań. Raport środowiskowy to mowa trawa, błąd na błędzie.

- Co zrobicie, jeśli GDOŚ uzna wasze argumenty?

- Będziemy oczekiwać wznowienia całego procesu przygotowania inwestycji, sporządzenia nowego raportu środowiskowego i przeprowadzenia konsultacji społecznych z prawdziwego zdarzenia. Wszystko po to, aby mieszkańcy mogli się konstruktywnie w nie włączyć i szukać takich rozwiązań, które pogodzą interesy inwestycyjne miasta i mieszkańców.

- A co jeśli GDOŚ podtrzyma decyzję?

- Wówczas odwołamy się do GDOŚ, a jeśli to okaże się nieskuteczne - do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Mamy silne argumenty, ale nie chcę ich jeszcze zdradzać.

Wiadomości z Torunia

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska