Wsiadam do pociągu. Dawno nie podróżowałam koleją, więc odświeżam sobie pamięć, jak to było za studenckich czasów... Szybko stwierdzam, że sporo się zmieniło. Na "plus". Choć z nieba leje się żar, a wagon jest wypełniony po brzegi pasażerami - działa klimatyzacja. Z głośników rozbrzmiewa muzyka jednej ze stacji radiowych. Droga mija mi całkiem przyjemnie.
Gdy pociąg dojeżdża do Torunia, większość moich towarzyszy podróży również zaczyna przygotowywać się do opuszczenia składu. - Masz plan miasta? - pyta młoda kobieta swoją znajomą. - Nie. Idziemy za tłumem - odpowiada.
Toruń. Dworce PKP zostaną odnowione za ponad 20 mln!
Dworzec Toruń Miasto wita obdrapanymi ścianami, w dodatku popisanymi różnymi "złotymi myślami". Mi się to nie podoba. Ale fakt - każdy przystaje i czyta. Ja również niektóre przerzucam wzrokiem. Sprawdzam, o której mam powrotny pociąg, kupuję bilet i wychodzę.
Cel - wieża Ratusza
Idę ulicą św. Jakuba. Mijam długi budynek z czerwonej cegły. Szkoda, że straszy powybijanymi oknami.
Jestem na Rynku Nowomiejskim. Tutaj trafiam na mnóstwo drogowskazów. Kieruję się na ulicę Szeroką, przy której znajduje się główny, toruński deptak. Przystaję chwilę przed grupą młodych ludzi. Dają koncert dla przechodniów. Myślę sobie - miłe powitanie. Idę dalej. Mija mnie młodzież, która jest mi znajoma. Pamięć podpowiada mi, że nasze spojrzenia spotkały się w pociągu. Są lekko rozczarowani: - To wszystko jest u nas. w Grudziądzu. W galerii Alfa - stwierdzają, przechodząc obok znanych "sieciówek".
Najdroższe ulice regionu. Najdroższa jest Szeroka w Toruniu [ZDJĘCIA]
A na mnie z gestem pozdrowienia zerka już Mikołaj Kopernik. Jestem w "sercu" toruńskiej Starówki. Rozglądam się za biurem Informacji Turystycznej, ale nigdzie nie widzę. Wchodzę do kasy Muzeum Okręgowego w Toruniu. Pytam o IT. Uprzejma kasjerka odpowiada - za rogiem i prosto. Szukam napisu, witryny. Nic. Wreszcie widzę. I tu dopada mnie zdziwienie. Przede mną wyrasta multimedialny kiosk z napisem "it". Obok gra skrzypek. Podchodzę do urządzenia. Palcami przesuwam po ekranie kolejne ikony. Nigdzie nie mogę znaleźć adresów miejsc, które wyświetlają się jako "warte zobaczenia". Może źle szukam? Rezygnuję. I wyznając zasadę "koniec języka za przewodnika", pytam grajka, który właśnie zrobił sobie przerwę, o to gdzie mogę się wybrać. - Niech pani wejdzie na wieżę Ratusza, zobaczyć piękną panoramę Torunia - radzi i od razu wskazuje drogę. Z powrotem do muzeum, bo tu muszę kupić bilet. Zatyka mnie, gdy słyszę cenę: 10 zł za wejście do muzealnych sal i na wieżę, moim zdaniem to chyba za dużo!
Zobacz stare zdjęcia Torunia [galeria]
Najpierw zwiedzam muzeum. Mało fascynujące wydają mi się pomieszczenia prezentujące ekspozycję ze sztuką gotycką. Większe zainteresowanie wzbudza we mnie prezentacja rzemiosła oraz pamiątki związane z toruńskimi mennicami.
Nie jestem miłośnikiem sztuki, dosyć szybko opuszczam ten gmach. Wychodząc mijam kilka obcojęzycznych grup z przewodnikami. Myślę sobie: Jak to jest, że Grudziądz leży zaledwie 70 km od Torunia, nie jest o wiele mniejszy ani mniej urodziwy, a nie pamiętam kiedy mijałam zagranicznych turystów w moim mieście!
Wchodzę na wieżę. Schody murowane ciągną się w nieskończoność. Dochodzę do drewnianych. Końca nie widać. Łapię lekką zadyszkę. Mijam ludzi, którzy już schodzą. Pytam: dużo jeszcze? - pocieszają mnie, że niebawem dotrę "na szczyt". Choć nie mam lęku wysokości, do balustrady zbliżam się ostrożnie. Jest wąsko i kręto. Obowiązkowo robię fotki. Delektuję się widokiem z każdej strony. Grajek miał rację. Warto było wejść tak wysoko.
Korzenna wiedźma
Skoro Toruń, to i słynne pierniki. Więc startuję do żywego muzeum tego przysmaku. O drogę pytam panie sprzedające pamiątki w kramikach. Kierują mnie na ul. Rabiańską. Łatwo dojść. Jestem kwadrans przed 13.00. Miałam szczęście, bo "wejścia" są o pełnym godzinach.
Powoli schodzą się kolejni turyści. Naszą, kilkunastoosobową grupę, jak się okazuje polsko-angielską - wita "wiedźma korzenna" i jej pomocnik - Łukasz. Plus dla gospodarzy - mówią również po angielsku. Stajemy w kręgu. Od razu tworzy się przyjemna atmosfera. Wiedźma pokazuje i daje powąchać każdemu przyprawy, które są dodawane do wypieku. Następnie Łukasz zaprasza dzieci i dorosłych do mieszania ciasta. Zarówno Polaków jak i obcokrajowców. Miło. Po krótkiej instrukcji stajemy przy stołach. Każdy z nas bierze kawałek ciasta, rozwałkowuje je, formuje, smaruje olejem i wszystkie trafiają do pieca. Ja wybieram podkowę. Z nadzieją, że przyniesie mi szczęście. Na pierniki czekamy około kwadransa. W sali rozchodzi się cudowny aromat. Są! Piękne, pachnące, nasze. Każdy odbiera swojego. To moja najfajniejsza pamiątka z Torunia. Starannie chowam go do plecaka, żeby się nie połamał.
45-minutowa wizyta w tym magicznym miejscu kosztowała mnie 9.50 zł.
Kopernik pozdrawia
Kolejny cel. Słynna Krzywa Wieża. Zanim jednak do niej dotrę, przechodzę przez Bramę św. Ducha, przy ul. Flisaczej i wychodzę wprost na Bulwar Filadelfijski. Zatrzymuję się, bo nie sposób przejść obojętnie. Cudowny deptak wzdłuż Wisły, ławeczki, rabaty. Idealne miejsce na odpoczynek w upalne dni. Znowu rodzi się we mnie retoryczne pytanie: Dlaczego w Grudziądzu nie może być tak pięknie?
O drogę do Krzywej Wieży pytam panią spacerującą z owczarkiem. To kolejna uprzejma osoba, którą spotykam podczas mojego zwiedzania. - W lewo i prosto - odpowiada zdecydowanym głosem. Trafiam bez problemu. Próbuję stanąć prosto pod tą budowlą, ale nie daję rady. Obok mnie kolejni śmiałkowie, którzy mierzą się z tym samym zadaniem...
Dlaczego krzywa wieża jest krzywa?
Mijam ruiny zamku, fontannę, przy której cienia i ochłody szuka mnóstwo torunian. Chętnie bym dołączyła, ale czas mi nie pozwala.
Na mojej drodze znów "wyrasta" niczym parkomat - elektroniczna informacja turystyczna. Jednocześnie zauważam witrynę biura PTTK, które kusi przewodnikami, mapami. Daruję sobie już wejście. Muszę wreszcie coś zjeść. Idę do mojej upatrzonej wcześniej restauracji. Tutaj spogląda na mnie Kopernik, a pod pomnikiem pojawia się grajek - "mój skrzypek". Obok stoi odlew osiołka, przy którym każde dziecko każe sobie zrobić zdjęcie. W ich towarzystwie jem szybki obiad. A później Kopernik odprowadza mnie wzrokiem, a razem z nim muzyka skrzypka...
Żegnaj Toruniu! Do następnego razu! Przede mną jeszcze wiele ciekawych miejsc, do których nie zdążyłam dotrzeć.
Czytaj e-wydanie »