Pan Frytka w Toruniu. Handel czy zbiórka?
Sprawa kontrowersyjnego stoiska ciągnęła się od czerwca. Ziemniaki można było otrzymać od Fundacji Pod Wielkim Dachem Nieba, która została zarejestrowana w 2019 roku, a wśród swoich celów statutowych wymienia m.in. działalność na rzecz osób niepełnosprawnych czy przeciwdziałanie patologiom społecznym. Zdaniem miejskich urzędników w praktyce fundacja była jednak tylko przykrywką do prowadzenia zwykłej działalności handlowej i obejściem obowiązku posiadania kasy fiskalnej - formalnie nabywający smażone ziemniaki mieli wrzucać datek do puszki zamiast dokonywać płatności.
Stoisko rozstawiało się w ścisłym centrum Torunia bez zgody na zajęcie gruntu - w czerwcu stało tuż przy pomniku Mikołaja Kopernika, następnie przez kilka dni znajdowało się naprzeciwko słynnego monumentu, aż przeniosło się na Szeroką przed siedzibę Ośrodka Informacji Turystycznej. I tam właśnie przed weekendem zostało zlikwidowane.
- W miniony piątek (19.07.2024) przy ulicy Szerokiej w Toruniu policjanci wykonywali czynności w związku z podejrzeniem popełnienia wykroczeń zagrożonych przepadkiem przedmiotów, dlatego w ramach czynności zabezpieczony został sprzęt. Funkcjonariusze z komisariatu na toruńskim Śródmieściu prowadzą w tej sprawie czynności wyjaśniające - poinformował mł. asp. Sebastian Pypczyński z Zespołu Komunikacji Społecznej Komendy Miejska Policji w Toruniu.

Grunt zajęty bez pozwolenia
Przez kolejne tygodnie rozmaitych interwencji było przy stoisku wiele. Rynek Staromiejski i Szeroka to drogi wewnętrzne - o ewentualnej zgodzie na jakąkolwiek prowadzoną tu działalność decyduje Biuro Toruńskiego Centrum Miasta. Właściciel stoiska, a zarazem prezes fundacji, ostatnio nazywany "Panem Frytką", o taką zgodę nie wystąpił, w związku z czym urzędnicy regularnie mierzyli zajętą powierzchni drogi i nakładali kary, ani razu nieopłacone.
- Wszelkie działania miasta są prowadzone w oparciu o przepisy prawa. Według stanu na dziś właściciel jest winny miastu ponad 35 tysięcy złotych tytułem bezumownego zajęcia gruntu gminnego - mówi Aleksandra Iżycka, dyrektor BTCM.
Przy stoisku wielokrotnie odbywały się także interwencje policji i straży miejskiej, jednak aż do piątku zawsze kończyły się długimi dyskusjami i sprawdzaniem dokumentów fundacji, a następnie odstąpieniem od podjęcia poważniejszych kroków.
Zbiórka - tak, ale w zamian za cegiełkę
Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o zasadach prowadzenia zbiórek publicznych przy charytatywnej zbiórce publicznej nie trzeba posiadać kasy fiskalnej i wystawiać paragonów, jednak powinna ona odbywać się określony sposób - wspierający zbiórkę za wrzucony datek dowolnej wysokości albo nie otrzymuje nic poza słownym podziękowaniem, albo też dostaje symboliczną cegiełkę.

Stoisko z frytkami miało natomiast zupełnie inny charakter - aby otrzymać smażone jedzenie trzeba było zapłacić konkretną kwotę w wysokości 10 złotych, a i same ziemniaki nie miały oczywiście symbolicznego charakteru. I właśnie w tym miał tkwić klucz do podjęcia dalszych działań i uznania, że w rzeczywistości w centrum Torunia nie odbywa się zbiórka spełniająca wymogi ustawy, a po prostu zakamuflowana sprzedaż. W piątek odbyło się więc usunięcie stoiska.
Co dalej ze smażonym jedzeniem na Szerokiej? Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej na razie nie wróci, bo frytownica została zabezpieczona i zaplombowana przez policję. "Pan Frytka" w internetowych komentarzach zapowiedział jednak m.in. złożenie skargi do prokuratury i starania o to, by móc wrócić na ulice Torunia.
Kolejny wyrok po truskawkowej bójce
W ostatnim czasie jego osoba przejawiała się w mediach także z innego powodu - trzy lata po niesławnej bójce, którą "Pan Frytka", wówczas jako sprzedawca truskawek, stoczył na toruńskim targowisku z jego kierownikiem Karolem Marią Wojtasikiem, zapadł kolejny sądowy wyrok w sprawie. O ile już wcześniej Piotr S., bo tak nazywa się handlarz, został zobowiązany do zapłacenia Wojtasikowi 30 000 złotych, o tyle teraz karę 20 godzin prac społecznych oraz nakaz zapłaty 5000 zł tytułem częściowego zadośćuczynienia, 300 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania oraz 2000 zł tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego, otrzymał jego chrześniak, który umieścił nagranie z bójki w internecie z nieprawdziwym opisem sugerującym, że kierownik targowiska ukradł około 500 koszy truskawek oraz był prowodyrem całej sytuacji.
Więcej informacji z Torunia i okolic przeczytasz >>>TUTAJ<<<<
