Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. - Syn siniał i krzyczał z bólu. Potrzebował szybkiej interwencji. Gdzie mamy szukać pomocy?

Magdalena Stremplewska [email protected] tel. 56 61 99 913
- Od 18 miesięcy nasze życie to nieustanny strach o życie dziecka - mówi mama Piotra
- Od 18 miesięcy nasze życie to nieustanny strach o życie dziecka - mówi mama Piotra Fot. Lech Kamiński
- Dyspozytorka toruńskiego pogotowia zamiast przysłać karetkę, odesłała nas do przychodni - skarży się pan Paweł, tata półtorarocznego chłopca z wrodzoną wadą serca. - Nasza pracownica zachowała się prawidłowo - tłumaczy szef placówki, Henryk Wróbel.

Więcej informacji z Torunia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/torun

Mały Piotruś od urodzenia cierpi na zespół Falotta. Jest bardzo podatny na wszelkie infekcje. Gdy przychodzi atak, maluch sinieje, wiotczeje i ma problemy z oddychaniem.
Poprawę może przynieść tylko chirurgiczna korekta.

Po miesiącach oczekiwania dziecko ma być operowane w najbliższą niedzielę. Jednak radość z powodu zbliżającego się zabiegu zmącił kolejny nocny atak.
Pan Paweł zadzwonił na pogotowie. - Wyjaśniłem, że syn ma chore serce. Dyspozytorka zapytała tylko, do jakiej przychodni należy dziecko. Gdy powiedziałem, że do Citomedu, kazała tam zadzwonić - wspomina wzburzony ojciec chłopca.

- Dla mnie jako mamy taka sytuacja pogłębia poczucie braku bezpieczeństwa - mówi pani Jolanta. - Nasz lekarz prowadzący powtarza, że zawsze gdy z dzieckiem dzieje się coś niepokojącego, mamy dzwonić na pogotowie. To zbyt poważna wada, by w takiej sytuacji pozwolić sobie na samodzielny transport do lekarza.
Zdenerwowani rodzice zdecydowali się na własną rękę pojechać do przychodni. W drodze stan chłopca się ustabilizował.

- Mimo wszystko uważam, że dyspozytorka zachowała się karygodnie, odmawiając nam pomocy - mówi pan Paweł.
- Nie widzę nieprawidłowości w zachowaniu pracownicy - stwierdza Henryk Wróbel, kierownik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Toruniu. - Mężczyzna zgłaszający problem powiedział, że jego syn, który choruje na serce, obudził się nagle, krzyczy i pręży się. Zapytał, gdzie ma się skierować. W tej sytuacji dyspozytorka podjęła słuszną decyzję odsyłając chorego do przychodni, która dla swoich pacjentów prowadzi pomoc stacjonarną i wyjazdową po godzinie 18, w weekendy i święta. Upewniła się również, że rodzice znają numer do tej placówki.

- Czy nie powinna dopytać o szczegóły stanu dziecka? - pytamy.
- Ten pan zapytał, gdzie ma się skierować z dzieckiem, które krzyczy i nie daje się uspokoić. Nie było potrzeby przeprowadzania dodatkowego wywiadu. Nie było zagrożenia życia - stwierdza Wróbel.

Szef pogotowia dodaje, że gdy sytuacja jest naprawdę poważna, nikt nie pyta o przychodnię, a ratownicy nie zwlekają.
- Co powinienem był powiedzieć, żeby uzyskać pomoc, której oczekiwałem? - zastanawia się pan Paweł.
- Fakt, że stan dziecka sam się ustabilizował najlepiej świadczy o tym, że i zgłoszenie, i reakcja na nie były prawidłowe - dodaje Wróbel.
- Przyjrzę się tej sytuacji - zapowiada Barbara Nawrocka, rzeczniczka kujawsko-pomorskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Bydgoszczy.
Do tematu wrócimy

Udostępnij

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska