www.pomorska.pl/torun
Więcej informacji z Torunia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/torun
Kup Gazetę Pomorską przez SMS - kliknij
30 metrów na dnie Wisły - tyle sieci kłusowniczej znalazł w długi weekend patrol wodny policji i straży miejskiej.
Funkcjonariusze przyznają: po powodzi to zjawisko się nasila.
Zarzucają sieci
- Rzeka wyszła poza swoje koryto i powstały duże rozlewiska - wyjaśnia Artur Rzepka, rzecznik toruńskiej komendy policji. - Ryby, które się w nich znalazły, nie mogą wrócić do Wisły. A kłusownicy zacierają ręce - i zarzucają sieci.
Żaki, słępy, wontony, drygawice, więcierze - niewtajemniczonym nazwy pułapek na ryby niewiele mówią. Kłusownicy jednak wiedzą, jak wykorzystać każdą z nich. Tylko w minionym roku społeczna straż rybacka w Toruniu zarekwirowała 53 sieci i 82 samołówki - samoczynne pułapki. Złapała też 54 wędkarzy, którzy łowili bez pozwolenia.
- Wyławiamy z Wisły co najmniej 10 nielegalnych sieci każdego miesiąca - przyznaje Artur Rzepka. - A zdarza się, że i więcej.
Kłusownicy są też zmorą wędkarzy. - Byli, są i będą - przyznaje pan Zdzisław, z jednego z toruńskich kół Polskiego Związku Wędkarskiego.W Toruniu działa ich 18. - My opłacamy składki i zarybiamy rzeki - a oni kradną: leszcze, płocie, karasie. Nawet sumy, bo i one pływają w Wiśle.
Dla nich nie ma okresu ochronnego
Nielegalni wędkarze wyłapują ryby bez ograniczeń.
- Nie zwracają uwagi na okresy ochronne, łowią zbyt małe ryby - wylicza Wiesław Nykiel, skarbnik koła wędkarskiego "Apator". - Używają sieci ze zbyt małymi oczkami, łowią chronione zwierzęta.
Tymczasem żeby legalnie wędkować, wystarczy zgłosić się do któregokolwiek z terenowych kół PZW, zdać egzamin i wyrobić kartę wędkarską. Zrzeszeni członkowie PZW płacą też składkę członkowską - 60 zł. Stawki za możliwość legalnego połowu są różne: za wędkowanie w całym okręgu hobbysta zapłaci niecałe 300 zł rocznie, ale emeryt, który od czasu do czasu chce posiedzieć z jedną wędką, może wydać nawet 10 razy mniej.
Wykorzystują nieszczęście
Kłusownicy składek oczywiście nie płacą - co dodatkowo irytuje prawdziwych wędkarzy.
- To złodziejstwo - przyznaje pan Józef, miłośnik łowienia ryb. - Każdy taki połów to kradzież. Ale kłusownictwo na popowodziowych rozlewiskach to po prostu bezczelność, wykorzystywanie nieszczęścia, żeby się wzbogacić. Brak słów na taki proceder.
Policjanci, straż miejska i rybacka - wszyscy próbują ograniczyć nielegalne połowy. Mundurowi jednak przyznają, że nie jest to łatwe: kłusownicy doskonale znają przybrzeżne zarośla.
Wiedzą, jak szybko zniknąć z oczu - bo zdają sobie sprawę z tego, że dopóki nie zostaną złapani na gorącym uczynku, są praktycznie bezkarni.
Trudno jest złapać właściciela pozostawionej w Wiśle sieci. Na szczęście nie zawsze - w kwietniu policja zatrzymała trzech kłusowników.
Za nielegalny połów ryb przy pomocy sieci mogą grozić nawet dwa lata za kratkami.
Udostępnij