Miasto kilka dni temu pokazało, jak ma wyglądać fragment młynów po remoncie. Na części wizualizacji widać, że obiekt nie porwie nas nowoczesnymi rozwiązaniami architektonicznymi. Kubatura ma być odświeżona, całość oświetlona, a wokół obiektu zagospodarowana zostanie przestrzeń. Miasto ma jednak gotowe rozwiązania tylko dla jednej trzeciej obiektu. Szkoda, bo pomysł na cały kompleks wraz z otoczeniem mógłby być magnesem dla inwestorów.
Po raz kolejny w Toruniu o tym, jak ma wyglądać budynek, w który włożymy kilkadziesiąt milionów złotych, dowiadujemy się po przetargu. Wybieramy najtańszego wykonawcę projektu. Jeszcze gorzej jest, gdy inwestujemy w systemie projektuj i buduj (tak buduje np. UMK Collegium Humanisticum). Architekci mówią, że to kupowanie kota w worku. Tak można budować bloki socjalne, ale nie obiekty, która mają być wizytówką miasta. Efekt jest taki, że realizujemy najtańsze pomysły, z których później niekoniecznie jesteśmy dumni. Zdaniem specjalistów powinniśmy organizować konkursy. - Wtedy możemy wybrać najlepszy pomysł - uważa architekt Jerzy Tusiacki. - Dzięki konkursowi będziemy mieć świetną salę koncertową na Jordankach. To jeden z nielicznych dziś obiektów, który tchnie nowego ducha w oblicze Starówki. Podobnie mogłoby być z młynami.
Tusiacki jest przekonany, że można było zachować tylko najstarszą część budynku, resztę zaś zastąpić nowoczesną, współgrającą z młynami formą. Także Stare Miasto jest „skazane” na imitację lub daleko idące kompromisy. Brakuje tu ducha nowoczesności i upada wiele dobrych pomysłów zarówno jeśli chodzi o budynki, jak i małą architekturę.
Czytaj też: Jak się żyje na Bydgoskim Przedmieściu?
Przykładem może być niezaakceptowanie projektu Zbigniewa Mikielewicza, który proponował ustawienie na ul. Szerokiej instalacji w kształcie książki z prezentacjami multimedialnymi. Wygrała koncepcja szklano-kamiennych ławek z gotyckimi sztychami. Konserwatyzm konserwatorów uruchamia autocenzurę projektantów. Powoduje też to, że bardzo ciężko przekonać ich, że Starówka może i powinna zyskiwać inne niż tylko historyczne blaski. Wiedzą o tym niektórzy biznesmeni.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że toruńskie Stare Miasto wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO - mówi Krzysztof Mielewczyk, prezes sieci hoteli Solaris. - To powoduje jednak, że konserwatorzy są szczególnie wrażliwi na wygląd budynków. Rozumiem to, ale wydaje mi się, że jest tu miejsce także na inną architekturę.
