Mieszkańcy Jodłówki Wałki wciąż z wielkimi emocjami opowiadają o tym co działo się wczoraj popołudniu. Trąba powietrza, która przeszła nad miejscowością zrywała dachy i łamała drzewa.
- Zrobiło się bardzo ciemno. Przez okno nic nie było widać. Usłyszeliśmy tylko wielki huk - opowiada pani Maria. Po paru minutach rodzina nie miała już 75 procent dachu. Wichura porwała nie tylko blachę, ale złamała całą konstrukcję.
- 70 lat żyję i nigdy czegoś takiego nie widziałem – mówi pan Ryszard. W domu opiekowali się czwórką dzieci. - Bogu dziękujemy, że nikomu nic się nie stało – dodaje pani Maria.
Ta rodzina jest jedną z kilku, które ucierpiały w potężnej wichurze i nie miały ubezpieczonego domu. Dyrektor Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej zapewnia, że mieszkańcy mogą liczyć na wsparcie. - Na pewno nikogo nie zostawimy bez pomocy – podkreśla Beata Witkowska.
Trąba powietrzna nie ominęła też domu państwa Warsiewiczów, którzy stracili w kilka minut połowę dachu i komin. - Na szczęście byliśmy ubezpieczeni - podkreśla pan Michał. - Siedziałem właśnie w piwnicy gdy przyszła wichura. Wiało tak mocno, że nie mogłem otworzyć drzwi - dodaje.
Kiedy po pięciu minutach wyszedł zobaczył, że na jego domu nie ma połowy dachu. - Druga część jest podniesiona więc trzeba i tak wymienić cały - kręci głową pan Michał.
Straty liczy również Marian Korus, któremu wichura zerwała sporą część dachu. - To był moment. Usłyszałem wielki huk, gdy poleciałem po schodach do góry pokoje wyglądały jak pobojowisko - mówi mieszkaniec Jodłówki Wałki.
Po przejściu nawałnicy z pomocą poszkodowanym mieszkańcom przyszli strażacy, którzy położyli plandeki na zerwanych dachach i cały czas byli na miejscu. W sumie w wyniku nawałnicy zniszczonych zostało 15 budynków.
