Gdy 50 lat temu, 18 grudnia, przyszli na świat, stali się sensacją. Na pierwszej stronie pisał o nich Głos Koszaliński. W redakcyjnej notatce czytamy, że ich rodzice, którzy mieli już córeczkę Grażynę, „marzyli o synu, nie przewidując, że jednego dnia ich rodzina powiększy się aż o trzech”.
Na archiwalnym zdjęciu widać jedną z pielęgniarek z „najstarszym” z chłopców, czyli Grzegorzem. To starszeństwo nie jest znaczące, bo bracia na świat przyszli w drodze cesarskiego cięcia, mówimy więc o sekundach.
Ówczesne władze miasta pomogły rodzinie przekazując jej mieszkanie. Jednak wychowywanie trójki łobuzów nie było łatwe. Panowie wspominają, że w ich wychowywaniu bardzo pomagała mamie Krystynie starsza siostra, która im matkowała. Niestety, Grażyna nie mogła z nimi świętować okrągłych urodzin - kilka lat temu przegrała walkę z rakiem.
Bracia byli i są do siebie niezwykle podobni. Dziś przyznają, ze śmiechem, że zdarzało się im to wykorzystywać. - Każdego by kusiło - śmieje się jeden z braci i zdradza, że chodzili za siebie do „odpowiedzi”. Był jeden wyjątek - nauczycielka od fizyki: - Zawsze potrafiła nas odróżnić. Po czym? Nie mam pojęcia!
Wspominają, że w podstawówce ich trójka się wyróżniała, ale mieli konkurencję - było kilka par bliźniaków.
Swoje podobieństwo wykorzystywali nie tylko w szkole. Pożyczali sobie prawo jazdy, robili żarty bliskim. Żona Grzegorza wspomina, jak teść jeszcze przed ślubem próbował ją wkręcić, że na przedślubne nauki idzie z nią brat narzeczonego, bo ten nie mógł się wyrwać ze sportowego zgrupowania. - Nie udało się - śmieje się. - Nigdy nie miałam problemu, by Grzegorza odróżnić od braci.
Wśród opowieści, które snują, jest też ta, w której cała trójka miała w dokumentach to samo zdjęcie. Takimi historiami mogliby gości bawić godzinami - ot jedna z zalet trio, które tworzą podobni do siebie bracia.
Ich podobieństwo nie kończy się jednak na wyglądzie, który dostarcza materiału do zabawnych opowieści. Podobne były i są ich zainteresowania i życiowe losy. Razem trenowali zapasy, uczyli się w tej samej szkole zawodowej. Opowiadają, że Wojsko Polskie zadbało, by ich więź się umocniła - obowiązkową w latach ich młodości służbę odbywali w tej samej jednostce, w tym samym czasie.
Nawet pracowali razem w „ochronie”. Razem próbowali szczęścia za granicą. Jeden z braci ciągle pracuje w Anglii, choć przyznaje, że myśli o powrocie, bo tęskni za Koszalinem, rodziną, a i życie w Anglii z powodu Brexitu staje się dla Polaków coraz trudniejsze.
Są dowodem na to, że takie rodzeństwo łączą szczególne więzi. Nic więc dziwnego, że tak szczególne urodziny postanowili też urządzić wspólnie. Gości zaprosili do Pubu Bumerang w Koszalinie. Nie była to przypadkowa lokalizacja - to od dawna ich ulubiony lokal. Zaprosili bliskich, przyjaciół, pomyśleli też o Głosie Koszalińskim, który pół wieku temu udokumentował ich urodziny. Dziękujemy za zaproszenie!

Popularne na gk24:
- Urzędnicy z Darłowa spełnili nietypową prośbę turystki [WIDEO]
- Elżbieta R. umarła na jego rękach. Przeciągnął jej ciało do lasku
- Cheerleaders na meczu AZS - Czarni [ZDJĘCIA]
- W Koszalinie pracowało 640 ubeków, ich zadaniem była „ochrona operacyjna PZPR”
- Choinki za darmo przed ratuszem w Koszalinie [zdjęcia]
Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego
Zobacz także: Koszalin: Finał akcji Listy do św. Mikołaja