To zależy od naszej pomysłowości.
Jak się okazuje, najlepiej przygotowane na październik w lipcu, oprócz ośrodków kultury, niektórych bibliotek i szkół, są gospodarstwa agroturystyczne. Ich właściciele muszą wykazać się pomysłowością, by przyciągnąć wczasowiczów mimo deszczu.
Jest tyle do zobaczenia
- Jeździmy na grzyby, jagody, ryby, chodzimy na spacery do lasu - wylicza Ewa Walko-wiak, właścicielka Gospodarstwa Agroturystycznego w Chry-stkowie. - Wybieramy się na łąkę, zbieramy różne rośliny, by po przyjściu do domu poznać je lepiej, czytając o nich w encyklopediach czy internecie. Szukamy czterolistnej koniczyny, obserwujemy zwierzęta, ptaki. Pokazujemy turystom uroki okolicy, a trzeba zaznaczyć, że mamy czym się pochwalić.
"Chińczyk" wieczorem
A gdy przychodzi wieczór, wszyscy zasiadają, nie przed telewizorem czy komputerem... - ... Tylko do stołu, na którym leżą różnego rodzaju gry - wskazuje pani Ewa. - Jest "Chińczyk", warcaby, czyli gry trochę zapomniane, a bardzo integrujące rodziny.
Inwencja to podstawa
Jak dodaje pani Walkowiak, niepogoda za oknem nie jest problemem. - Wszystko zależy od pomysłu, inwencji. To jest podstawa - mówi.
Sytuacja trochę inaczej prezentuje się w ośrodkach wypoczynkowych. W ładną pogodę wczasowicze pływają łódkami, opalają się, kąpią. Gdy zaczyna padać, zostaje telewizor w ośrodku. - Można też wybrać się na grzyby albo jagody, bo już są w lasach - mówi pracownik ośrodka wczasowego w Tleniu, który nie chciał pozostać anonimowy.
Kolejny ośrodek wczasowy w Tleniu - "Rybitwa" - nie działa, choć jego reklamę można znaleźć w internecie. Jest też tam podany numer komórkowy. Telefon odebrała kobieta, która prowadziła ośrodek, a teraz jest... nad morzem. - Myślę, że trzeba w Tleniu drugiej Rospudy, by w końcu coś się ruszyło w turystyce - stwierdziła. -Pogoda - niepogoda, nie ma to znaczenia.
Gonią nudę po polach
A co robią dzieci i młodzież, które nie wyjechały na wakacje, a ich rodziców nie stać na opłacenie kolonii czy wczasów w renomowanym ośrodku? - Biegają po ulicach, po polach i nudzą się - mówi rozgoryczona mieszkanka Wiąga. - Wieczorami przesiadują na ławkach, pod wiatą na przystanku. Zazdroszczę tym miejscowościom, w których szkoły potrafiły zorganizować młodym zajęcia. Tu nic się nie dzieje, mimo, że jest gdzie.