Za sprawą kilku prężnie działających ośrodków wypoczynkowych Tleń powoli odzyskuje dawną sławę. Z roku na rok przybywa turystów odwiedzających tę miejscowość. Niestety, nie przekłada się to w prosty sposób na liczbę plażowiczów wypoczywających nad kąpieliskiem zarządzanym przez Wdeckie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Większych korzyści nie przyniosły nawet ostatnie remonty. - Jesteśmy całkowicie uzależnieni od pogody - ubolewa Witold Guber, prezes WWOPR z Tleniu. - Liczyliśmy przede wszystkim na ruch w czasie weekendów. Niestety, kilka razy zdarzało się tak, że około godz. 13 niebo się zachmurzało i wszyscy uciekali. Po godzinie znowu wychodziło słońce, ale ludzie już nie wracali.
Mniej niż w roku ubiegłym, sklepikowi oferującymi różnego rodzaju przekąski i napoje, dali zarobić koloniści. W tym roku było ich mniej niż w latach minionych. Nie powiodły się również plany podreperowania budżetu kursami dla sterników motorowodnych i płetwonurków. Ten ostatni nie odbył się w ogóle z powodu braku chętnych. - Przypuszczam, że ma to związek z sytuacją ekonomiczną Polaków - ocenia prezes. - Ludzie mają coraz mniej pieniędzy na rozrywkę.
Potrzebni ratownicy
Od dobrych kilku lat jednym z największych i najpopularniejszych kąpielisk regionu jest to nad jeziorem Stelchno. Póki co, pieniędzy na tym jeszcze nikt nie zrobił. Dotychczasowy dzierżawca baru właśnie zrezygnował z jego prowadzenia. Gmina ma ogłosić nowy przetarg. Nie jest wykluczone, że w jego specyfikacji znajdzie się zapis uwzględniający zatrudnienie w przyszłym sezonie ratownika. W tym roku go nie było. Dzierżawca odpowiadał tylko za bar.
Po stronie gminy, która zafundowała bezpłatny wstęp, było utrzymanie terenu i zapewnienie bezpieczeństwa. - Na tak dużym kąpielisku powinien być ratownik, ale w naszym budżecie nie ma na to pieniędzy - mówi Hanna Skrobiszewska inspektor do spraw rolnictwa i gospodarki gruntami w UG Jeżewo. - Zresztą nie chodzi tylko o człowieka, nowe przepisy nakładają także obowiązek zapewnia odpowiedniego sprzętu ratowniczego.
Ratowników i to aż dwóch czuwało nad jeziorem Deczno, które w ostatnich dwóch latach przeszło prawdziwą metamorfozę. Nowy dzierżawca zrezygnował z pobierania opłaty nie tylko za wejście na teren ośrodka, ale również pozostawienie auta na powiększonym dwukrotnie parkingu. Właściciele spółki "Własny Dom" liczyli, że te straty odbiją sobie z nawiązką w barze oraz podczas imprez tanecznych. Nie do końca się to powiodło. Tym bardziej, że w perspektywie jest kosztowny remont jednego z pomostów, w którym przegniły belki.