Trzeba wierzyć

     - Idea imprez charytatywnych jest szczytna. Tylko w najbliższym czasie odbędzie się ich we Włocławku kilka, w tym koncert, organizowany przez instytucję, którą pani kieruje. Bale i koncerty charytatywne mają jednak i przeciwników. Jak przed nimi broniłaby pani tej idei?
     - To zależy, co krytykują. Chociaż, niezależnie od tego, mogę im przede wszystkim zadać pytanie: Czy mamy nic nie robić? Czekać, aż ktoś nam poda pieniądze na tacy?
     - Niektórzy twierdzą, że uzyskane z balów czy koncertów dochody nie są duże, że ich organizacja też sporo pochłania.
     - Gdyby organizowanie balów było nieopłacalne, gdyby trzeba było do nich dopłacać, na pewno nie odbyłby się żaden z nich. One muszą przynosić korzyści, bo za co dzieci wyjechałyby na kolonie latem? Przecież tak naprawdę o to chodzi, a zabawa jest tylko pretekstem. Jeśli chodzi o koszty, ponoszone przy organizacji balu, to czy on będzie dobroczynny, czy nie, nie możemy przed ludźmi postawić li tylko szklanki z oranżadą. To musi być spotkanie z godną oprawą, bez luksusu, ale też żebyśmy nie musieli się wstydzić. W końcu każdy z uczestników opłaca wstęp i to wcale nie są niskie kwoty.
     - Jak pani sądzi, czy w sytuacji, gdy tak wiele osób i instytucji potrzebuje pomocy, są jeszcze chętni, by ją dawać? Czy mamy jeszcze dobre serca?
     - Wszystkim na pewno jest trudno. Ale trzeba takich imprez, by, po pierwsze, podziękować, uhonorować tych, którzy już potrzebujących wspierają i pomóc innym, którzy... chcą pomagać. Wskazać im, jak mogą to robić, zachęcić. Jest to pewna forma aktywizowania lokalnej społeczności. A w dobre serca trzeba po prostu wierzyć.
     - Za kilka dni odbędzie się doroczny koncert charytatywny, a co z balem?
     - Krótki karnawał i fakt, że w jego końcówce nagromadziło się wiele imprez sprawił, iż przesunięto termin balu na... tzw. zielony karnawał. Czyli dziesiąty, jubileuszowy już bal odbędzie się nie w ostatnią sobotę karnawału lecz w kwietniu.