Kujawsko-pomorski kurator oświaty zainteresował się Gimnazjum Powiatowym po liście trzech tucholanek. Wizytatorzy odwiedzili szkołę w pierwszej połowie lipca. Później kurator wezwał do siebie na dywanik. Zaprosił dyrektorkę Urszulę Piotrowską i wicestarostę Tadeusza Zaborowskiego.
Wśród zaleceń znalazło się między innymi zobowiązanie do ponownych, zgodnych z prawem ustaleń dotyczących rekrutacji, rozpatrzenie odwołań rodziców oraz dokonanie zmian w statucie szkoły.
Czy rekrutacja do pierwszej klasy będzie musiała odbyć się na nowo? - Z tego, co dowiedziałem się, będąc w kuratorium, to było takie zalecenie - mówi wicestarosta Zaborowski, ale dodaje, że dyrektorka razem z urzędnikami wysłali pismo z wyjaśnieniami do kuratorium. Odpowiedzi kuratora jeszcze nie ma. Piotrowska jest na urlopie do 17 sierpnia.
- Wszystkiemu winne są niestosowne decyzje komisji i dyrektora szkoły. To, co zostało zrobione, się nie godzi, jest wbrew logice i zasadom - mówi Zaborowski.
Chodzi o to, że do gimnazjum zostały przyjęte dzieci z mniejszą liczbą punktów, a te z lepszymi wynikami nie załapały się na listę przyjętych. Dlaczego? Bo kryteria nie były równe dla mieszkańców Tucholi i dzieci spoza gminy. - To najbardziej zbulwersowało kuratorium i rodziców i wcale się nie dziwię. Trudno to nawet komentować. Sam byłem zszokowany - mówi wicestarosta.
Jak mówi, o zasadach tegorocznego naboru dowiedział się... w drodze do kuratorium. - Popełniono kardynalne błędy. A przecież była taka zasada: robimy jeden oddział z Tucholi, a jeśli będzie dużo chętnych spoza gminy - drugi. Przy przyjmowaniu 27 osób lecimy według punktacji - tłumaczy wicestarosta. - Mnie do głowy nie przyszło, że można tak przeprowadzić rekrutację. Gdyby wszystko przebiegło prawidłowo, to nie byłoby podstaw do odwołań.