Gdy pada deszcz, śnieg albo wieje wiatr podróżujący autobusem firmy Jantur nie mogą liczyć na schronienie. Na przystanku stoi tylko ławeczka. A przydałoby się też jakieś zadaszenie. - Na pewno nie pojawi się do końca roku - rozkłada ręce Bartosz Jankowski, szef Janturu.
Dlaczego? - To cała procedura, bo teren należy do PKP, a z doświadczenia wiem, że te rozmowy trwają długo - mówi Jankowski. - Najpierw trzeba złożyć wniosek, potem PKP przysyła administratora. To wszystko wydłuża terminy.
Rzecznik konsumentów wysłał pismo
Problem zauważył również powiatowy rzecznik konsumentów. Leszek Ciżmowski wysłał pismo do szefa Janturu. "Klienci firmy Jantur, oczekując na kurs, nie są zabezpieczeni przez opadami atmosferycznymi i wiatrem, co bywa szczególnie uciążliwe w okresie jesienno-zimowym" - pisze w liście.
- Z pewnością odpowiem na korespondencję w wyznaczonym czasie, czyli w ciągu trzydziestu dni - mówi Jankowski.
Obiecuje dyskutować z PKP
Jankowski tłumaczy, że już w ubiegłym roku starał się o postawienie wiaty. PKP postawiło warunek: przedstawienie projektu. Na to Jankowski nie przystał, bo w planie miał lekką konstrukcję, niepołączoną trwale z gruntem.
Obiecuje jednak, że znowu zajmie się tematem. - Wznowię rozmowy, wystąpię z nowym pismem. Tam zmieniła się dyrekcja, więc może będzie łatwiej - deklaruje.
Jest gotowy sam pokryć koszty wiaty. - Gdybym nie wyszedł z taką propozycją, PKP nawet nie podjęłoby rozmowy - mówi.
Za to cen nie podnoszę
Ile kosztuje przystanek z zadaszeniem? - Orientowałem się, jakie są ceny. W ubiegłym roku było to ok. 6 tys. zł za gotową konstrukcję z sześcioma miejscami siedzącymi - mówi szef Janturu.
Zaznacza też, że dba o swoich klientów w inny sposób: oszczędzając ich portfele. - Od roku mamy te same ceny biletów i na pewno nie podniesiemy ich do końca roku - tłumaczy. - Mógłbym przecież kazać więcej płacić za bilety i te pieniądze przeznaczyć na wiatę. Tylko czy o to chodzi?