TUCHOLANKA - START PRUSZCZ 1:1 (0:1)
Bramki: Kaszczyszyn (89, k) - Krzyżanowski (22).
TUCHOLANKA: Wojciechowski - Landmesser, Wamka, Ostrowski, Kociński (Szweda) - Urowski (Podlewski), Babiński, Kaszczyszyn, Renkiewicz -Tomaszewski (Rekowski), Szmelter (Danielek).
Niespodzianką dla kibiców był występ w podstawowym składzie Wojciecha Kocińskiego, byłego szkoleniowca i prezesa Tucholanki. Jak się okazało, weteran ligowych boisk spisał się w obronie nadspodziewanie dobrze i póki starczyło sił, był pewnym punktem zespołu.
Tucholanka dobrze zaczęła mecz, dominując w pierwszych 20 minutach. Korzyści bramkowych jednak nie było. Na domiar złego to goście objęli prowadzenie za sprawą Krzyżanowskiego, który dobił piłkę po uderzeniu Rudowicza.
W 2. połowie gospodarze rzucili wszystko na jedną szalę, próbując ratować wynik. W 85. minucie wydawało się, że piłka w końcu wpadnie do bramki rywala. Kaszczyszyn w polu karnym ograł dwóch obrońców, położył bramkarza i ... trafił w słupek. Cztery minuty później w obrębie "11" faulowany był Renkiewicz, a sędzia wskazał na "wapno". Odpowiedzialność wziął na swoje barki Kaszczyszyn. Popularny "Kajak" zachował zimną krew, nie dając szans dobrze broniącemu Góralowi. Warto wspomnieć, że kilkanaście ostatnich minut goście grali w "10", bo czerwony kartonik ujrzał strzelec gola Krzyżanowski.
- Naszym celem były trzy punkty - mówił po meczu trener Tucholanki Henryk Zielinski. - Start był drużyną w naszym zasięgu i tylko wygrana dawała nam szanse na zmniejszenie straty punktowej. Dobrym posunięciem było indywidualne pilnowanie Podolskiego, który jest najgroźniejszym zawodnikiem Startu. W sobotę Bartek Babiński nie dał mu jednak pograć. W pewnym momencie nakazałem grę czterema napastnikami, co dało połowiczny efekt. Udało się wyrównać, ale na zwycięskiego gola zabrakło czasu. W sobotę wyjeżdżamy na trudny mecz do Grudziądza, gdzie o punkty będzie ciężko, ale mam nadzieję, że sprawimy tam niespodziankę.
Czytaj e-wydanie »