Emil Sajfutdinow od dawna był klientem Kowalski Racing, na tych silnikach wrócił do wielkiej formy po kontuzji i dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Europy. Kilka dni temu Ryszard Kowalski w mediach społecznościowych oskarżył Rosjanina, że ten pozwolił rozebrać i zbadać jego silnik konkurencyjnemu mechanikowi.
W środowisku mechaników to poważna sprawa i wzburzeniu Kowalskiego trudno się dziwić. Między czołowymi tunerami na świecie od lat trwa zacięta rywalizacja, nie mniejsza niż między żużlowcami w czołówce Grand Prix. W coraz bardziej zaawansowanym technicznie sporcie decydują coraz mniejsze szczegóły. Jedna trafiona część w silniku (choćby legendarna już żużlowa krzywka) może zadecydować o tytule mistrza świata i... fortunie dla tunera. Dlatego ci zazdrośnie strzegą tajników swojej pracy.
Ryszard Kowalski był w przeszłości żużlowcem, ale wielkich wyników nie osiągnął. Zaczynał w 1977 roku, w 1983 zdobył z „Aniołami” brązowy medal w lidze, to jego największy sukces na torze.
Miał jednak talent do grzebania w silnikach. Już w wieku 25 lat został mechanikiem, najpierw w klubie z Grudziądza. Pierwszy poważny sukces - mistrzostwo Polski Wojciecha Żabiałowicza, który w 1987 rywalizował o tytuł na pożyczonym od Kowalskiego silniku.
Przez wiele sezonów majster spod Torunia był ceniony na krajowym rynku, ale nie mógł się przebić do wielkiego speedway’a. Do czasu. W 2015 roku zawodnicy na jego silnikach wygrali cztery turnieje Grand Prix: trzykrotnie Nicki Pedersen, raz Matej Zagar. W tym sezonie rekord może zostać pobity, bo już teraz Kowalski Racing ma cztery triumfy na liście: dwa razy Maciej Janowski (Horsens, Cardiff), Bartosz Zmarzlik (Malilla) i Tai Woffinden (Gorzów).
Wicemistrz świata właśnie niedawno zastąpił w fabrycznym teamie „niewdzięcznika” Sajfutdinowa. To spektakularny sukces.** Były mistrz świata przez lata był flagowym jeźdźcem Petera Johnsa. Brytyjski tuner jeszcze 2-3 lata temu nie miał konkurencji, na jego silnikach wygrywali tytuły nie tylko Woffinden, ale także Greg Hancock czy wcześniej Chris Holder. W tym sezonie maszyny jednak nie są takie szybkie.
Woffinden tracił punkty do czołówki Grand Prix i w końcu zdecydował się na zmiany. To był strzał w dziesiątkę. Na jednostkach Kowalskiego dwukrotny mistrz świata wygrał w ostatni weekend turniej Grand Prix Polski w Gorzowie i Łańcuch Herbowy Ostrowa dzień później. Z zachwytem komentował możliwości nowego sprzętu.
ZOBACZ:Jacek Frątczak zostanie w Toruniu? Wkrótce się dowiemy
Dziś Kowalski nie może narzekać na brak klientów. Jest uważany za jednego z czterech najlepszych tunerów na świecie, obok Johnsa, Flemminga Graversena i Antona Nischlera. To dochodowy biznes. Przygotowanie jednego silnika to ok. 20 tys. zł, a w trakcie sezonu przez warsztat czołowego tunera przewija się ich kilkadziesiąt plus serwisy jednostek.
Droga do tego sukcesu nie była łatwa. Warsztat w Cierpicach pod Toruniem to dziś rozbudowany zakład, imponujący wyposażeniem i zaawansowaną technologią. Wszystko oparte na oprogramowaniu komputerowym, które zapewnia precyzję przy obróbce silników. Wiele tunerowi dała trwająca lata współpraca z Tomaszem Gollobem.
Kowalski zainwestował już grubo ponad milion złotych. - Sama wiedza nabyta przez lata to dzisiaj nie wszystko. Ważne jest przede wszystkim, jakim zapleczem technologicznym się dysponuje - mówił niedawno w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego. Na wyposażeniu warsztatu są m.in. hamownia, supernowoczesna wyważarka wałów korbowych.
Teraz brakuje mu już tylko jednego - mistrza świata w stajni. Ten cel w tym sezonie mogą spełnić Woffinden, ale także Janowski czy Zmarzlik.