To był dla pana najtrudniejszy miesiąc w karierze żużlowej?
- Chyba tak. Były wcześniej traumatyczne przeżycia, śmierć zawodnika, przerabiałem spadek z ligi przerabiałem, tragedię Darcy Warda. W Toruniu wszystko skumulowało się w kilku tygodni. Obraz tego zadania była inny: mieliśmy mieć Grega wracającego Adriana, perspektywa wygrania dwóch spotkań u siebie wydawała się bardzo realna, Spotkałem się z problemami, których wcześniej sobie nie wyobrażałem.
Gdyby znał pan skalę wyzwania, zdecydowałby się pan podpisać umowę na ten miesiąc?
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że na 100 procent tak. To było karkołomne przedsięwzięcie, czas bardzo stresujący, codziennie zaskakiwały nas nowe informacje. Walka o Jacka Holdera, informacje z teamu Grega kontuzji, powrót i upadek Pawła, samolot Jensena. Najbardziej żałuję meczu w Rybniku. Byliśmy świetnie przygotowani, a plany znowu pokrzyżował nam pech.
W decydującym meczu z MrGarden GKM zaryzykował pan, radykalnie zmieniając nawierzchnię.
- Mieliśmy jasną wizję przeciwnika. Grudziądzanie sprzętowo i mentalnie zwykle dobrze czuli się na Motoarenie, dlatego od początku przygotowywaliśmy się na przyczepnym torze. Materiał na Motoarenie podlega bardzo małej kontroli, wyregulowanie odpowiedniej ilości wody graniczy z cudem, trzeba więc dopasować się do warunków atmosferycznych, a nie odwrotnie. To była dobra decyzja. Cały mecz to my prowadziliśmy. Liczyłem na piątkę z przodu i gdyby nie pewne błędy i niepotrzebne straty punktów tak właśnie by było.
ZOBACZ: Co z Grigorijem Łagutą i weryfikacją tabeli PGE Ekstraligi?
Co dla pana jest największym osiągnięciem w ciągu tych kilku tygodni?
- Moja pracę najlepiej niech ktoś oceni z zewnątrz. Osobiście cieszę się z obdarzenia zaufaniem i uruchomienia Pawła Przed-pełskiego i sukcesu w postaci Jacka Holdera. Bez niego nie byłoby utrzymania. To była akcja zespołowa, która wymagała także wyłożenia sporych pieniędzy. Było dużo drobnych elementów, które złożyły się na całość i dały nam 4 punkty: komunikacja, współpraca, analiza, konstruktywne treningi. Na samym końcu widzieliśmy zespół i to, co zobaczyłem po meczu z Grudziądzem uważam za swój największy sukces.
Zostawił pan w Toruniu Jacka Holdera. Powinien być brany pod uwagę przy ustalaniu składu na kolejny sezon?
- To jest zawodnik z nowego pokolenia, przed nim jest przyszłość. To niezwykle spokojny, wyważony chłopak. Ma świeży umysł, potrafi słuchać, analizować, nie podopala się, jestem pod dużym wrażeniem.
Jack zamiast Chrisa w składzie Get Well 2018?
- A dlaczego? Może Holder obok Holdera: to może być niezła perspektywa. Spotkałem się z opiniami, że analiza mentalna zawodników nie ma sensu, bo żużel to bardzo prosty sport i wszystko zależy od sprzętu. Mało kto zdaje sobie sprawę, ile trzeba mieć wiedzy jako menedżer, jak trzeba umieć dobrać zespół i umieć go wysłuchać. Psychologia w żużlu jest bardzo niedoceniana, a jazda Chrisa w ostatnich meczach sezonu jest najlepszym dowodem jej znaczenia.
Derby Pomorza. Tysiące kibiców na Motoarenie. Kto był i dopi...
Powiedział pan, że wiele się powinno zmienić w toruńskim klubie. Co konkretnie?
- Nie miałem na myśli organizacji klubu, bo jestem pod wielkim wrażeniem Get Well. Zwłaszcza Asi Sikorskiej, Jakuba Michalskiego i prezes Ilony Termińskiej. Te trzy osoby stworzyły mi genialne warunki do pracy. Od początku czułem, że traktowali jak swojego. Wiele innych zmian już dokonaliśmy w ostatnich tygodniach, one muszą zostać jedynie utrwalone. Nie jest wielką niespodzianką, że trzeba dokonać korekt w składzie. Wiele mówi się o torze na Motoarenie, trzeba nauczyć się go kontrolować, zmodyfikować nawierzchnię, może jeszcze poprawić wyposażenie techniczne na stadionie.
To proszę jasno i konkretnie: zostanie pan w Toruniu?
Skomplikowany temat. Wydawało mi się, że ze względu na pewne sprawy z przeszłości będę w Toruniu czuł się gorzej, że to będzie sytuacja mało komfortowa. Tymczasem czułem się znakomicie. Nie można przejść obojętnie obok tego, co działo się w parkingu po 15. biegu meczu derbowego. A moja przyszłość? To nie jest nawet kwestia oferty, ale wielu innych czynników. Powiem szczerze: chciałbym zostać, ale nie wiem, czy jestem w stanie to pogodzić z innymi sprawami w moim życiu. Zawodnikom zawsze przed meczem zalecam cierpliwość, teraz proszę o to kibiców.
Kto zostanie mistrzem Polski?
- Jedna z czterech drużyn. Na dziś, zupełnie odkładając osobiste sympatie, to chyba Falubaz wygląda najsolidniej. To najrówniejszy zespół, inni mają różne problemy, zwłaszcza zdrowotne. Ale w ubiegłym roku też to tak wyglądało, a w półfinale lepszy był Toruń.
Sportowe Podsumowanie - odcinek 22.