https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tylko ja cię kocham

Karina nie widziała synka od trzech miesięcy. Łukasz czeka na spotkanie z córeczką od 6 lat.

- Jeśli były mąż lub żona utrudniają kontakty z dzieckiem w trakcie rozwodu, można wystąpić do sądu o zabezpieczenie udzielania kontaktów. Jeśli ktoś je nadal utrudnia, sąd może ukarać go grzywną. Jednak zdarza się, że rodzice odwołują się od takich wyroków, znowu sprawa trafia do rozpatrzenia, a to są kolejne miesiące, gdy dziecko nie ma kontaktów z drugim rodzicem. To przykre, ale niektóre pary postępują nieodpowiedzialnie i cała sprawa kończy się tak: albo któreś z rodziców odpuści i zacznie myśleć o dziecku, albo, niestety, dziecko nie będzie już chciało kontaktów z tą drugą stroną - mówi Iwona Pydych, sędzia Sądu Rodzinnego w Bydgoszczy.

- Zostało mi po nim trochę zabawek, które zabrałam, gdy wyprowadzałam się z domu. Tylko tyle - Karina ma 26 lat. Wygląda jak modelka. Smutna modelka. - Nie rozmawiałam z synkiem od tylu dni. Nie wiem, co się z nim dzieje. Walę głową w mur. Nikt nie chce mi pomóc. Policja mówi, że to sprawa rodzinna. Nie będą interweniować. Nie ma orzeczenia sądu o ustaleniu kontaktów z Sebastianem.

Dopóki sąd nie da nam rozwodu, ja dziecka nie zobaczę! Raz mignął mi w oknach domu. Potem jego babcia chyba kazała mu się schylić i już w oknie nie było nikogo. A ja stałam na dworze i wołałam - Sebastian, Sebastian!... Ochrypłam. Poszłam do siebie. Sama. Jeszcze kilka miesięcy temu syn śpiewał dla mnie piosenki i malował laurki. Dziś, gdy chcę się z nim spotkać, krzyczy, że nie chce i chowa się w innym pokoju - przynajmniej tak mówią moi teściowie.

Łukasz też wykrzykiwał imię córki, gdy żona zamknęła się z nią w domu i nie chciała go wpuścić. - Natalka, Natusia... Ostatni raz widział ją sześć lat temu. Miała wtedy 10 lat. - Nic o niej nie wiem. Chyba wyrosła na śliczną dziewczynę. Jej mama też była piękna.

Rozwiedli się, bo Łukasz spotkał inną kobietę. To była jego wina. Na sprawie rozwodowej sąd przyznał opiekę nad dzieckiem żonie - jemu wyznaczono dwa dni w tygodniu po dwie godziny widzenia z dzieckiem. Próbował to egzekwować. Walczył. Córki już nigdy nie zobaczył.

Na złość temu drugiemu
Dwójka ludzi przestaje się kochać. Nie chce już dalej ze sobą żyć. Kochają jednak swoje dzieci. Jednak zdarza się, że nie umieją oddzielić miłości do dziecka od nienawiści do swoich "byłych". - Żona wyprowadziła się z domu. Zabrała trochę rzeczy, kota i Natkę. Wtedy widziałem je po raz ostatni. Do rozwodu nie znałem ich adresu. Mieszkała ponoć u teściowej, ale ta, gdy pukałem do drzwi, zawsze mówiła, że ich nie ma. A ja przecież słyszałem, jak z magnetofonu ktoś puszcza Arkę Noego - to był wtedy ulubiony zespół Natusi. Dałbym sobie rękę uciąć, że słyszałem odgłos jej kroków. Zawsze tak szybko biegała po domu. Kopałem w drzwi. Teściowa groziła, że wezwie policję. Przestawałem kopać - zaczynałem myśleć. Przecież jeśli Natalka tam jest, to słyszy jak się zachowuję. Nie chciałem, by mała miała z mojej winy takie wspomnienia. Odchodziłem. Wracałem na następne wyznaczone sądownie widzenie. Znowu ich nie było. Mogłem się poskarżyć w sądzie, przyjść z policją, ale tego wolałem swojemu dziecku nie robić.

Dziecko dla wielu rozwodzących się par, to świetne "narzędzie", żeby upokorzyć partnera, ukarać go i zniszczyć... Żona Łukasza stwierdziła, że skoro on chce się rozstać, dostanie za swoje. Od tego czasu minęło już 10 lat. Złość żonie nie minęła. - Nie chciałam, żeby widywał córkę. Po co jej taki ojciec, który nie jest odpowiedzialny. Po co miał ją nastawiać przeciwko mnie. Czego on w ogóle od nas chciał? My sobie na nowo życie budowałyśmy. Bez niego. Niech wie, co to znaczy samotność. Ma to na własne życzenie. Przecież tego chciał zostawiając nas dla innej kobiety... Ja innego mężczyzny nie znalazłam i nie szukam. Moja córeczka jest najważniejsza. Dla niej żyję.

- Dzieci potrzebują obojga rodziców. Obojętnie czy są oni małżeństwem czy nie - mówi psycholog, Ewa Wyrzykowska - Dziecko na zawsze pozostanie dzieckiem swojej mamy i swojego taty. Gdy utrudnia się kontakty z jednym z rodziców, traci poczucie bezpieczeństwa. Cały jego świat się wali. Zaczyna się kurczowo trzymać rodzica, z którym jest. Niestety, on często przelewa swoje emocje na dziecko, swoją złość i agresję. A to wpływa destrukcyjnie na jego psychikę.

Kontakt ponad rozwodem
Łukasz do dziś wysyła do córki kartki. Pisze, że ją kocha, że za nią tęskni, pisuje co ciekawego stało się w jego życiu, a także o sprawach, o których chciałby z nią porozmawiać.. - Nie wiem, czy ona je dostaje. Ale ja czekam. Ciągle czekam na jakiś sygnał. Czasami wieczorami siadam i myślę o tym, ile zła zrobiliśmy naszemu dziecku. Czy dobrze zrobiłem, że w pewnym momencie przestałem walczyć, czy ona to zrozumie? Przecież dla dziecka, dla jej spokoju przestałem wystawać pod ich domem. Przestałem wzywać policję, by ułatwiła mi kontakt z dzieckiem. Przecież to chore - tatuś przychodzi z policjantami po to, by przytulić córeczkę.

W grze o dziecko czy grze dzieckiem nikt nie wygrywa. Przegrani są rodzice, a przede wszystkim dziecko. - Dziecko kocha oboje rodziców - mówi psycholog, Anna Kobierecka - Gdy się je izoluje, czuje się odrzucone. Skutki takiego postępowania na zawsze odbiją się na dziecku. W przyszłości może nie umieć tworzyć relacji z innymi ludźmi, nie nauczy się zaufania do drugiej osoby. To kalectwo psychiczne.

Nie żona, nie matka
- Od kiedy zostałam żoną, stałam się osobą drugiej kategorii. Miałam tylko sprzątać, zajmować się dzieckiem i siedzieć w domu - mówi Karina, dziś studentka szkoły plastycznej. - Siedziałam w pięknym domu osaczona przez jego rodzinę. Wszystko co robiłam, było złe. Źle się ubierałam, źle gotowałam i źle wychowywałam dziecko.
Mąż Kariny ma spółkę rodzinną ze swoim ojcem. Pieniądze nigdy nie były problemem. - Chciałam pracować, kazał mi wykrawać puszki z metalu w swoim zakładzie. Dostałam stolik przy toaletach i tam razem innymi pracownikami wykrawałam metal. Potem przeniosłam się z warsztatem do domu. Kilka razy dziennie byłam sprawdzana przez kogoś z rodziny czy dobrze pracuję. I w domu, i przy warsztacie.

Burza w rodzinie zaczęła się po czterech latach. Mały podrósł i można go było posłać do przedszkola. - Chciałam się kształcić, zacząć studia, nie być tylko kurą domową zamkniętą w złotej klatce - Karina zbuntowała się po raz pierwszy. Za własne pieniądze rozpoczęła studia plastyczne. - Potem zostałam wezwana do notariusza. - Miałam podpisać jakieś papiery. Nie chciałam. Próbowali mi podsunąć dokumenty o rozdzielności majątkowej. Za karę był pozew rozwodowy, a mąż ze współwłaściciela firmy stał się jej pracownikiem za 1500 złotych miesięcznie.

Sebastian ma 5,5 roku i od trzech miesięcy nie widział mamy. Nie rozmawia z nią. Nie chce podejść do telefonu. Zresztą mąż Kariny przestał obierać jej połączenia. - Zabrał go po wakacjach. Po prostu nie oddał mi go i powiedział, że nigdy nie odda. Tak, po prostu... Poszłam po syna z policją. Okazało się, że póki nie będzie rozwodu i sąd nie orzeknie, komu da opiekę nad synem, nie ma sposobu bym porozmawiała z Sebastianem.

Widziała go raz. Przez 30 sekund. W obecności policji mąż uniósł syna nad płotem i pokazał go Karinie. Policjant pytał chłopca, czy chce rozmawiać z mamą. Mały był przerażony i krzyczał, że nie chce! Innym razem, gdy stała przed domem, dziadkowie wyprowadzili jej syna tylnym wyjściem, zapakowali do samochodu i odjechali z piskiem opon. - To było jak filmie, jak w koszmarze. Stałam i nie wierzyłam własnym oczom. Mały chyba leżał na tylnym siedzeniu, ale na chwilę podniósł się i widziałam, jak patrzy na mnie zza tylnej szyby. Co oni robią mojemu dziecku?
Chłopiec powinien chodzić do zerówki. Nie chodzi, bo ciągle przedstawiane są zwolnienia lekarskie. - Pewnie boją się, że porwę dziecko z przedszkola - zastanawia się Karina. - Boję się, że jak już się to wszystko z rozwodem wyjaśni, Sebastian nie będzie chciał mnie widzieć. To małe dziecko, tak łatwo je nastawić, przekupić. To mnie najbardziej martwi. Tęsknię. Dlaczego on robi to dziecku? To bestialstwo.

Tatuś to mięczak
Karina jest na skraju załamania psychicznego, nie wie, czy dotrwa do sprawy rozwodowej. - Chciałabym, żeby mój syn wyrósł na mądrego, uczciwego człowieka.
Czy to możliwe, skoro cały czas wtłacza mu się filozofię rodziny mojego męża: pieniądze są najważniejsze, a jego matka to wariatka?

Łukasz to też wariat. Wariat taki, że go mamusia Natalii musiała pobić i zepchnąć ze schodów. Tatuś to też mięczak i pewnie Natalii nie kocha, bo się z nią nie kontaktuje. Nie dzwoni i nie przysyła prezentów. Tatuś wybrał lepsze życie i mieszka w Niemczech. Na pewno z inną kobietą. Ale my damy sobie radę - z mamusią damy radę sobie same. Bo kobiety muszą się trzymać razem i jesteśmy przyjaciółkami. Taki był sens listu, który Łukasz niedawno dostał od swej 16-letniej córki. Nie widział jej sześć lat. Od czasu rozwodu.

- Źle mówić o drugim rodzicu to krzywdzenie dziecka. Tata lub mama do czasu rozwodu byli dobrzy, mili, dawali poczucie bezpieczeństwa, a teraz to, którego nie ma, staje się demonem, złem wcielonym - mówi Anna Kobierecka. - Dziecko z takimi myślami nie potrafi sobie poradzić. Ono lubi jasne sytuacje. Tylko to daje poczucie bezpieczeństwa.


Monika jest w trakcie sprawy rozwodowej. Wszystko odbywa się kulturalnie, bez kłótni i wyzwisk. - Nie utrudniam mężowi kontaktu z synem. Przecież się kochają i są bardzo związani. Ale boję się, że któregoś dnia dziecko do mnie nie wróci. Że mi je zabierze i już nie odda. To irracjonalne, ale takie rzeczy się zdarzają.

Maja Erdmann
[email protected]

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska