https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tylko Resursy żal

Małgorzata Wąsacz [email protected]
Tak wygladała ulica Jagiellońska pod koniec XIX  wieku.
Tak wygladała ulica Jagiellońska pod koniec XIX wieku.
Ulicę Jagiellońską zapamiętał dokładnie, a szczególnie Resursę Kupiecką przy Jagiellońskiej 25. - Tam jako kilkuletni chłopiec mówiłem wierszyki, tam bałem się gwiazdora. Tylko na zawodach zapaśniczych nie byłem, bo niestety dzieci na nie nie wpuszczano - wspomina Mieczysław Michał Finlekstein.

     Pan Mieczysław - z zawodu nauczyciel, pracował w oświacie, przez wiele lat kierował Milicyjną Izbą Dziecka w Bydgoszczy - zamyśla się:
     -_ Jeszcze dziś mam przed oczyma ten piękny, piętrowy budynek. Na dole znajdowały się pomieszczenia, w których kupcy zbierali się na obrady. Była też restauracja. Przed wojną prowadził ją słynny bydgoski restaurator pan Sentkowski. Lokal nie należał do najtańszych. Jadali w nim przede wszystkim Polacy, bo Niemcy najczęściej spotykali się w niemieckim kasynie cywilnym i należącej do niego ogromnej restauracji, przy ul. Gdańskiej 20. Piętro Resursy zajmowała ogromna sala ze sceną. To nie będzie przesada, jeśli powiem, że z powodzeniem mogło się w niej bawić tysiąc osób. A okazji ku temu nie brakowało. To właśnie w Resursie odbywały się bale karnawałowe słynne na całą Bydgoszcz, na których bawili się kupcy. Organizowano tutaj również imprezy noworoczne i gwiazdkowe oraz bale charytatywne.Tylko studniówek tu nie było. Przed wojną gimnazja były zbyt "moralnie" prowadzone, by młodzież prowadzić na zabawę do lokalu. Studniówki odbywały się na szkolnych korytarzach. Dziewczęta obowiązkowo ubierały białe bluzki i granatowe spódniczki, a chłopcy białe koszule i mundurki. Dziś jest zupełnie inaczej...
     
Bliska sercu
     Romuald Pilaczyński pochodzi z rodziny kupieckiej. 19 marca 1924 roku jego ojciec - Józef Pilaczyński - otworzył "Specjalny Magazyn Wypraw", czyli sklep z materiałami bławatnymi przy ul. Gdańskiej 14, zaraz przy Hotelu "Pod Orłem". Na brak klientów nie mógł narzekać. W Bydgoszczy było powszechnie wiadomo, że kto wydawał za mąż córkę, wyprawkę ślubną, a później tę dla dzieci - kupował u Pilaczyńskich. Józef Pilaczyński nie wrócił z wojny. Został zamordowany w Katyniu. W 1945 roku jego żona Zofia wraz z Romuladem uruchomili sklep i prowadzili go do 1949 roku. Potem, przez 15 lat, Romulad Pilaczyński pracował w spółdzielczości. Ostatnia funkcja, którą pełnił, to kierownik ds. technicznych Spółdzielni Pracy "Zenit" w Bydgoszczy. Był również dyrektorem biura "Automobilklubu Bydgoskiego" oraz pełnił różne funkcje społeczne we władzach Polskiego Związku Motorowego, zarówno szczebla okręgowego, jak i zarządu głównego. Jest też Honorowym Prezesem "Automobilklubu Bydgoskiego" oraz zarządu okręgowego PZMot.
     O Resursie wie wszystko, bo to budynek, który zapisał się w historii jego rodziny. - _Resursa była siedzibą Zrzeszenia Kupców Samodzielnych, które powstało w 1909 roku. Skupiało wszystkich kupców, bo przed wojną było nie do pomyślenia, by kupiec funkcjonował poza środowiskiem. Jednym z jego założycieli był mój wujek Roman Stobiecki. Mój tata również bardzo aktywnie w nim działał
- opowiada. Pokazuje jednodniówkę wydaną z okazji 40-lecia istnienia zrzeszenia. Szczegółowo opisano w niej historię kupiectwa bydgoskiego do 1949 roku.
     Dowiedzieć się możemy, że cztery lata do zakończeniu wojny w związku było zrzeszonych 1170 kupców, najwięcej w branży drobnych kupców - 251 i spożywczo-warzywniczej - 208, a najmniej w elektrycznej - 46. Natomiast przedstawicieli handlowych było 67. - W broszurce można również znaleźć informację, że na zakup gmachu złożyli się wszyscy członkowie związku. Budynek wybudowano najprawdopodobniej w drugiej połowie XIX wieku. Został zakupiony i odremontowany w latach 1923-1925. 15 lutego 1925 roku uroczyście go poświęcono i oddano do użytku - dodaje pan Romuald.
     Wenty z nagrodami
     
Do Resursy rodzice często go zabierali. - Miałem wtedy kilka lat, może z dziesięć, dwanaście. Pamiętam pewien bal kupców. Moja mama została jego królową! Ale nie bale były mi w głowie. Mnie szczególnie interesowały wenty, czyli kiermasze organizowane na cele dobroczynne. Towarzyszyły im gry i zabawy oraz loterie fantowe, na których można było wygrać ciekawe nagrody. To dopiero było wydarzenie, które uwielbiali kilkuletni chłopcy, właśnie tacy jak ja - wspomina.
     Tablica na pamiątkę
     
W czasie wojny budynek Resursy został bardzo mocno zniszczony. W latach 1945-49 członkowie zrzeszenia odremontowali obiekt za własne pieniądze. Nie zapomnieli o kupcach zamordowanych przez hitlerowców w czasie wojny. Tablicę z ich 47 nazwiskami wmurowano w odrestaurowanym obiekcie. Przeniesiono ją do kościoła farnego w 1970 roku, gdy Resursę zburzono. Dlaczego zburzono, nie wiadomo. Prawdopodobnie trzeba było poszerzyć ulicę, a Resursa przeszkadzała. A może jej strop nie wytrzymywał obciążenia i groziło jej zawalenie...
     Zapasy w ogrodzie
     
Na tyłach Resursy rozciągał się olbrzymi ogród z muszlą koncertową. W lecie w ogrodzie rozstawiano stoliki, przy których mieściło się nawet 300-400 osób. Kelnerzy serwowali golonkę, flaki piwo... Na co kto miał ochotę, to zamawiał. Jednak najczęściej bydgoszczanie zaglądali do ogrodu na zawody zapaśnicze.
     - To właśnie tutaj występował słynny Zbyszko Cygankiewicz. Był też zapaśnik, który ukrywał twarz pod maską, więc nosił przydomek "Czarna Maska". Podczas zawodów w zawsze było bardzo tłoczno, choć można było wejść jedynie "za wstępem". Dzieci nie wpuszczano pod żadnym pozorem - wspomina Mieczysław Michał Finkelstein.
     Pojemny szpital
     
W pobliżu Resursy Kupieckiej znajdował się budynek Szpitala Garnizonowego. Mieścił się na rogu ulic Jagiellońskiej i 3 Maja. - Budowano go dwa lata. W 1852 roku został oddany do użytku. Był wówczas największym szpitalem w mieście - mówi Marek Jeleniewski, autor wielu książek i publikacji o Bydgoszczy.
     Alojzy Bukolt, który do wybuchu II wojny światowej pracował na różnych stanowiskach w Instytucie Wydawniczym Biblioteka Polska, a po wojnie był dyrektorem Okręgowego Zarządu Kin i Centrali Rozpowszechniania Filmów, doskonale pamięta ten budynek. - Był z czerwonej cegły. W czasie wojny tata tam leżał. Razem z mamą często go odwiedzaliśmy - wyjaśnia.
     Zbigniew Raszewski w "Pamiętniku gapia" pisze: "Gmach szpitala był wyjątkowo pojemny. Krył w sobie pomieszczenia, których istnienia przypadkowy przechodzień nie podejrzewał, a mianowicie cerkiew prawosławną i salę teatralną na pierwszym piętrze. W cerkwi nigdy nie byłem, choć bywali tam moi rodzice i koledzy. Natomiast w sali teatralnej bywałem często i jako widz, i jako aktor. (...) Do budynku przylegał pawilon, w którym znajdowała się również sześcioklasowa szkoła powszechna, do której chodziłem od jesieni 1931 do wiosny 1937, pomyślnie ją wtedy ukończywszy. Szkoła miała prawa państwowe, ale była prywatna, utrzymywana przez stowarzyszenie "Rodzina Wojskowa". Stąd mecenat wojska, siedziba udostępniona przez wojsko i uprzejme zainteresowanie nam okazywane, Nie dość, że wolno nam było użytkować salę teatralną w głównym gmachu, to jeszcze sam generał Thommee zaszczycał nasze przedstawienia swoją obecnością na widowni. Uczestniczył też w różnych uroczystościach naszej szkoły, m.in. wbił "gwóźdź" pamiątkowy do naszego sztandaru. Ta uroczystość odbywała się przed fasadą głównego gmachu i mam z niej zdjęcia..."
     Po wojnie pawilon szkoły zburzono. Natomiast w gmachu szpitala mieścił się Komitet Wojewódzki Partii, a na jego zapleczu szkoła partyjna. Dziś znajduje się tutaj Akademia Medyczna. Kilka lat temu "wyprowadził" się stąd Urząd Skarbowy, który wcześniej wspólnie z Akademią zajmował budynek.
     Regencja tu rezyduje
     
Spacerując przedwojenną ulicą Jagiellońską, od szpitala i Resursy w stronę ul. Gdańskiej, mijało się gmach dzisiejszego Urzędu Wojewódzkiego. - Wybudowano go w XIX wieku na potrzeby regencji. W owym czasie Prusy były podzielone na prowincje. Do poznańskiej należała m.in. regencja bydgoska. Wygląd budynku, będącego jej siedzibą, znacznie się nie zmienił przez te niemalże dwieście lat, choć dwukrotnie go poprawiano - wyjaśnia Marek Jeleniewski.
     Po drugiej stronie ulicy
     
Przejdźmy na chwilę na drugą, prawą stronę Jagiellońskiej (mało widoczną na naszej pocztówce). - Przez te dziesiątki lat prawie w ogóle się nie zmieniła. Na narożniku z Mostową przed wojną była Bydgoska Kasa Oszczędnościowo-Pożyczkowa. Dalej ciągnęła się poczta, potem gmach NBP - wspomina Mieczysław Michał Finkelstein.
     Co się zmieniło? Oczywiście pojawiło się rondo, o którym jeszcze w okresie międzywojennym można było w Bydgoszczy tylko pomarzyć.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska