Od 1 stycznia osiem kamer jednocześnie obserwuje życie w szkole na zewnątrz i wewnątrz budynku. Zainstalowane są przed wejściem, w toaletach i szatniach. Obraz automatycznie zapisuje się na dysku komputera, bez problemu można powiększyć poszczególne klatki i odtworzyć nawet te sprzed miesiąca. Kamery nagrywają tylko wtedy, gdy w polu ich "widzenia" coś się porusza. W nocy pracują na podczerwieni. Te zewnętrzne są podgrzewane, więc nawet przy znacznych mrozach nie grozi im zamarznięcie. Sprzęt kosztował 10 tys. zł, z czego większość pokryły wpłaty od sponsorów. Jakie są efekty podglądania?
- Po pierwsze, zaobserwowaliśmy brak wejść do szkoły osób z zewnątrz. Wiemy, że wcześniej pojawiali się czasami choćby dilerzy narkotyków - mówi dyrektor Jan Kiełkowski. - Zdarzały się też wymuszenia na uczniach pierwszych klas, mieliśmy dla nich wydzielone osobne toalety na parterze. Teraz jest to zupełnie niepotrzebne. Nie ma kradzieży w szatniach, nie ma niszczenia mienia szkoły.
Wcześniej bywało i tak, że krewki uczeń wyrwał kran ze ściany, ktoś inny zniszczył drzwi. Szkoła planuje zakup kolejnych kamer, które będą zainstalowane na korytarzach, przy kuchni i stołówce.
Podglądający sprzęt jest bezpieczny, bo gdyby ktoś chciał go zniszczyć, to zostanie nagrany. Poza tym trzeba by uderzyć w niego z siłą dziesięciu ton.
- Polecam to rozwiązanie każdej placówce - zachwala dyr Kiełkowski. - Uczniowie mogą dzięki niemu czuć się bezpieczniej, a szkoła też ma mniej problemów.
