- Wyrok nigdy nie będzie satysfakcjonujący. Ta rana zostanie do końca życia. Mam dwójkę maleńkich dzieci, które muszę wychować - powiedziała wdowa Małgorzata Kwolek.
Wydając wyrok sędzia wzięła pod uwagę fakt, że jadąc samochodem na studia z kolegami, z Głogowa do Wrocławia, Piotr U. znacznie i umyślnie przekroczył dozwoloną prędkość. Na drodze na wysokości miejscowości Miłosna za Lubinem stracił panowanie nad samochodem i uderzył w przydrożny, betonowy przystanek autobusowy. Siła uderzenia była tak duża, że przystanek rozpadł się w drobny mak.
Na tym odcinku drogi obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Według zgromadzonych przez śledczych materiałów dowodowych, samochód należący do Piotra U. jechał z prędkością nie mniejszą niż 132 km/h, ale mogło to być również 160 km/h.
- Piotr U. jadąc w kierunku Wrocławia naruszył umyślnie zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że prowadził pojazd z prędkością co najmniej 132 km/h przy ograniczeniu prędkości do 50 km/h. Ta prędkość nie była prędkością bezpieczną - powiedziała sędzia Julita Marek ogłaszając wyrok. - Wymierzam mu za to karę trzech lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności.
Oprócz tego Piotr U. musi zapłacić również 30 tys. zł zadośćuczynienia dla wdowy Małgorzaty Kwolek i dwójki jej dzieci. Rodziny pozostałych dwóch zmarłych mężczyzn doszły do porozumienia z firmami ubezpieczeniowymi w sprawie odszkodowań za śmierć bliskich i nie domagały się tego przed sądem.
- Zdaniem sądu sprawstwo i wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości - uzasadniała wyrok Julita Marek. - Zeznania oskarżonego stoją w sprzeczności z zebranym materiałem dowodowym. Zdaniem sądu są wynikiem obranej przez oskarżonego linii obrony albo oskarżony nie jest w stanie sam przed sobą przyznać się do błędu i nie dopuszcza do siebie myśli, że to jego sposób jazdy był przyczyną śmierci bliskich mu osób - dodała sędzia.
Piotr U., który nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, zeznał w sądzie, że zanim stracił panowanie nad samochodem na drogę wyjechało mu inne auto. Jednak zebrane w sprawie dowody nie dały jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy takie auto w ogóle istniało. Nawet film zarejestrowany przez kamerę zamontowaną w aucie Piotra U. nie pokazuje innego samochodu.
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Piotr U. nie chciał rozmawiać po wyjściu z sali rozpraw. Nie wiadomo czy będzie składał apelację.
- Moje życie zostało przerwane. Musze układać je na nowo, ale robię to przede wszystkim dla moich dzieci. Nie mnie jest osadzać skazanego. On musi z tym żyć, podobnie jak my, ale konsekwencje prawne również musi ponieść - mówiła Małgorzata Kwolek. - Mam dwójkę maleńkich dzieci, które teraz muszę wychować i przekazać im to wszystko co się dzieje. Dla nich muszę teraz być dzielna i silna.