Uroczystość miała wyjątkową oprawę. Kazimierz Piwkowski przybył do Urzędu Miejskiego ze swoją żoną Leokadią, byli też jego przyjaciele, sąsiedzi, członkowie rodziny, burmistrz Żnina, przewodniczący Rady Miejskiej i grupa radnych.
Z prośbą o nadanie tytułu panu profesorowi wystąpił we wrześniu 2007 roku do włodarza stolicy Pałuk prezes Żnińskiego Towarzystwa Kulturalnego - Stefan Czarnecki. Oto, jak umotywowano propozycję: "Pan Kazimierz Piwkowski założył zespół Fistulatores et Tubicina - tores Varsovienses, z którym koncertował po całym świecie. Grał również w orkiestrze Polskiego Radia pod batutą Stefana Rachonia, był też fagocistą Filharmonii Narodowej oraz prorektorem Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie. Pasją profesora jest budowa i renowacja starych instrumentów. Kazimierz Piwkowski spędził część swego życia poza granicami naszego kraju, zawsze jednak był związany ze Żninem".
Burmistrz i radni już dawno podjęli uchwałę w sprawie nadania profesorowi tytułu, jednak sam uhonorowany, ze względów organizacyjnych, na sesję wówczas przyjechać nie mógł. Dlatego spotkanie odbyło się wczoraj, zainaugurowane odśpiewaniem przez Chór Moniuszko "In te Domine speravi" autorstwa Josquina de Pres. Później burmistrz i przewodniczący rady - Lucjan Adamus, wręczyli bohaterowi spotkania odznakę Honorowego Obywatela Gminy Żnin oraz... kartę uprawniającą do bezpłatnego parkowania w centrum stolicy Pałuk.
Jesteście mi tak bliscy...
- Wszędzie, gdziekolwiek się znajdowałem, moje myśli dążyły do Żnina - wyznał uhonorowany. - To za sprawą mojej żony - żninianki, krewnych, znajomych. Żnin to najcudowniejsze miejsce w Polsce. Ten budynek, w którym teraz się znajdujemy (ratusz - przyp. red.), budował śp. Zygmunt Szmyt, mój kolega z ławy szkolnej... A weźmy kolejnego żninianina, nieżyjącego Tadeusza Małachowskiego. Z nim spędziłem część jego życia i działalności w Warszawie. A będący dziś wśród nas Eda Kapłoński - mój serdeczny przyjaciel... Pomagał mi w rekonstrukcji instrumentów. Spójrzmy dalej - Zbyszek Dolski - wsparł w pracach nad rekonstrukcją puzonu, Tomek Gronet - zrobił film biograficzny, który wspaniale łączy opowieść o mnie z promocją Żnina. Mógłbym długo wymieniać, nikogo z was nie chcąc ominąć. I pokazać, jak jesteście mi bliscy, a poprzez was i Żnin.
Słynni bracia
- Zamiłowanie do muzyki mam po ojcu i dziadku. A moja babcia, zamiast czytać o Czerwonym Kapturku, śpiewała historie biblijne... Później w szkole oceny miałem różne, ale z historii byłem celujący!
Kazimierz Piwkowski zwrócił się też do śpiewaków: - Na waszym chórze uczyłem się muzyki! Tych pieśni słuchałem mając 3 lata! Wasza intonacja, brzmienie... - śpiewacie znakomicie, co jest niewątpliwą zasługą waszej dyrygentki. To rzeczowa ocena, bo byłem w jury konkursów międzynarodowych! Ale musicie dbać o młody narybek!
Profesor zdradził przy okazji, że gdy powstawał jego zespół, myślał nawet, żeby zamiast "Varsovienses" w nazwie był człon odwołujący się do Żnina... - Ale ówczesna władza tego nie podchwyciła...
- Podczas programów o mnie realizowanych, w notkach biograficznych, encyklopediach - wszędzie i zawsze była mowa o Żninie, bo nigdy się tego Żnina nie wstydziłem. Pamiętam, kiedyś w Australii podszedł do mnie po koncercie Polak długo tam już mieszkający. I mając przy sobie notkę biograficzną pyta: "A co w Żninie porabiają panny Bykowskie?" Szybko się okazało, że jako student pracował niegdyś na wykopaliskach w Biskupinie. A w soboty z przyjaciółmi jeździł na potańcówki do Żnina. Stąd zapamiętał, jak podkreślał, urodziwe panny Bykowskie...
Profesor opowiedział zgromadzonym w auli i taką anegdotę: - W filharmonii, gdy mieliśmy przerwy w koncertach, czasem oglądało się telewizję. I był kiedyś teleturniej dla młodzieży. Prowadzący powiedział: "Wymień dwóch słynnych braci ze Żnina". Padła odpowiedź: "Bracia Piwkowscy!"
Może założę zespół w Żninie?
- Chciałem, po rozmowie z burmistrzem Żnina i planach związanych z hejnałem, powiesić na wieży ratuszowej dzwonki, które świat objechały... Ale proboszcz Talaczyński mnie wyprzedził...
- Myślę jednak, jak podkreślić swoją obecność w Żninie? Może założę zespół muzyki dawnej. Choć dziś jest moda bardziej na "szarpane druty"... Ale czasem trochę spokoju w muzyce by się przydało...