Janusz Kwiatkowski jest jednym z wielu właścicieli działek przy ul. Spokojnej. Miasto planuje poszerzenie tej ulicy o jeden pas ruchu. Przewiduje to plan zagospodarowania przestrzennego. Także w wypisie z ewidencji gruntów działki leżące w sąsiedztwie jezdni są oznaczone jako te, na których ma być w przyszłości budowana szersza droga. Mieszkańcy o tym wiedzą od dawna.
Pas gruntów leżących w sąsiedztwie jezdni nie jest więc przez nich użytkowany, zagospodarowany. Stawiając płoty uwzględniają plany dotyczące poszerzenia ulicy, odsuwają ogrodzenie od jezdni.
Decyzji nie ma
Niektórzy występowali nawet do Urzędu Miasta o wykup "zarezerwowanych" gruntów. Magistrat się jednak na to nie zgodził, bo poszerzenie Spokojnej to nadal tylko plany. - Konkretnej decyzji Rady Miasta jeszcze nie ma, inwestycja nie została zapisana w budżecie - mówi Monika Budzeniusz, rzeczniczka prezydenta . - A skoro nie ma decyzji, to miasto nie może wydawać pieniędzy na wykup.
Janusz Kwiatkowski, który odziedziczył jako jeden ze spadkobierców grunty przy ul. Spokojnej, otrzymał niedawno z Urzędu Miasta tzw. nakaz płatniczy z wyliczoną stawką podatku. W tym roku za budynki ma do zapłacenia 70 złotych, ale za tzw. grunty pozostałe 53 złote.
Gdzie logika?
- Z jakiej racji mam płacić podatek, za grunty, którymi nie władam i które są przewidziane do wykupu przez miasto? - denerwuje się Czytelnik. - Skoro nie mam z nich żadnego pożytku, a będą zajęte pod inwestycję, to obciążanie mnie podatkiem jest pozbawione logiki.
- Prawo nakłada obowiązek podatkowy na właściciela, a na razie miasto nie jest właścicielem działki - odpowiada rzeczniczka prezydenta. - Ale, gdy dojdzie do wykupu, właściciele dostaną odszkodowania, które przewidują rekompensatę za podatki.
Od decyzji Urzędu Miasta Janusz Kwiatkowski odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Domaga się anulowania naliczonego podatku.