Kujawskie drużyny okazały się tym razem skutecznie od zespołów z Wielkopolski. W tabeli nasze ekipy zajmują miejsca w środku stawki (8-10).
Czekali na ten dzień
Wielka radość zapanowała w Janikowie. Unici - po czterech kolejnych remisach - w końcu wywalczyli zwycięstwo. Wygrali z Górnikiem Konin (3:0).
Spotkanie znakomicie ułożyło się dla podopiecznych Artura Polehojki, który nie mógł skorzystać z Bartosza Dreszlera (pauza za czerwoną kartkę) i kontuzjowanego Arkadiusza Mokrzyckiego. Już w 55. sekundzie prowadzenie zdobył Radosław Kanik, który popisał się precyzyjnym lobem po podaniu Marcina Michałowskiego.
Od 34. minuty goście grali w osłabieniu. Czerwoną kartkę (za dwie żółte) - za kolejny faul na Macieju Kocie - otrzymał Adrian Majewski.
Janikowianie długo nie mogli zdobyć następnych bramek. Dopiero w końcowych minutach zadali dwa ciosy. Najpierw Mateusz Biłoszewski popisał się skuteczną dobitką po uderzeniu z rzutu wolnego Michała Chmieleckiego. 120 sekund później trzeciego gola strzelił Kot, po bardzo dobrym podaniu Biłoszewskiego.
Sukces w Pakości
Pierwsze punkty na własnym stadionie zdobyli gracze Notecianki. Pokonali GKS 2:0, a obydwa gole zdobyli po przerwie.
W pierwszej połowie zawodnicy obydwu ekip mieli problemy ze stworzeniem stuprocentowych okazji.
Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli goście, ale bardzo nieskuteczny był Tobiasz Jarentowski. W 61. min pięknym strzałem z woleja popisał się Kamil Kala. Dwanaście minut później Rafała Korbika pokonał Adam Lisiecki, który precyzyjnie uderzył z 20 metrów.
Piłkarze z Dopiewa próbowali zdobyć kontaktowe trafienie, ale Marcin Ciesielski dobrze spisywał się w bramce Notecianki.
Przeczytaj też: Bramkarz Polonii wreszcie pokonany. Pierwsze wygrane Unii J. i Victorii [podsumowanie 6. kolejki III-ligi]
Tylko punkt
Inowrocławianie nie mogą być zadowoleni z wyprawy do Leszna. Zremisowali z Polonią, najsłabszym zespołem rozgrywek (2:2).
Prowadzili po golu Sebastiana Hulisza. Jednak bardzo pechowo zagrali w końcówce pierwszej połowie. Najpierw piłkę nogą do własnej bramki skierował Mateusz Kucharski. Po chwili, arbiter podyktował rzut karny, choć Kucharski zasłaniał twarz ręką po strzale rywala. W drugiej połowie wyrównał Arkadiusz Woźniak.