Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy zakończyła śledztwo w sprawie przekupnych urzędników Zakładu Robót Publicznych w Bydgoszczy. Zakład nie istnieje od trzech lat, ale łapówkarska afera z udziałem jego pracowników trafiła do sądu.
Sprawa dotyczy Andrzeja S. i Ryszarda Ł. oraz 133 skazańców, których sąd zobowiązał do pracy na rzecz miasta.
- Chodziło o osoby skazane prawomocnymi wyrokami - mówi Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. - Dostali nakazy wykonania "nieodpłatnych kontrolowanych prac publicznych".
A pod tym pojęciem mieści się zarówno jesienne grabienie liści, zbieranie śmieci, zamiatanie chodników, ale też na przykład odśnieżanie.
Problem w tym, że zdaniem prokuratury skazańcy pracowali tylko... na papierze. Za symboliczną opłatą dwaj pracownicy ZRP wypisywali im zaświadczenia o wykonaniu prac.
- Pracownicy zakładu usłyszeli zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych i poświadczania nieprawdy w dokumentach - tłumaczy Bednarek.
W opinii śledczych proceder miał miejsce jeszcze w 2009 roku. Za fikcyjne poświadczenie przepracowania ośmiu godzin na rzecz miasta urzędnicy brali 20 zł. Na brak chętnych do takiego "załatwienia" wyroku nie mogli narzekać.
Czytaj: Skorumpowani urzędnicy z regionu mają się dobrze
W 2011 roku zarzuty wręczenia łapówek dwóm urzędnikom usłyszało dwadzieścia osób. Rok później prokuratura miała już kolejnych trzydziestu podejrzanych w tej sprawie.
- W ostatnim akcie oskarżenia, który został skierowany do sądu, jest siedemdziesiąt siedem osób z zarzutami - wyjaśnia prokurator Bednarek.
Andrzejowi S. i Ryszardowi Ł. nie było trudno ukrywać w tajemnicy swoich dodatkowych dochodów. A to dlatego, że to właśnie oni - tak argumentują śledczy - mieli bezpośrednio nadzorować wykonywanie zasądzonych prac publicznych.
Nie działali jednak sami. Kandydatów gotowych wykupić się od grabienia, albo zamiatania wyszukiwali im dwaj pośrednicy. Nie usłyszeli jednak zarzutów, bo zanim prokuratorzy zdążyli je sformułować, pośrednicy zmarli.
- Ryszard Ł. jest podejrzany o przyjęcie korzyści od 49 osób, a Andrzej S. od 84 - wylicza Bednarek.
Prokuratura umorzyła postępowanie wobec kolejnych 20 podejrzanych o wręczanie łapówek. Są poszukiwani.
Urzędnicy muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Za przyjmowanie łapówek grozi do 12 lat więzienia.
Czytaj e-wydanie »