Kierowcy w Małych Swornegaciach nie wierzyli własnym oczom.
Przymusowy postój
Byli przygotowani na to, że most się podniesie do góry, tak by o wyznaczonej porze mogły przepłynąć jachty. Ale przecież postój powinien trwać nie dłużej niż dwadzieścia minut. Tymczasem w sobotę trwał znacznie dłużej. Zmotoryzowani zostali "uziemieni" na godzinę. - Mam informację, że kierowcy, w tym turyści, awarię mostu zwodzonego w Małych Swornegaciach przyjęli ze zrozumieniem - mówi "Pomorskiej" Marek Szczepański, członek zarządu powiatu. - Nie było napiętej sytuacji i niepotrzebnych nerwów.
Nie zauważyli na czas
Co się stało? W jednym z przęseł było za mało oleju hydraulicznego. Doszło do jego wycieku. - Na pewno nie jednorazowego, wyciek musiał trwać dłużej - mówi Szczepański.
Zobacz także: Na tym moście wypadają deski! Samochód nie przejedzie
Trzeba będzie sprawdzić, czy doszło do rozszczelnienia przewodu, czy też była raczej jakaś wada materiału. Dlaczego nikt w porę nie zauważył wycieku? Podobno nie było i nie ma zwyczaju, by pracownik codziennie schodził na kontrolę pod most.
Sprawdzą, ale to potrwa
- Wysyłamy właśnie monit do firmy Vistal - mówi Szczepański. - Trzeba sprawdzić, na którym odcinku doszło do usterki. Sprawa jest jednak o tyle skomplikowana, że Vistal na system hydrauliczny zawarł umowę z inną firmą. Może być więc tak, że na ewentualną naprawę trzeba będzie poczekać nawet kilka tygodni.
Na szczęście teraz most działa. Wystarczyło dolać oleju hydraulicznego.