Przypomnijmy, że we wtorek, 17 stycznia, na basenie sportowym w ośrodku „Start” w Wiśle doszło do utonięcia 12-letniego Rafała. To dzieci i wychowawcy zimowiska zobaczyli dwóch chłopców leżących przy dnie basenu. Jak relacjonowali świadkowie tego wydarzenia, przy tafli wody nie było wtedy ratownika, a chłopcy zostali wyciągnięci przez wychowawców.
12-latka mimo długiej akcji reanimacyjnej nie udało się uratować, a jego kolega trafił do Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej, gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Na szczęście chłopak został już wybudzony i jego stan znacznie się polepszył.
- Pacjent jest w stanie dobrym, trafił już na oddział pediatryczny naszego szpitala. Tam jest pod ciągłą opieką lekarską i psychologiczną - mówi Czesław Kapała, wicedyrektor Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej.
Dzieci, które były świadkami śmierci swojego kolegi na basenie, już w czwartek opuściły Wisłę i wróciły do domów. Dalsze przesłuchania prowadzone są w asyście psychologów w gminie Zgierz.
Jak ustaliła policja, osoba pilnująca tego dnia bezpieczeństwa dzieci na basenie nie miała uprawnień ratownika.
- To był pracownik techniczny obiektu - przyznaje Rafał Domagała, rzecznik prasowy cieszyńskiej policji. Jak udało nam się ustalić, ratownik pracujący na basenie tego dnia prawdopodobnie przebywał na urlopie, zastąpił go pracownik techniczny obiektu.
Policja ciągle prowadzi śledztwo w sprawie wyjaśnienia przyczyn śmierci 12-latka. - Obecnie trwają przesłuchania członków zimowiska, obecnych tego dnia na basenie. Kiedy otrzymamy kompletne zeznania, będziemy mogli poczynić dalsze korki - tłumaczy Rafał Domagała.
Tragedia na koloniach w Wiśle. Jeden chłopiec utonął, a drugi jest w śpiączce