Do redakcji zadzwoniła pracowniczka firmy w Śródmieściu. - Chciałabym ostrzec przed naciągaczem. Pocztą pantoflową dowiedziałam się, że odwiedził już sporo firm i w każdej kogoś naciągnął. Był też w naszym biurze - opowiada pani Marta.
Oszust zawsze ma tę samą śpiewkę. Twierdzi, że został oszukany przez właściciela firmy budowlanej, u którego pracował na czarno. Szef nie wypłacił mu wynagrodzenia, jest w opłakanej sytuacji, nie ma gdzie spać i czego jeść. A przede wszystkim nie stać go na bilet do rodzinnego Rypina.
Przeczytaj także:Uważaj na oszustów. Nie przepłać za dekoder do naziemnej telewizji cyfrowej
- Jest ubogo ubrany, opowiada swoją historię z takim rozrzewnieniem, że wiele osób się lituje, nawet wzrusza i daje się na to nabrać. W zamian za 18 złotych za bilet do Rypina oferuje, że posprząta na podwórzu czy wyniesie śmieci, ale wszyscy są tak omotani, że dają mu pieniądze i bez tego - mówi pani Marta.
Nasza Czytelniczka nie dała się nabrać. Zauważyła naciągacza wychodzącego z biura sąsiedniej firmy. - Prosto z niej poszedł do następnej i znów prosił o 18 złotych na bilet. Dodatkowo dostał jeszcze jedzenie. Zapytałam go, czy mu nie wstyd. W ogóle nie zwrócił na mnie uwagi - dodaje nasza Czytelniczka, która poprosiła redakcję, żeby ostrzegła bydgoszczan przed oszustem.
Jak dowiedzieliśmy się od nadkomisarza Macieja Daszkiewicza z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, żebractwo (a nie jednorazowe zwrócenie się o pomoc w wyjątkowej sytuacji) jest wykroczeniem. - Jeśli po raz kolejny naciągacz się pojawi, to najłatwiej będzie powiadomić o tym policję lub straż miejską. Zrobimy z tym porządek - mówi Daszkiewicz.
Czytaj e-wydanie »