https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W białych rękawiczkach

Andrzej Bartniak
Grzegorz Sz. i Jego konkubina Marta O. przyznali się do wszystkich zarzucanych im czynów. W przypadku byłego kierownika wydziału budownictwa Starostwa Powiatowego w Świeciu było ich aż 36. Na wyrok w tej sprawie trzeba było czekać dwa i pół roku. - To wcale nie tak długo biorąc pod uwagę specyfikę przestępstw - podkreśla prokurator.

Pierwsze posiedzenie mające zakończyć tę sprawę odwołano, bo jeden z obrońców nie otrzymał zawiadomienia o terminie rozprawy. W miniony piątek nie było już takich niespodzianek. Odczytanie orzeczenia zajęło kilkanaście minut. Grzegorz Sz. nie pojawił się na sali. W świeckim sądzie zjawiła się za to Marta O., która na korytarzu oczekiwała finału sprawy, która rozpoczęła się w październiku 2006 roku. Jej początkiem było aresztowanie Grzegorza Sz. którego z gabinetu wyprowadzili policjanci z wydziału zwalczania korupcji Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Wielu długo nie mogło uwierzyć w to co się stało. Kierownik cieszył się doskonałą opinią. Był jednym z ulubieńców starosty. Powoli jednak zaczęły wychodzić na światło dzienne ciemne sprawki. Najpierw wydawało się, że w grę wchodzi zwykłe łapówkarstwo. W trakcie śledztwa okazało się, że skala przestępczej działalności Grzegorz Sz. jest znacznie większa. Dosyć szybko wyszło też na jaw, że miał wspólnika. Była nim jego konkubina.

Polecam firmę...

To właśnie jej firmę projektową polecał przedsiębiorcom, którzy chcieli bez problemów otrzymać np. pozwolenie na budowę. Jeśli przystali na propozycję, mogli liczyć na to, kierownik sam dopilnuje, aby wszystkie formalności zostały szybko i sprawnie załatwione. Przed tymi, którzy nie skorzystali z dobrej rady piętrzyły się trudności. Łączna wartość wykonanych projektów wyniosła ponad 573 tys. złotych.

Oprócz tego kierownik skłamał w oświadczeniach majątkowych podając, że w latach 2000-2001 nie prowadził działalności gospodarczej. W roku 2000 oficjalnie dorobił ponad 20 tys. złotych, a w 2001 prawie 28 tys. złotych. W miarę upływu czasu czuł się coraz bardziej bezkarny. Doszło do tego, że 2003 roku sfałszował podpis przedsiębiorcy z Warlubia, a dwa lata później nakłaniał innego przedsiębiorcę do sfałszowania podpisu projektanta na projekcie budowlanym.

W sumie prokuratura postawiła mu 36 różnego rodzaju zarzutów. Marta O. usłyszała trzy, ale za to poważne. Najważniejszy z nich wiązała się z wielokrotnym udzielaniem pomocy swojemu konkubentowi przy przekroczenia uprawnień. Sfałszowała też podpis pełnomocnika swojej firmy oraz podżegała jedną z klientek do składania fałszywych zeznań.

Pięć lat próby

- To była trudna sprawa, jak wiele innych popełnianych w "białych rękawiczkach" - podkreśla prokurator prowadzący sprawę. - Na pierwszy rzut oka papiery nie budziły najmniejszych zastrzeżeń. Dopiero głęboka ich analiza pozwoliła ustalić przestępczy mechanizm.

Sąd Rejonowy w Świeciu orzekła kary jakich zażądał prokurator. Grzegorz Sz. został skazany na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i grzywnę w wysokości 25 tys. zł. Pieniędzy tych jednak nie będzie musiał wpłacać, ponieważ na tyle "wyceniono" jego 256-dniowy pobyt w areszcie. Musi za to pokryć koszty sądowe 5,4 tys. zł i postępowania. Te ostatnie będą policzone dopiero po uprawomocnieniu się wyroku. Wiadomo, że są wysokie. Sama ekspertyza biegłych księgowych kosztowała 10 tys. zł.

Natomiast Martę O. skazano na dwa lata więzienia. Karę zawieszono na trzy lata. Ponadto zasądzono karę pieniężna 10 tys. złotych. oraz koszty postępowania sądowego 2,3 tys. zł.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska