Funkcjonowały, mimo że eksperci od uzależnień wskazywali na szkodliwość sprzedawanych tam środków. Właściciel sieci obchodził jednak polskie prawo formalnie oferując towar do kolekcjonowania, a nie konsumpcji. Produkty zawierały nawet ostrzeżenia: "nie do spożycia przez ludzi", choć do niczego innego nie służyły. Wczoraj sklepy z dopalaczami w naszym regionie były jednak zamknięte, a na drzwiach wisiały tabliczki z informacją: "kontrola skarbowa".
Pracownicy skarbówki i celnicy sprawdzali legalność sprzedawanych przez sieć "dopalacze.com" towarów, a także to, czy jej właściciele prawidłowo rozliczają się z fiskusem. Kontrole przeprowadzono w całym kraju.
Nie wiadomo, czy działania skarbówki i celników były rutynowe, czy też miały konkretne podstawy i sklepom z dopalaczami grozi zamknięcie - rzecznik Izby Skarbowej w Bydgoszczy Maciej Cichański nie potrafił wczoraj po południu udzielić nam jakichkolwiek informacji na ten temat.
Rzecznik "dopalacze.com" miał z kolei wyłączoną komórkę. - Zapraszamy w czwartek - usłyszeliśmy w bydgoskim sklepie.
- Nieczynne. Kontrola skarbowa - takie słowa usłyszeli wczoraj klienci, którzy odwiedzili sklepy z dopalaczami w całym kraju.
