Pisaliśmy w „Pomorskiej” o rodzinie państwa Kapiszków, która po pożarze własnego domu przy ul. Człuchowskiej trafiła do hostelu. - Uważam, że jedno takie mieszkanie powinno być zawsze w dyspozycji, ale nie mamy - przyznaje burmistrz Chojnic Arseniusz Finster. - Miałem takie mieszkanie, ale przekazałem je stowarzyszeniu „Więź” do prowadzenia działalności. Być może to był mój błąd, ale właśnie ta sytuacja pokazała, że rodzina, która trafiła do hostelu wraz z dziećmi, czuła się tam źle.
Przeczytaj także:Bez domu w regionie nie znaczy, że bez dachu nad głową
Przypomnijmy, hostel to miejsce, gdzie pokoje muszą być otwarte. W placówce przebywa się z nieznanymi sobie osobami. Warunki bywają trudne, świadczy o tym choćby to - co zauważył burmistrz - że małe dzieci korzystają ze wspólnej łazienki z innymi, obcymi ludźmi.
Kapiszkowie zamieszkali w użyczonym im przez anonimową osobę domku w Małych Swornegaciach. To rozwiązanie tymczasowe. Miasto ma mieszkanie komunalne, ale potrzeba czasu, by je przygotować. Jest jasne, że na przyszłość mieszkanie dla osób będących w takiej sytuacji jak Kapiszkowie, powinno być wyposażone w sprzęty takie, jak pralka, lodówka itp. Poszkodowani z Człuchowskiej nadal nie wiedzą, czy dostaną odszkodowanie, a jeżeli tak, to w jakiej wysokości.
Burmistrz zadeklarował, że jeżeli odszkodowanie nie będzie wystarczające, to postara się zorganizować zbiórkę publiczną. To wszystko potrwa, więc rodzina otrzyma najpewniej propozycję przeniesienia się jednak do mieszkania komunalnego. Do czasu aż ustabilizuje swoją sytuację.
Pogoda na dzień (10.01.2018) | KUJAWSKO-POMORSKIE
Źródło: TVN Meteo/x-news