Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Ciechocinku jedna aferka budowlana goni drugą

Adam Willma [email protected]
fot. arch.
Rzut kamieniem od ciechocińskich tężni stoi dom Bożeny Urbańskiej. Chociaż nie wiadomo czy domem można nazwać coś, co stoi na słowo honoru.

www.pomorska.pl/ciechocinek

Więcej informacji z Ciechocinka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/ciechocinek

Kilka miesięcy temu pisaliśmy o skandalu związanym z budową hotelu Willa Nowa przy ul. Tężniowej 1, który w założeniu miał być niewielkim ogrodowym pawilonem. Kawałek dalej stoi dom wybudowany przez tę samą firmę. To znaczy - jeszcze stoi.

Pęka nad głową
Przy ulicy Tężniowej, ze względu na położenie w samym sercu Ciechocinka przez wiele lat zablokowana była możliwość prowadzenia jakichkolwiek inwestycji. Szansa taka pojawiła się w 2003 roku i Urbańscy postanowili z niej skorzystać. Najpierw planowali zmodernizować stary dom, ale w końcu zdecydowali się postawić coś zupełnie nowego. Parter miał pozostać do dyspozycji rodziny na piętrze przewidzieli pokoje dla kuracjuszy.

- Przyznaję, postąpiłam naiwnie. Wydawało mi się, że jeśli zlecę wszystkie prace miejscowym firmom, to będzie to gwarancja najlepszej jakości, bo przecież gdzie jak gdzie, ale na własnym podwórku nikt nie będzie chciał psuć sobie renomy - załamuje ręce właścicielka.

Jak pomyślała, tak zrobiła. Podpisała umowę z firmą Lewpol z Aleksandrowa Kujawskiego, jej właściciel z kolei polecił architekta, który wykonać miał indywidualny projekt, ustanowił kierownika budowy i branżowych podwykonawców.

Ponieważ pani architekt miała również uprawnienia inspektora nadzoru, Urbańska zleciła jej nadzór nad budową.

- Jestem ekonomistą i nie miałam pojęcia na temat budowy domów, więc długo wierzyłam we wszystkie zapewnienia, tym bardziej, że zarówno wykonawca, jak i inspektor nadzoru zapewniali, że wszystko idzie zgodnie z planem - wspomina Bożena Urbańska. - Dopiero, gdy zaczął się etap prac wykończeniowych nie mogłam nie dostrzec zwykłego partactwa.

Gdy pojawił się przedstawiciel producenta armatury, okazało się, że w pięciu łazienkach nie mieściły się kabiny prysznicowe. Urbańska: - Projekt miał liczne wady, trzeba było przycinać futryny i rozkuwać wnęki. W całym domu zarysowały się sufity, a w niektórych miejscach wyszła wilgoć.

Nie do zamieszkania

Urbańska poprosiła o opinię rzeczoznawcę Klemensa Jułkowskiego, rzeczoznawcę z Torunia, który przez cztery dni oglądał, mierzył i obliczał. Gdy dostała opinię na piśmie, nogi się pod nią ugięły:

"Błędnie wykonane zasadnicze elementy konstrukcji budynku, to jest konstrukcja dachu i strop żelbetowy nad parterem nie zapewniają bezpieczeństwa i trwałości budynku" - grzmiał ekspert. "W obecnym stanie budynek nie nadaje się do użytkowania, gdyż nie gwarantuje bezpieczeństwa swoim użytkownikom".

Zbulwersowana właścicielka zwróciła się do o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec inspektora nadzoru i kierownika budowy do Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa oraz Okręgowej Izby Architektów w Bydgoszczy.

Bez skutku Z zażaleń i odwołań ułożył się osobny skoroszyt.

- Potraktowali mnie jak naiwniaka, wykorzystując upływające terminy przedawnień odsyłają od Annasza do Kajfasza - mówi Urbańska.

Podobnie było z prokuraturą, do której złożyła doniesienie. Prokurator z Aleksandrowa nie dopatrzył się przestępstwa podważając opinię biegłego. Choć decyzja została uchylona, to w kolejnej instancji znowu Urbańska dowiedziała się, że przestępstwa nie było, jako że budynek z formalnego punktu widzenia jest nadal niezakończoną budową, a zatem "nie zachodzi warunek bezpośredniości niebezpieczeństwa".

Mówiąc językiem budowlańców: sufit nie spadnie nikomu na głowę ponieważ nikt do domu nie wejdzie.

Błędna ufność

W końcu w 2007 roku rzecznik odpowiedzialności zawodowej wszczął postępowanie, ale przeciwko... rzeczoznawcy. Jułkowski nie chce komentować tej sprawy. Podkreśla jedynie, że wszystkie swoje ustalenia podtrzymuje.

Urbańska: - Zarzucono mu brak obiektywizmu i pisanie opinii pod zamówienie. Postępowanie dyscyplinarne trwało wiele miesięcy i oczywiście zakończyło się umorzeniem. Ale przez ten czas wszędzie, gdzie się próbowałam odwoływać, moja wiarygodność była niewielka, bo przecież w sprawie opinii, na której się opierałam, "toczyło się postępowanie dyscyplinarne".

Nie wiadomo kto złożył doniesienie na Jułkowskiego. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej Kujawsko-Pomorskiej Izby Inżynierów Budownictwa Czesław Szczesik odmawia jakichkolwiek informacji: - Procedura jest taka, że nawet osoba poszkodowana nie otrzyma informacji.

Gdy Urbańska zaczęła liczyć, wyszło jej, że koszt budowy został zawyżony o 50 tys. złotych. O wszystkim napisała w doniesieniu do prokuratury. Ta znowu umorzyła postępowanie z "braku znamion przestępstwa".
Kolejny rozdział budowlanej tragikomedii rozgrywa się więc przed sądem cywilnym. Trafiły tam trzy pozwy - jeden z od właściciela Lewpolu, dwa od Urbańskiej.

Opinia warszawskiego biegłego całkowicie potwierdziła wnioski Jułkowskiego: dom stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa użytkowników, a zmian nie da się dokonać bez dokładnej analizy instytutu naukowego. I najważniejsze: "błędem inwestora było zawierzenie uczestnikom realizacji budowy co do kwalifikacji i rzetelności".

Ta pani robi problemy

Dariusz Lewndowski, szef Lewpolu:

- Ta pani robi wszystkim problemy, od wykonawców po urzędy. Przykra sprawa. Podałem ją do sądu, bo nie potrafię z nią rozmawiać. Czy pan sądzi, że wszyscy są głupi, a pani Urbańska mądra? Jeśli są usterki to je poprawiam, ale ta pani nie chce moich poprawek.

- Bo według ekspertyzy trzeba byłoby go gruntownie przebudować.

- Ja się z tą ekspertyzą nie zgadzam.

- Czy budynek został wybudowany zgodnie z normami?

- Od tego jest kierownik budowy i inspektora nadzoru. Ja jestem wykonawczą, człowiekiem od pracy. I mam na to potwierdzenia osób nadrzędnych. A pani Urbańska się z nimi nie liczy.

Architekt Grażyna Konarska twierdzi, ze doszukiwanie się uchybień to celowa strategia Urbańskiej: - Ta pani chce wybudować dom na nasz koszt Na początku wszystko było OK i współpracowało nam się doskonale. Przecież na przykład zmiana gontu na dachówkę to było jej życzenie. Ciężko odchorowałam tę współpracę.

Sama sobie winna

Urbańska przyznaje, że zgodziła się na zmianę pokrycia: - Dom cudzym kosztem? Pani Konarska dostawała ode mnie płatności przed terminami! A jaki miałabym mieć w tym interes? Od prawie pięciu lat na mojej posesji stoi budynek nie nadający się do użytku i przynoszący jedynie straty! Owszem, zgodziłam się na zmianę pokrycia, ale wykonawca zapewnił mnie, że konstrukcja zostanie dostosowana do większego ciężaru, co poświadcza dziennik budowy. Oczywiście nikt takiej korekty nie zrobił.

Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Aleksandrowie Zbigniew Kędzierski przekonuje, że Urbańska sama jest sobie winna:

- To inwestor musi właściwie zorganizować proces budowlany.

- Ale inwestor nie musi się znać. Od tego ma inspektora nadzoru.

- Jeśli inspektor źle wykonywał swoją pracę, pani Urbańska mogła go wymienić. Mogę powiedzieć tylko, że ta pani jest trudnym inwestorem. Mogła zgłosić do do użytkowania, a jeśli tego nie zrobiła, to na własne życzenie.

- Jak mogę zgłosić do użytkowania dom, który zagraża bezpieczeństwu mojemu oraz ludzi wynajmujących pokoje? - replikuje właścicielka.

Powiatowy inspektor z troską podszedł do sprawy i.... wstrzymał Urbańskiej budowę ze względu na "istotne odstępstwa" od projektu. Inspektora zaniepokoiła m.in. zbyt duża powierzchnia bruku na działce i nieprzepisowa odległość drzwi od kotłowni do płotu sąsiada.

Izba Architektów umorzyła postępowanie wskutek przedawnienia. Izba Inżynierów ukarała w końcu w październiku 2009 roku kierownika budowy. Karą upomnienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska