Ciechocinek. Spłonął zabytek
- To zaczyna być denerwujące i kosztowne - nie ukrywa starosta Zbigniew Żbikowski. - Minister milczy, a my obawiamy się o stan spalonego budynku, bo staje się coraz większym zagrożeniem.
W starostwie najbardziej boją się, że może dojść do jakiegoś nieszczęścia, ponieważ mimo zabezpieczeń w ruinie buszują poszukiwacze złomu Na ruinę w centrum miasta wybrzydzają kuracjusze i goście miasta, którzy nie mogą się nadziwić, że nikt nie porządkuje obiektów po pożarze, leżących w samym sercu uzdrowiska. Narzekają też mieszkańcy, że ruina szpeci miasto i przynosi mu wstyd.
Dawny internat LO, zniszczona restauracja “Pod Grzybem“ i doszczętnie spalona Sala Malinowa to dawniejszy Hotel Mullera, obiekt wpisany do rejestru zabytków. Dwie pierwsze części budynku należą do prywatnych właścicieli, internat do powiatu aleksandrowskiego.
Starosta krótko po pożarze wysłał pismo do ministra kultury o zdjęcie internatu z rejestru.
Do ministra poszła także opinia WojewódzkiegoKonserwatora Zabytków, który skreśleniu jest przeciwny. Starostwo zleciło ekspertyzę techniczno-ekonomiczną, z której wynika, że odbudowa nie jest uzasadniona. Bez wykreślenia budynku z rejestru zabytków, nie można go rozebrać. Decyzję może podjąć tylko Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jak dotąd nie zrobił żadnego ruchu, jeśli nie liczyć przyjazdu komisji, która pod koniec ub. r. lustrowała spalone obiekty.- Od tej pory jest cisza. A my mamy związane ręce. Niczego nie możemy zrobić poza zabezpieczeniem, na które już wydaliśmy dwadzieścia tysięcy złotych - mówi starosta.
Osiemnastego lutego poszedł do ministerstwa monit. “ W nawiązaniu do naszego wniosku z 22 września 2008 r. o wykreślenie spalonego obiektu z rejestru zabytków (...) proszę o pilne podjęcie decyzji z uwagi na zagrożenie, jakie stwarza w/w obiekt " - napisał wicestarosta Władysław Koc. Wskazał, że stan budynku ulega systematycznemu pogorszeniu, na co ma wpływ penetracja budynku przez osoby trzecie, i warunki atmosferyczne. Minister milczy.
Gdyby to samorząd był opieszały i nie reagował na monity, podniosłoby się larum i krytyka urzędniczej indolencji. Ministrowi jak widać wolno udawać, że o spalonym zabytku nie wie. Choć wie doskonale od września nie tylko z pism, jakie ślą starostwo i prywatni właściciele spalonych obiektów, ale też od swego wysłannika, który odwiedził Ciechocinek w ubiegłym roku, by przyjrzeć się, co pozostało po pożarze.