Pijanych w rejonie grudziądzkim nie ubywa. Do sierpnia tego roku Izba Wytrzeźwień w Grudziądzu przyjęła ich 2.503.
Utrzymanie Izby Wytrzeźwień kosztuje ponad milion złotych, a wpływy od przyjętych pacjentów, którym świadczy się tu pomoc, są znikome. - W ubiegłym roku za pierwsze półrocze zapłaciło tylko 16,8 procent pacjentów, a w tym roku za 6 miesięcy - tylko 14 procent - wylicza dyrektor Izby Wytrzeźwień w Grudziądzu Ireneusz Zwolakiewicz. - Czas, jaki mamy na ściągnięcie należności to 10 lat! Najpierw wysyłamy upomnienie. Jeśli to nie skutkuje, wszczynamy postępowanie egzekucyjne. Sytuację finansową naszego dłużnika bada Urząd Skarbowy. Jeśli ma on dochody, to komornik zabiera należną nam część.
Często nie udaje się tych pieniędzy wyegzekwować, gdy pacjent zmienia miejsce zamieszkania, nie ma żadnych dochodów, albo... umrze. Dłużnik-rekordzista winien był Izbie za wielokrotne pobyty aż 60 tys . zł!
Nie był w stanie tego zapłacić i prezydent miasta w końcu umorzył dług. Natomiast dyrektor Izby Wytrzeźwień ma prawo umorzyć dług do 1,5 tys. zł, po zakończeniu postępowania egzekucyjnego, które nic nie dało.
- Przepisy przewidują, że możemy komisyjnie potrącić z depozytu pieniężnego 250 zł, jeśli pacjent pieniądze przy sobie ma - objaśnia dyrektor Zwolakiewicz. - Ale to się rzadko zdarza. Kiedyś pod zastaw zabierano zegarki. Efekt był taki, że w Izbie był worek zegarków, których nikt nie odbierał. W sierpniu wprowadziliśmy zabieranie pod zastaw telefonów komórkowych. Pozwala nam na to Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 4 lutego 2004 r. Komórka jest komisyjnie wyłączana, chowana do sejfu depozytowego i zwracana po zapłaceniu za pobyt.
Jeśli komórka jest służbowa, wraca do właściciela, a pacjent podpisuje deklarację, że zapłaci 250 zł , kiedy odbierze pensję.
- Jeśli ten sposób na egzekwowanie opłat się sprawdzi i wpływy wzrosną, to go utrzymamy. Jeśli nie, to od niego odstąpimy - podsumowuje dyrektor Zwolakiewicz.