Monika Maliszewska, przebywa obecnie na oddziale ze swoim trzyletnim synkiem Mateuszem. Przyznaje, że jest bardzo zadowolona z panujących tu warunków. - Mamy do dyspozycji łazienkę, a nawet kuchnię, to dla nas bardzo ważne, bo prawie wcale nie opuszczamy szpitala. - przekonuje kobieta.
Irena Nowakowska, ordynator oddziału dziecięcego włocławskiego szpitala mówi, że lekarzom bardzo zależało na stworzeniu rodzicom dobrych warunków. Nie wszystko udało się zrobić od razu. Jednak systematyczne, planowe działanie, a przede wszystkim wsparcie stowarzyszenia "Kolorowe sale dla chorych dzieci", sprawiło, że pobyt na oddziale dziecięcym przestał być dla rodziców koszmarem. - Na początku zadbaliśmy o pomalowanie sal na ciepłe, kolorowe barwy. Z myślą o rodzicach kupiliśmy trzynaście materacy i rozkładane fotele - wymienia dr Nowakowska.
Lekarka tłumaczy, że dla jej małych pacjentów obecność rodziców jest niemal tak ważna jak leki. Bez mamy i taty leczenie jest znacznie trudniejsze. Dlatego wciąż trwa przystosowywanie oddziału tak, żeby rodzice w coraz lepszych warunkach spędzali tu nie tylko dnie, ale także noce.
Do niedawna największym problemem był brak łazienki. Korzystanie z sanitariatów przeznaczonych dla chorych dzieci nie było dobrym wyjściem. Wielu pacjentów pochodzi spoza Włocławka, dla ich mam lub tatusiów brak prysznica wiązał się z koniecznością codziennych dojazdów do domu. To zaś powodowało nie tylko długą rozłąkę z dzieckiem, ale także straty finansowe. Na szczęście udało się temu zaradzić. Teraz rodzice mają do dyspozycji swoją łazienkę z prysznicem. Lekarze pomyśleli także o kuchni. - Wyposażyliśmy jedno z oddziałowych pomieszczeń w kuchenne meble i niezbędny sprzęt - opowiada dr Irena Nowakowska. - Rodzice mogą przygotować tu sobie ciepły posiłek, zrobić herbatę, kanapki. - Kuchenka stała się dla nich miejscem spotkań na rozmowy o dzieciach, na które nie ma warunków w salach chorych.
Na oddziale dziecięcym przy łóżku pacjenta może znajdować się tylko jedna osoba. Niektórzy rodzice czasami krytykują ten przepis. Inni, tak jak Paweł Weissberg, który na zmianę z narzeczoną opiekuje się swoim 1,5 miesięcznym synkiem w pełni zgadzają się z argumentami lekarzy. Wiedzą, że pobyt w szpitalu nigdy nie dorówna warunkom hotelowym. Ordynator Nowakowska podkreśla jednak, że najtrudniej wytłumaczyć to tym rodzicom, którzy bardzo rzadko odwiedzają swoje dzieci.
W jakich warunkach przebywają rodzice na oddziale dziecięcym włocławskiego szpitala?

Rozkładane łóżka polowe, materace, wygodne fotele już na dobre wyparły twarde krzesełka, na których kiedyś rodzice spędzali całe noce przy swoich chorych pociechach.
Podaj powód zgłoszenia
G
W dniu 25.02.2010 o 09:19, ~MARCIN~ napisał:A DLACZEGO NIKT NIE WSPOMNIAŁ W TYM ARTYKULE ŻE ZA TE DOBRODZIEJSTWA TZN. NP. MATERAC RODZICE MUSZĄ PŁACIĆ NA DOBĘ?NAWET GDYBY LEŻAŁ TAM STOS NIEUŻYWANYCH MATERACY TO I TAK TRZEBA UIŚCIĆ OPŁATĘ. MAŁO DOSTAJECIE Z NASZYCH PODATKÓW?
MAŁO !!!!!!!!!!
G
W każdym szpitalu rodzice płacą za przywilej całodobowego opiekowania się własnym dzieckiem na oddziale. Co najmniej 20 zł za dobę. Oprócz posiłków naturalnie.
A DLACZEGO NIKT NIE WSPOMNIAŁ W TYM ARTYKULE ŻE ZA TE DOBRODZIEJSTWA TZN. NP. MATERAC RODZICE MUSZĄ PŁACIĆ NA DOBĘ?
NAWET GDYBY LEŻAŁ TAM STOS NIEUŻYWANYCH MATERACY TO I TAK TRZEBA UIŚCIĆ OPŁATĘ. MAŁO DOSTAJECIE Z NASZYCH PODATKÓW?
NAWET GDYBY LEŻAŁ TAM STOS NIEUŻYWANYCH MATERACY TO I TAK TRZEBA UIŚCIĆ OPŁATĘ. MAŁO DOSTAJECIE Z NASZYCH PODATKÓW?