- Zachęca się Polaków do powrotu z emigracji i inwestowania we własnym kraju. W moim przypadku była to chyba najgorsza decyzja, jaką mogłam podjąć - przyznaje Jolanta Bartoszewicz z Kruśliwca pod Inowrocławiem.
Pani Jolanta wiele lat spędziła w USA. Inwestować postanowiła jednak w kraju. W 1994 roku nabyła wpisany do rejestru zabytków dwór i park w Kruśliwcu.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
- Chciałam uruchomić działalność agroturystyczną lub hotelarską. Kruśliwiec sąsiaduje z inowrocławskim uzdrowiskiem. Chętnych na pobyt na wsi i korzystanie z usług sanatoryjnych nie brakowałoby. Także tych z Ameryki - słyszymy.
Właścicielka odrestaurowała dwór oraz otaczający go park. Do dziś nie zrealizowała jednak swych planów. - Gdy nabywałam nieruchomość w sąsiadującym z nią zabytkowym folwarku produkowano jedynie kiszoną kapustę. Obecnie dwór wraz z parkiem stoi w samym centrum „strefy przemysłowej”. W najbliższym sąsiedztwie prowadzi się działalność budowlaną, jest drukarnia, a teraz gmina zamierza utworzyć punkt selektywnej zbiórki odpadów komunalnych. Mamy tu straszny hałas, a uliczką biegnącą przez wieś przejeżdżają wielkie tiry - relacjonuje.
Za taki stan Jolanta Bartoszewicz obwinia władze gminy Inowrocław, na terenie której leży Kruśliwiec. Zarzuca im wydawanie decyzji zezwalających na prowadzenie działalności gospodarczej wbrew zapisom prawa o ochronie zabytków oraz brak gminnego programu ochrony zabytków. Przypomina, że każda gmina od 2003 roku powinna mieć wspomniany program.
Wójt Tadeusz Kacprzak tłumaczy, że w gminie co roku przeznacza się środki na remonty zabytków. Podkreśla, że Jolanta Bartoszewicz ani razu nie zwróciła się o takie wsparcie.
Natomiast wyznaczona przez włodarza urzędniczka przyznaje, że programu ochrony zabytków gmina nie posiada. Trzy lata temu został on przygotowany, ale firma, której to zlecono wykonała dokument z błędami. Poprawek nie wprowadziła, bo uległa likwidacji. - Gdyby program był, wójt wiedziałby, w której strefie ochrony konserwatorskiej leżą działki w Kruśliwcu i nie wydawałby zezwoleń na prowadzenie tam uciążliwej działalności gospodarczej zagrażającej secesyjnemu zabytkowi - podkreśla pani Jolanta.
Właścicielka dworu przypomina zdarzenia sprzed kilku lat. Jeden z przedsiębiorców otrzymał z gminy zezwolenie na otwarcie myjni samochodowej w sąsiedztwie dworu. Jolanta Bartoszewicz zaskarżyła tę decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a to uchyliło ją w całości. - Zwrócono uwagę na brak informacji o wpływie inwestycji na środowisko. Zaznaczono, że w przypadku sąsiadowania z terenem takim jak mój, strefa wpływu wynosi nawet 200 metrów. Gmina wydając decyzję złamała prawo - słyszymy od mieszkanki Kruśliwca.
Innego zdania jest wójt Kacprzak. Przypomina, że konserwator zabytków umożliwił zagospodarowanie budynku na myjnię. - Wójt mając pakiet wymaganych dokumentów wydaje decyzję. Każda ze stron ma prawo się od niej odwołać. Nie oznacza to jednak złamania prawa - komentuje.
Czarę goryczy przelała ostatnia inicjatywa gminy, która chce uruchomić w Kruśliwcu, przy swoim zakładzie komunalnym, punkt selektywnej zbiórki odpadów. Zdaniem pani Jolanty, powstanie on kilkanaście metrów od płotu jej zabytkowego parku. - Każda gmina powinna mieć takie miejsce, tym bardziej że nasi mieszkańcy segregują pięć razy więcej odpadów niż wstępnie zakładaliśmy. Zależy nam na odpowiednim zabezpieczeniu środowiska. Mamy też okazję skorzystać z funduszy Unii Europejskiej na wykonanie tego zadania - tłumaczy wójt.
Problem w tym, że o planach gminy w Kruśliwcu nikt nie wiedział. Informacje o „pszoku” wisiały na tablicy w sąsiednim Sławęcinku, a w Kruśliwcu nie. - Pytałam naszego sołtysa, dlaczego tak się stało. Stwierdził, że żadnych informacji z gminy nie dostał - mówi właścicielka dworu.
Mieszkanka Kruśliwca uważa, że gmina prowadzi celowe działania mające uprzykrzyć jej życie. Przyznaje, że od przyjazdu do Polski już kilkakrotnie trafiała do szpitala. O tym, co dzieje się w Kruśliwcu, Jolanta Bartoszewicz poinformowała premier Beatę Szydło. Otrzymała odpowiedź, że jeśli sprawa nie zostanie załatwiona lokalnie, ma się nią zająć CBA.
Info z Polski - 14.09.2017