Pan K. ma drogi samochód. Jego zdaniem samo lusterko - nowe - warte jest 750 złotych. Naprawa tego, które uległo uszkodzeniu podczas mycia, to koszt nie przekraczający 400 złotych i o taką właśnie kwotę od wielu tygodni toczy się bój pomiędzy właścicielem, stacją oraz Towarzystwem Ubezpieczeń i Reasekuracji "Warta".
- Jesteśmy ubezpieczeni w "Warcie" od takich zdarzeń - wyjaśnia Tadeusz Słapa, szef włocławskiej stacji Statoil. - Po stwierdzeniu uszkodzenia sporządziłem stosowny protokół, przekazując go firmie ubezpieczeniowej. Pan K. poinformował mnie po pewnym czasie, że "Warta" odmawia wypłaty odszkodowania, proponując klientowi... skierowanie sprawy na drogę sądową. W tej sytuacji powiadomiłem dział public relation w warszawskiej centrali Statoil. Nie znam ich stanowiska, sprawa jest w toku. Prywatnie mogę tylko się dziwić, że stosunkowo prosta sprawa nie została jeszcze załatwiona.
Nie pierwszy to przykład świadczący o tym, że na życzliwość firm ubezpieczeniowych możemy liczyć tylko podczas wpłacania składek. Gdy przychodzi do wypłaty odszkodowań, nawet niewielkich, zaczynają się problemy...
**
W lustrze niezgody
(bas)
Podczas mycia samochodu na stacji Statoil zostało uszkodzone boczne lusterko. Właściciel samochodu Jan K. twierdzi, że stacja jest ubezpieczona w "Warcie" od takich zdarzeń, jednak ani jedna, ani druga firma nie kwapi się z naprawieniem szkody.