Potrzebna była drabina zamontowana na dachu strażackiego wozu. Z jej pomocą ewakuowano większość mieszkańców, kilkadziesiąt osób. Jednocześnie przystąpiono do akcji gaśniczej. Druhowie odłączyli prąd i gaz od budynku. Po wejściu do piwnicy okazało się, że płoną kable elektryczne. Ugaszono je wodą.
W bloku nagromadził się dym z płonącej gumy, która osłaniała kable. - Najprawdopodobniej doszło do zwarcia - mówi aspirant Paweł Kubski z Komendy Powiatowej PSP w Świeciu. - W trakcie akcji okazało się, że na duszności uskarża się ewakuowane z budynku czteroletnie dziecko, któremu strażacy podali tlen oraz udzielili wsparcia psychicznego i przekazali pod opiekę pogotowiu. Dziecko zabrano do szpitala - informują druhowie.
W groźnie wyglądającym pożarze nie ucierpiał nikt więcej. - Na szczęście, obyło się bez poparzonych i rannych - przyznaje Kubski. - Pożar wybuchł w piwnicy, a nikogo tam w tym momencie nie było.
- Dobrze, że to się stało tak wcześnie. Ludzie jeszcze nie spali. Skończyło się tylko na wielkim strachu - mówi Czesław Woliński, burmistrz Nowego.
Przewietrzono wszystkie mieszkania w bloku. Wróciła do nich większość mieszkańców.
Pecha mieli jedynie nieliczni, którzy ze względu na utrzymujący się swąd nie mogli nocować w mieszkaniach. Wrócili do siebie wczoraj rano. Spali u rodziny i znajomych, a w świetlicy spółdzielni, która zarządza blokiem, zorganizowano dla nich punkt pomocy.
W akcji brało udział sześć zastępów straży pożarnej, straty wyceniono na 20 tys. zł.
Ostatni z pożaru wrócili do remizy druhowie z OSP Nowe, którzy na miejscu byli aż do 2.21 w poniedziałek. Do najbardziej poszkodowanej klatki prąd powinien wrócić w tym tygodniu.