https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W oborze u Olszewskich w Białowieżyna pracują za nich roboty

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
Małgorzata i Leszek Olszewscy postawili na produkcję mleka i nie żałują. Tym bardziej, że wreszcie nad tym, co dzieje się w ich oborze, czuwa komputer.

Białowieżyn, koło Lipna. Gospodarstwo Olszewskich widać z daleka, przede wszystkim dużą, nowoczesną oborę. Jej właściciele - Małgorzata i Leszek Olszewscy podczas piątej edycji Forum Rolniczego „Gazety Pomorskiej” wyszli na scenę. I to aż dwukrotnie, ponieważ pan Leszek zdobył drugie miejsce w plebiscycie Rolnik Roku w kategorii gospodarstw powyżej 100 ha oraz wyróżnienie dla najbardziej innowacyjnego rolnika.

- Wiele osób dzwoniło do nas z gratulacjami - mówi rolnik, który niedawno zorganizował oficjalne otwarcie obory.

Ryzykowali? Owszem, ale było warto

Inwestycja Olszewskich pochłonęła dwa i pół miliona złotych (netto). Tyle trzeba było wydać na budynek wyposażony w roboty oraz zbiornik na gnojowicę. Ten duży zbiornik stoi obok obory i wzbudza ogromne zainteresowanie każdego, kto zajrzy do Olszewskich. Dlaczego? Bo przypomina biogazownię. - Jest tak skonstruowany, że mogę go rozbudować i stworzyć biogazownię - dodaje gospodarz z Białowieżyna. - Może kiedyś będzie i biogazownia.

Takich niewielkich biogazowni jest sporo przy gospodarstwach na terenie Europy Zachodniej. Pan Leszek chętnie podpatrywał rolników m.in. w Holandii czy we Francji i co ciekawsze rozwiązania starał się wykorzystać w swoim gospodarstwie.

Chętnie korzysta także z wiedzy i doświadczenia polskich rolników. Do zrobotyzowania pracy w oborze pan Leszek przekonał się już pięć lat temu. - Byłem wtedy na otwarciu takiego nowoczesnego obiektu w okolicach Sierpca - wspomina rolnik. - To mnie zafascynowało. Postanowiłem, że kiedyś też zainwestuję w roboty.

Małgorzata i Leszek Olszewscy z miejscowości Białowieżyn, koło Lipna, postawili na produkcję mleka i nie żałują. Tym bardziej, że wreszcie nad tym, co dzieje się w ich oborze, czuwa komputer. Inwestycja Olszewskich pochłonęła dwa i pół miliona złotych (netto).

Olszewscy postawili na produkcję mleka i roboty w oborze [zdjęcia]

Wiedział, że taka inwestycja wiąże się z ogromnymi wydatkami, no i sporym ryzykiem. Co zrobi, jeśli wydatek się nie zwróci na przykład z powodu huśtawki cenowej na rynku mleka, spadku cen w skupie? Wszak są czynniki na które rolnik nie ma wpływu, a przewidzieć ich nie można.

- Zdecydowaliśmy się zaryzykować i nie żałujemy - mówią zgodnie Małgorzata i Leszek Olszewscy.

Krowy musiały się przyzwyczaić

W wolnostanowiskowej, beściołowej oborze zainstalowano m.in. dwa roboty udojowe. Po zamknięciu boksu udojowego, praktycznie bez udziału człowieka, rozpoczyna się dój. Robot zrobi wszystko - od zakładania kubków poprzez stymulację, mycie, suszenie, przedzdajanie, dój właściwy aż po ćwiartkowe zdejmowanie kubka udojowego.

- Oczywiście krowy musiały się do nowego systemu przyzwyczaić - wspomina rolnik. - Zajęło to około trzy miesiące. Teraz już nie ma z tym problemów.

Wiele prac w ich gospodarstwie zostało zautomatyzowanych, także usuwanie obornika oraz produkcja i podgarnianie pasz.

Krowy żyją komfortowo

Żeby krowom poprawić warunki, gospodarze zainwestowali również w maty legowiskowe. To przyczyniło się do eliminowania schorzeń wymion spowodowanych przez otarcia o stanowiska betonowe. Zwierzęta mogą też korzystać z czochradeł. Pomagają one nie tylko dbać o czystość, zwalczać pasożyty, ale i wpływają m.in. na lepsze samopoczucie i wzrost płodności.

W oborze funkcjonuje także system zarządzania płodnością (wykrywania rui) i kontrolowania procesu pobierania paszy.

Są w niej sektory dla krów zasuszonych, jałówek cielnych, jałówek pod zacielenie, cieląt do 1 roku i poniżej 1 roku. Stworzono także izolatki dla zwierząt chorych lub leczonych, porodówkę i cielętnik.

Roboty zawsze są w formie

- Mamy ponad 220 sztuk bydła - mówi rolnik. - Bez robotów byłoby nam znacznie trudniej. One bardzo ułatwiają nam życie.

Wcześniej zatrudniali co najmniej dwóch pracowników. - No i bywało tak, że rano trzeba było doić krowy, a pracowników nie było - wspomina pan Leszek. - A roboty zawsze są w formie. Głowa ich nie zaboli, nie mają kaca...

Gdy 5 października pojechali do Bydgoszczy na Forum Rolnicze „Gazety Pomorskiej”, krowami opiekował się ... komputer, który zarządzał robotami.

A on ze sceny dziękował za nagrody i wyróżnienie, które motywuje go do dalszej pracy.- No i mogliśmy wrócić do domu dopiero wieczorem, a nie jak wcześniej najpóźniej o siedemnastej ze względu na porę dojenia krów - dodaje Leszek Olszewski. - A po powrocie poszedłem do obory, spojrzałem tylko na komputer (w którym zapisywane są dane dotyczące krów), no i wiedziałem, że wszystko jest w najlepszym porządku. Spokojnie mogliśmy iść spać. Gospodarz podkreśla, że co prawda na razie krowami zajmuje się tylko on z żoną, ale chciałby zatrudnić jedną osobę. - Taką, która będzie znała się na obsłudze komputera i robotach pracujących w oborze - wyjaśnia.

Bo marzy mu się, by wreszcie wyjechać z żoną Małgorzatą i córką Mają na wakacje. Takie prawdziwe - bez stresu i myślenia o tym, co dzieje się w oborze, czy wszystkie zwierzęta są zdrowe. Zasłużyli na to!

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
W dniu 30.10.2018 o 18:27, Mario napisał:

 Praca fajna jeśli ktoś lubi spędzać po 17 godzin po za domem za marna kase.Ciężko będzie znaleźć pracownika za 6 zł na godzinę w tych czasach

Dzisiej bez szkoły pomocnikowi na budowie dwajcia na godzine płaco !

M
Mario
Zapytajcie ile krów w miesiącu sobie uszkadza nogi ile przez to jest odstawianych na ubój, roboty fajna sprawa jak działają i się nie blokują a często trzeba doganiać krowy bo są nie wydojone nie jest to takie fajne jak jest się przy tym non stop. Praca fajna jeśli ktoś lubi spędzać po 17 godzin po za domem za marna kase. Ciężko będzie znaleźć pracownika za 6 zł na godzinę w tych czasach
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska