Sprawuje Pan funkcję burmistrza od maja tego roku, czyli od trzech miesięcy. Jak wygląda zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością?
Objąłem stanowisko w trakcie roku, czyli z przyjętym budżetem i zaplanowanymi inwestycjami. Systematycznie ogłaszamy przetargi na ich realizację. Wziąłem na swoje barki tegoroczny deficyt w wysokości blisko 3 mln zł. Sama obsługa długu gminy, czyli całego zadłużenia w wysokości prawie 24 mln zł kosztuje samorząd około 1 mln 300 tys. rocznie. To bardzo znacząca suma. Mało tego, na dwie inwestycje w ogóle nie zabezpieczono środków finansowych w budżecie. To zakup średniego wozu bojowego dla Ochotniczej Straży Pożarnej w Wiosce i budowa drogi Huta-Skępe. Zostałem po prostu postawiony przed faktem dokonanym. Na zakup samochodu musimy wyłożyć 450 tys. zł jako wkład własny. Dobrze, że powiat lipnowski udzielił nam dofinansowania w wysokości 225 tys. zł. Nie mniej jednak i tak musieliśmy znaleźć pozostałą kwotę. Odbyło się to kosztem, między innymi budowy przydomowych oczyszczalni ścieków.
Z budową drogi sytuacja jest bardziej skomplikowana. Zawarte z Lasami Państwowymi porozumienie zakładało, że one wyłożą 700 tys. zł, a my – 300 tys. zł. Do końca tego roku miał powstać odcinek drogi o długości 1,5 km. Było to nieosiągalne, bo taka budowa wymaga już decyzji środowiskowej, a jej uzyskanie to co najmniej pół roku. Jestem po rozmowach z Lasami Państwowymi. Ustaliliśmy, że w tym roku ograniczymy się do 1 km, co nie wymaga decyzji środowiskowej, przy proporcjonalnym zmniejszeniu ich wkładu. W latach kolejnych inwestycję sukcesywnie będziemy kontynuować.
Ma Pan za sobą intensywne trzy miesiące…
Bardzo, a jeszcze dochodzi do zdarzeń losowych. Dokładnie dwa tygodnie po zaprzysiężeniu spędziłem prawie całą niedzielę na przepompowni ścieków. Oberwały się obie pompy i przez 18 godzin wozy asenizacyjne wywoziły ścieki, by do środka mógł wejść pracownik z aparatem tlenowym i zaczepić pompy na hak, by można je było wyciągnąć. Opanowanie sytuacji kosztowało nas 7 tys. zł, które to środki można było przeznaczyć na ich remont. Zamówiliśmy nową pompę za 50 tys. zł. Gdy ją otrzymamy, stare przekażemy do naprawy. To będzie też niebagatelny wydatek, bo rzędu około 10 tys. zł. za sztukę. Jak będzie już nowa pompa, a posiadane będą wyremontowane, to można będzie powiedzieć, że jesteśmy zabezpieczeni na wypadek awarii. Jest to strategiczna przepompownia i mieszkańcy ulic Kujawskiej, Sportowej, Kwiatowej i Pomorskiej przeżywali już pojawienie się ścieków w piwnicach. Mam nadzieję, że do takich sytuacji już więcej nie dojdzie.
Co było jeszcze zaskoczeniem?
W ogóle nie było planu imprez, a czekał mnie Dzień Dziecka i Dni Skępego. Pierwszą z nich udało się zorganizować dzięki wsparciu Miejsko-Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Skępem. Uważam ją za bardzo udaną, bo zapewniliśmy dzieciom mnóstwo atrakcji i nawet dopisała nam pogoda. Dni Skępego zostały zorganizowane zaledwie w miesiąc. To, że się udały uważam za swój osobisty sukces. Wystąpił Rafał Brzozowski, który jest rozpoznawalnym artystą, a nie jest łatwo zaprosić gwiazdę na miesiąc przed występem. Takie rozmowy prowadzi się z rocznym wyprzedzeniem. Zostaliśmy również współorganizatorem dożynek powiatowych, co jest dużym wyzwaniem organizacyjnym.
Duże emocje wzbudza reorganizacja skępskich placówek oświatowych. Dlaczego zdecydował się Pan na utworzenie Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Skępem?
To żadna nowość. Tego typu placówki funkcjonują z powodzeniem w sąsiednich gminach. Dzięki połączeniu szkoły podstawowej i dwóch przedszkoli zaoszczędzimy od 300 do ponad 400 tys. zł i lepiej wykorzystamy kadrę. Wielkość oszczędności będzie można podsumować dopiero po roku funkcjonowania i jednocześnie muszę podkreślić, że jest to uzależnione od wielu czynników. Zapewniam jednak, że nie przewiduję żadnych zwolnień. Trzeba zdawać sobie sprawę, że za pięć lat boleśnie dotknie nas niż demograficzny. Mamy jeszcze szkoły w Wólce i Czermnie. Nie zamknę żadnej z nich, bo przy nich integrują się mieszkańcy, a aspekt społeczny jest bardzo ważny. Likwidacja szkoły to po prostu „zabicie” wsi.
Jak Pan przewiduje, jaki procent obietnic przedwyborczych uda się Panu zrealizować?
Życzyłbym sobie, żeby to było 80 proc. Dużo zależy od aktualnej sytuacji społeczno-gospodarczej, a także od działań poprzedników. W ciągu kadencji będę spłacał kredyty, które zostały zaciągnięte w poprzednich kadencjach. To już pewnego rodzaju ograniczenie. W planach mam budowę siedziby dla Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Skępem. Przymierzam się do jego lokalizacji na placu po dawnym targowisku. To miejsce z dużym potencjałem, które będzie wizytówką miasta. Chciałbym zrewitalizować jeziora i zbudować ścieżki pieszo-rowerowe, by w pełni wykorzystać malownicze położenie gminy, nie tylko samego Skępego.
Zostawmy już sprawy zawodowe. Co lubi Pan robić w wolnym czasie?
Szczerze? Nie dla mnie spędzanie czasu przed telewizorem. Lubię podróżować i pracować na działce. Interesuję się też historią, nawet tą, która nie jest nam pochlebna, bo bez popełnionych błędów nie byliśmy tym, kim jesteśmy. Szczególnie pasjonuje mnie międzywojnie i okres drugiej wojny światowej. Na sercu leżą mi dzieje Skępego i całej gminy. Jestem lokalnym patriotą. Jestem dumny z miejsca, z którego pochodzę i mieszkam do tej pory, czyli ze Skępego.
