W 2010 roku Przedsiębiorstwo Budownictwa Ogólnego w Iławie miało zamiar wyremontować obiekt i przystosować dwa piętra na mieszkania, parter na lokal usługowy. Z planów nic nie wypaliło, dwa lata później PDO nie było już właścicielem, pojawił się nowy - osoba prywatna.
Pustostan stał i nic nowego z nim się nie działo. - Młodzież upodobała sobie to miejsce na nocne imprezy - skarżą się mieszkańcy. - Ba, przesiadują w ciągu dnia z piwkiem, ale wtedy nikomu krzywdy nie robią więc jakoś można ich znieść. Jednak nocą, gdy krzyczą, śpiewają, tłuką butelki o ściany, sikają dookoła - to bardzo uciążliwe - dodają kolejni rozmówcy.
To jednak nie jedyne zarzuty mieszkańców. - W miniony piątek ktoś postanowił rozpalić sobie ognisko przy budynku, dym było czuć na odległość. Spłoniemy kiedyś jak spółdzielnia nic z tym nie zrobi! - denerwuje się jeden z lokatorów. - U mnie w mieszkaniu, przez to, że graniczy z tą nieogrzewaną ruderą wyszedł grzyb na ścianie. Zgłosiłem to już do spółdzielni i czekam na jakąś decyzję - dodaje.
Przypomnijmy, że w minionych latach zdarzało się, że ktoś zaprószył ogień w środku, w niezabezpieczonym budynku. Po interwencji "Pomorskiej" właściciele wstawili masywne drzwi, które uniemożliwiły bezdomnym koczowanie tam zimą. W 2010 roku w zrujnowanym budynku znaleziono zwłoki.
W ubiegłym roku spółdzielnia miała podjąć decyzję o sprzedaży gruntu pod obiektem - podczas walnego zebrania. Do tego czasu właściciel był zobowiązany dbać o obiekt, stosownie go zabezpieczyć, by uniemożliwić wejście osobom postronnym.
- Do środka słabo jest wejść od kiedy są te mocne drzwi, które wywalczyła "Pomorska", ale jest tu taki murek, który prowadzi do drzwi wejściowych - mówi nasz rozmówca. - Młodzież siedzi tu godzinami. Śmieci jest pełno, pustych butelek, papierków, szkieł, niedopałków. Imprezują tuż przy naszych oknach. Czasem przyjedzie policja i ich przegoni, ale wracają, albo przychodzą inni. I co my mamy z tym zrobić? Bać się wyjść, zwrócić uwagę? I co dalej?
O wyjaśnienie sytuacji zwróciliśmy się do spółdzielni mieszkaniowej.
- Nowy właściciel, osoba prywatna otrzymała wypowiedzenie umowy dzierżawy gruntu - mówi Jerzy Zawadzki, prezes SM w Brodnicy. - Przygotowaliśmy również pismo o przymusową rozbiórkę tego budynku.
W jego miejsce powstanie coś nowego?
- Nie, już raz się sparzyliśmy. Nie będzie tu innego budynku. Zapewniam również, że zgłosimy uwagi od mieszkańców do nadzoru budowlanego. Poprosimy, by upomniał właściciela o konieczności zabezpieczenia obiektu i terenu do czasu wydania sądownej decyzji nakazującej rozbiórkę.
Jak zapewnił nas prezes - spółdzielnia będzie się domagała, by budynek został rozebrany jeszcze w tym roku.