Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Poznaniu powstało najnowsze polskie tłumaczenie Biblii

Adam Willma
Adam Willma
Dr Piotr Zaremba
Dr Piotr Zaremba Archiwum
Rozmowa z doktorem PIOTREM ZAREMBĄ, pastorem Kościoła Chrześcijan Baptystów w Poznaniu, tłumaczem Biblii.

- W języku polskim powstało już około 30 przekładów Starego i Nowego Testamentu. Po co kolejny?
- Rolą tłumacza jest oddać treść starego manuskryptu w XXI wieku. Jeśli więc na przestrzeni epok powstałoby nawet dwa razy tyle przekładów, kolejne będą potrzebne. Jest jeszcze jeden element - wszystkie dotychczasowe przekłady powstały w środowiskach katolickich, ewangelicko-reformowanych czy ekumenicznych. Nie było jednak dotąd przekładu, który byłby wyrazem myśli Kościołów ewangelicznych. Na wszystkim, co robimy, odciskamy piętno swojej tożsamości, więc każdy z przekładów nosi piętno wyznania swoich tłumaczy.
Jeśli ten przekład zostanie pozytywnie przyjęty, być może uda się co kilka lat powstawała uaktualniona wersja tego przekładu.

- Które ze wcześniejszych przekładów szczególnie pana inspirowały?
- Staram się nie czytać innych przekładów, bo wiele z nich jest na tyle niezłych, że ciążyłyby na moim sposobie myślenia. Znając je, nie potrafiłbym być może przełożyć pewnych fragmentów w sposób świeży, niezależny od wcześniejszych przekładów.

Przeczytaj także: Misterium Męki Pańskiej w bydgoskim Fordonie [zdjęcia]
- Zwykle tłumaczeniami zajmują się duże zespoły. Nie obawiał się pan, że to zadanie przerasta jednego człowieka?
- To prawda, że przekład powstawał w wąskim gronie, ale nie jest dziełem jednego człowieka. Poza osobami wymienionymi na początkowych stronach wydanego przez nas dzieła, wiele osób recenzowało każdy z przetłumaczonych fragmentów. Towarzyszyły nam przy tym dzieła najlepszych uczonych w tej dziedzinie.
Pracowałem wcześniej w Towarzystwie Biblijnym, jako tłumacz delegowany przez Kościół Chrześcijan Baptystów do tworzenia przekładu ekumenicznego. W kilkuosobowym zespole przekładaliśmy wówczas Ewangelię wg św. Łukasza. Spotykaliśmy się raz na dwa tygodnie. Na każde spotkanie któryś z nas przywoził swoje tłumaczenie rozdziału, a później wspólnie konfrontowaliśmy ten przekład z tekstem greckim. Nie mieliśmy wtedy jeszcze tak powszechnego i łatwego dostępu do komputerów. Zobaczyłem wówczas, że praca w dużym zespole też nie jest pozbawiona wad. Poza tempem prac, problemem było też nasze odseparowanie od zespołu zajmującego się Starym Testamentem. Ten podział wynikał z wielu przyczyn. W przypadku naszego przekładu udało się go uniknąć. To ważne, bo wprawdzie Nowy Testament został spisany po grecku, ale przez autorów pochodzenia żydowskiego albo ludzi uzależnionych od hebrajskiego sposobu wyrażania myśli.

- Internet okazał się pomocny?
- Ogromnie. Przy obecnej technice, kiedy za pomocą komputerów mamy dostęp do wszystkich istniejących przekładów Biblii, jednym kliknięciem myszki możemy otworzyć komentarze w kilkunastu książkach. Jak powiedziałem, nie tłumaczę więc sam. Ten przekład powstaje w gronie kilkunastu najlepszych znawców języka, którzy poprzez swoje dzieła są obecni w moim biurze (choć niektórzy od dawna nie żyją). To zupełnie inny sposób tworzenia przekładu niż jeszcze kilka lat temu.

- Jak wyglądała "technologia" tak heroicznego przedsięwzięcia?
- Mój profesor filozofii mawiał, że "wszystko się zrobi, co się robi, byle się tylko robiło". Ta zasada do dziś mi przyświeca. Ów profesor mawiał również, że "nie ma dnia bez kreski". Z czasem stawiając systematycznie te kreski, dochodzi się to tego, co później ludzie nazywają heroizmem. Jeśli to jest jakiś heroizm, to dla mnie ma on wymiar kresek, znaków i pojedynczych słów, które wychodzą spod moich palców codziennie od bodaj 16 lat.
Wstawałem zwykle o 4.00, tak aby najpóźniej o 4:30 rozpocząć pracę z tekstami oryginalnymi. Zwykle późnym popołudniem lub wieczorem gotowy był kolejny rozdział w wersji dosłownej i literackiej oraz komentarze historyczno-gramatyczne. Jeśli rozdział był wyjątkowo długi, albo w kalendarzu pojawiał się - jak to bywa w życiu pastora - kolejny ślub, chrzest czy pogrzeb, starałem się nadrobić tę zaległość kolejnego dnia, tak,aby średnio wychodził 1 rozdział na dzień. Na wypadek choroby lub zdarzeń osobistych miałem zwykle 1-2 rozdziały w zapasie.
Kilkaset osób towarzyszyło mi w tej pracy modlitwą - pisałem do nich w tym czasie krótkie notatki i były to jakby listy człowieka, który przeniósł się do innej części świata. Pamiętam, że Księgę Joba tłumaczyłem w porze jesienno-zimowej, ale - ze względu na specyfikę tej księgi - czułem się jakbym żył w kraju, w którym panują upały [śmiech].
Ta powtarzalność przez wiele lat była jednak nużąca, więc po zakończeniu pracy musiałem wziąć urlop, żeby odprężyć się trochę i wrócić do rzeczywistości XXI wieku.

- Dla zrealizowania planu musiał pan poznać zarówno grekę, jak i hebrajski. Który z tych języków trudniej precyzyjnie oddać w przekładzie?
- Greka jest mi bliższa, tym bardziej, że nasza współczesna kultura wciąż nosi piętno filozofii greckiej. Wciąż nie odeszliśmy daleko chociażby od arystotelesowskiej definicji prawdy. Chyba dobrze się stało, że Nowy Testament został napisany po grecku. Choćby dlatego, że myśl apostoła Pawła jest tak głęboka. Język grecki pozwala precyzyjniej wyrażać myśli niż język hebrajski. Kultura semicka jest wyraźnie inna i wciąż te różnice odkrywam.

- Dodatkowo sprawę komplikuje to, że Jezus przemawiał najprawdopodobniej w języku aramejskim.
- Co do tego nie mamy pewności. Gdy Jezus czyta fragment z Izajasza w synagodze, posługuje się językiem hebrajskim. Mówi zresztą: "Te słowa wypełniły się dziś w waszych uszach", co samo w sobie jest hebraizmem. Wiele przemawia za tym, że na obszarze, na którym przemieszczał się Jezus ludzie byli trójjęzyczni. Posługiwali się zarówno hebrajskim i aramejskim, jak i greckim. Nie wykluczam, że niektóre kwestie Jezus mógł wygłosić po grecku.
Aramejski musiałem poznać dla potrzeb przekładu, ponieważ część Starego Testamentu jest napisana również w tym języku. Nie są to duże fragmenty, ale ważne, zwłaszcza jeśli chodzi o Księgę Daniela.

- Teksty biblijne powstawały na przestrzeni stuleci, spisane zostały rękoma kilkudziesięciu autorów, którzy posługują się różnym stylem i różnymi narzeczami.
- To nie tylko problem autorów, ale i ludzi, którzy przepisywali i redagowali ich teksty na przestrzeni dalszych wieków. Przykładów jest wiele. Weźmy choćby psalmy i odnieśmy do naszych doświadczeń. Zauważmy, że jeśli mamy do czynienia z popularnymi piosenkami lub pieśniami, które śpiewane są przez pokolenia, zdarza się, że ktoś coś w tych piosenkach uaktualnia, zamienia archaizmy na współczesne słowa. Tak bywało również w Psalmach i w innych księgach Pisma Świętego. Wyraźny jest również rozwój języka. Fragmenty późniejsze, napisane w okresie po Niewoli Babilońskiej — na przykład w Księdze Kronik — pozostają pod wyraźniejszym wpływem języka aramejskiego. W innych księgach widać również zabiegi redaktorskie.

- Wsadza pan kij w mrowisko....
- Kontakt z manuskryptami na przestrzeni wieków doprowadził mnie do wniosku, że te pisma zostały napisane po to, aby czytelnika wprowadzić w kontakt z Bogiem, a nie po to, żeby mu ten kontakt zastąpić. Jakkolwiek zajmuję się przekładaniem Książki, zależy mi, żeby czytelnik wszedł w kontakt z Bogiem, a nie przekładem, który powinien być możliwie przeźroczysty. To trochę jak z książką kucharską - jeśli ktoś jest zainteresowany dobrym posiłkiem, korzysta z książki kucharskiej, ale nie dlatego, żeby podziwiać ją za walory literackie (choć pewnie są i tacy, którzy zajmują się krytyką literacką książek kucharskich), ale żeby przyrządzić posiłek. Kiedy ten posiłek przygotuje, może o tej książce zapomnieć. Zbliża się Wielkanoc, więc warto posłużyć się analogią dotycząca śmierci Chrystusa. Dostępujemy zbawienia nie ze względu na to, że mamy opis tej śmierci i zmartwychwstania w Nowym Testamencie, ale dlatego, że do zmartwychwstania doszło. Że był ktoś taki jak Jezus, że ten ktoś zmarł na krzyżu i że jego śmierć została poniesiona za człowieka, który ma problem ze swoim życiem - nie może uporać się z nałogiem, żądzami, nienawiścią... Pismo Święte jest "instrukcją obsługi" życia ludzkiego. Jest jedyną Księgą, którą czytamy zawsze w obecności jej najważniejszego Autora.

- Jako pastor, znał pan dobrze tekst biblijny. Czy dziś, gdy odczytał pan ten sam tekst w językach oryginalnych, obraz Pisma się zmienił?
- Jeszcze w czasie studiów uświadamiano mi, że jako kaznodzieja, powinienem korzystać z tekstów oryginalnych. Robiłem to, ale w dość ograniczonym zakresie. Mój dzień jako pastora bywał po brzegi wypełniony. Prace przekładowe były dla mnie przygodą systematycznej wędrówki przez drogi i bezdroża wszystkich ksiąg składających się na Pismo Święte. Niemal euforia ogarniała mnie, gdy dostrzegałem, że Bóg w swoich przykazaniach nie jest jak sędzia zajmujący się zbrodnią i karą, ale jak trener, który mnie kocha, wierzy we mnie, doradza mi i widzi mnie na najwyższym podium. Takich momentów euforii było naprawdę wiele.

- Dzięki współczesnej technice miał pan okazję korzystać z oryginalnych manuskryptów. Taki bezpośredni kontakt z dziełami kopistów sprzed stuleci bywa pomocny?
- Nawet konieczny. Wprawdzie środowisko naukowców zajmujących się Pismem Świętym jest aktywne i twórcze. Wciąż powstaje sporo publikacji. Jednak są przypadki, w których tłumacz nie może polegać na wcześniejszych odczytach tekstu. Musi wejrzeć w manuskrypt. Jednym z powodów jest to, że manuskrypty spisywane były w formie zwoju, a partie tekstu - umieszczane w kolumnach. Mogło się zdarzyć, że jakieś słowa z jednej kolumny przeniknęły do sąsiedniej.
Poza tym, trzeba sobie uświadamiać, że w niektórych przypadkach różnica pomiędzy znakami liter sprowadza się do ułamka milimetra. W niesamowitym Psalmie 22, który jest opisem śmierci niesamowicie przypominającym ukrzyżowanie (a powstał wiele wieków przed ukrzyżowaniem Jezusa!), jedno słowo w 17 wersecie budziło wątpliwości. Pojawia się tam zwrot "jak lew" w odniesieniu do rąk i stóp umierającego. Można to co prawda rozumieć tak: "przeciwnicy rzucili się na moje ręce i stopy jak lew", ale w Septuagincie [pierwsze, starożytne tłumaczenie Starego Testamentu na grekę - red.] mamy wersję "przebili moje ręce i stopy". Często w dziejach zarzucano chrześcijanom, że "majstrowali" przy Septuagincie tak, aby starotestamentowy tekst brzmiał bardziej mesjanistycznie. Ale wśród zwojów z Morza Martwego znalazł się manuskrypt, który potwierdza tłumaczenie Septuaginty. Całe zamieszanie wzięło się z tego, że po hebrajsku "jak lew" brzmi K'ari, a słowo "przebili" - Karu. Natomiast między "i" a "u" w piśmie odręcznym różnica często sprowadza się do ułamka milimetra.

- Stare i Nowe Przymierze było tłumaczone jednocześnie w dwóch technikach?
- Przekład w technice dosłownej z bogatymi komentarzami językowymi powstał głównie z myślą o osobach, które studiują język grecki i hebrajski. To jest przekład, który przyda się biblistom, kaznodziejom i studentom. W przekładzie literackim przywiązywaliśmy uwagę do piękna języka polskiego, zwłaszcza tam, gdzie nie wpływało to na znaczenie teologiczne. Dotyczyło to np. opisów geograficznych, ubioru czy życia codziennego. Tam, gdzie poruszane były kwestie teologiczne czy etyczne stawialiśmy na dosłowność. Przekład literacki w naszym zamyśle miał dostarczyć ciekawej książki osobom, które nie mają cierpliwości na przebijanie się przez zawiłości języka innej kultury. Zauważyliśmy, że nawet starsze dzieci świetnie sobie radzą z jego czytaniem.

- Pański przekład będzie pierwszym, w którym nie pojawia się słowo "testament". Skąd ta zmiana?
- Tytuł "Pismo Święte Starego i Nowego Przymierza" nie jest jeszcze ostateczny. Wziął się stąd, że w naszym rozumieniu greckie słowo "diatheke" bardziej odpowiada polskiemu znaczeniu słowa "przymierze". "Testament" nasuwa skojarzenie z sytuacją, w której ktoś umiera, a pozostali przy życiu mogą już skorzystać z dobrodziejstw testamentu bez wiedzy i nadzoru zmarłego. Bliższe biblijnego znaczenia jest słowo "przymierze" - bo Bóg zaprasza nas do umowy, w której pozostaje żywą i aktywną stroną.

Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska