Internetowa premiera filmu „Siła KobieTY”. Zobacz reportaż
Brak łóżek dla dzieci w szpitalu w Toruniu?
- Dotychczas nikogo nie odesłaliśmy, nie wstrzymujemy przyjęć, ale faktycznie zaczyna brakować wolnych miejsc - potwierdza dr n. med. Janusz Mielcarek, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. I dodaje: - Przez wzrost infekcji wirusowych, to się zdarza co sezon. Fale zachorowań są regułą w okresie jesienno-zimowym. Wyjątkiem był ubiegły rok, gdzie - ze względu na pandemię - większość osób siedziała w domach. Cóż, robimy co możemy, żeby pacjenci mogli znaleźć u nas miejsce. Zwłaszcza ci, którzy wymagają szczególnej opieki medycznej.
Przypomnijmy, że ok. 60 kilometrów dalej - we Włocławku - sytuacja jest wyjątkowo trudna.
Polecamy
W poniedziałek, 1 listopada, ponownie zawieszono przyjęcia na oddział dziecięcy obserwacyjny Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. Powody? Brak wolnych łóżek oraz konieczność izolacji pacjentów z COVID-19. "Z uwagi na bezpieczeństwo pacjentów i możliwości personelu oraz zagrożenie epidemiologiczne, zmuszeni jesteśmy do wstrzymania przyjęć do wyżej wymienionego oddziału do odwołania", pod tym komunikatem podpisała się dyrektor Karolina Welka. Wymagający hospitalizacji są przekierowywani do innych miejscowości. Czy na tej liście jest Toruń?
- Zdarzają się u nas przyjęcia dzieci z Włocławka. Leczyliśmy też pacjentów spoza regionu. Ba, dwie osoby były nawet z Piły - odpowiada nam dr Mielcarek.
Obostrzenia w Polsce. Rząd ma już plan! Wrócą limity osób na...
Dodajmy, że problem z wolnymi łóżkami dotyczy nie tylko Kujawsko-Pomorskiego. Istne oblężenie przeżywają lecznice m.in. w województwach lubuskim, mazowieckim i w Małopolsce.
W szwach pękają również przychodnie
W dobie szalejących wirusów, choćby wirusa RSV atakującego górne i dolne drogi oddechowe najmłodszych, problemem w naszym regionie są też kolejki do pediatrów. Załapanie się na wizytę w przychodni bywa - dla rodzica - prawdziwym wyzwaniem.

Zdrowie
Pani Izabela, członkini jednej z facebookowych grup dla mam z Torunia, pisze:
- Dwaj synowie rozchorowali się w przeciągu trzech tygodni. Dla pierwszego wizyta u pediatry była za osiem dni, dla drugiego - za siedem. Pani Joanna opisuje swoje doświadczenia z inną toruńską lecznicą: - Wisiałam na linii godzinę i 46 minut. Równolegle narzeczony pojechał do przychodni. Okazało się że panie nie odbierają telefonu, bo nie ma miejsc do lekarza. Po dobroci nic nie idzie załatwić. Brak słów.
Rząd szykuje nowy bon. Opłacisz nim prąd, gaz, a nawet paliw...
Miejsce chorego dziecka jest pod kołdrą. Nie w żłobku czy w przedszkolu
Załamani rodzice przedszkolaków żalą się nie tylko na kolejki do lekarzy, ale również na... innych rodziców. Mowa o osobach przyprowadzających maluchy z kaszlem, katarem, gorączką. - Przypominam, że zgodnie z procedurami, rodzice przyprowadzają do przedszkola wyłącznie dzieci zdrowe, bez objawów chorobowych lub sugerujących chorobę zakaźną - wskazuje na stronie Przedszkola Miejskiego nr 16 w Toruniu Jolanta Szkopińska, dyrektor. Apel, aby nie przyprowadzać dzieci chorych, wystosowało też m.in. m.in. przedszkole miejskie nr 2.