Kilku lekarzy? Czy to możliwe? Prezes Jarosław Katulski mówi nam o kilku lekarzach, ale gdy dopytujemy, czy chodzi może raczej o dwóch czy trzech, potwierdza, że będzie raczej właśnie tak.
- Dwie, trzy osoby to dla nas jest bardzo dużo - mówi. - To jest załatanie najbardziej brakujących wakatów. To załatanie dziury, która - jeśli trochę większa się zrobi - to na niektórych oddziałach praca może stanąć.
Teraz jest tak, że wystarczy, że zabraknie jednego lekarza i nie uda się grafiku dyżurów ułożyć. Tak jest na nocnej i świątecznej opiece medycznej. Szpital właśnie informuje, że 24, 27 i 30 grudnia świąteczna i nocna opieka medyczna nie będzie dostępna. Zwyczajnie, nie udało się znaleźć lekarza, którzy chciałby wziąć dyżur.
- Wydaje się, że w tej chwili jedyną szansą, żeby pozyskać lekarzy, jest ich rekrutacja zza wschodniej granicy, czyli Ukrainy, Białorusi - mówi prezes. - Liczę, że się uda. Nawiązaliśmy współpracę z firmą, która się tym zajmuje. Ja i ordynatorzy odbyliśmy kilka rozmów z lekarzami różnych dziedzin, specjalistów. I mam cichą nadzieję, że w przyszłym roku pojawią się lekarze, którzy wspomogą naszą kadrę. To wykształceni lekarze, doświadczeni. Oby zaczęli pracę od stycznia przyszłego roku.
Po zmianach przepisów mogą uzyskać w Polsce prawo wykonywania zawodu. Ale już do Niemiec, Anglii nie mają prawa pojechać.
Tuchola oczywiście nie jest wyjątkiem. Lekarze z Ukrainy już pracują w wielu miejscach w Polsce.
Wiadomo, że jeżeli w tucholskiej lecznicy podejmą pracę nowi lekarze, to być może w pewnym stopniu uda się rozwiązać problem, jakim jest brak dostępności personelu medycznego na nocnej i świątecznej opiece medycznej. Katulski mówi jednak jasno: - To jest w hierarchii moich zmartwień sprawa na którymś tam miejscu. Na pewno nie w tej chwili. Dużo poważniejsze problemy musimy rozwiązać, by zająć się tą sprawą. Być może ci lekarze zza wschodniej granicy coś pomogą.
