W Toruniu jest wiele miejsc, które z ładem i spokojem nie mają nic wspólnego

I jednym i drugim ciężko tu dogodzić. Ale miejsc w Toruniu, które tętnią życiem, jest sporo.

Człowiek może wytrzymać natężenie góra 120 decybeli. To jest najwyższa wartość natężenia hałasu, ale do uszkodzenia ślimaka i komórek słuchowych dochodzi nawet już przy 85 decybelach.

Na koncertach rockowych, takich jak na przykład na Juwenaliach, próg ten jest często przekraczany i to zdecydowanie. Studentom w to graj, ale uszy okolicznych mieszkańców już tego nie wytrzymują. Chcą ciszy i spokoju. Szef Samorządu Studenckiego Jakub Stanowski tego pierwszego nie może zapewnić - bo jak mówić o cichym koncercie - ale już o spokój, czy bardziej o bezpieczeństwo jest już spokojniejszy.

Kłopoty z hałasem mają też mieszkańcy wielu dzielnic, na przykład na osiedlu przy Szosie Chełmińskiej, gdzie samochody jeżdżą jeden za drugim. W takiej sytuacji jest Paulina, która przeprowadziła się tam ze spokojnego Kaszczorka.

Sytuacje bez wyjścia? Takich ponoć nie ma. Problem można rozwiązać, sadząc drzewa - to naturalny sposób, lub ustawiając ekrany dźwiękoszczelne. Te są jednak bardzo drogie.

Takich możliwości nie ma na Starówce, gdzie życie tętni także nocami. Do tego, od kilku miesięcy mieszkańcy są skazani na remont ulicy Szerokiej. Hałasują koparki. Nie wspominając już o robotnikach. Od ich "kwiecistych" rozmów aż uszy więdną.

Niełatwo się żyje też przy ulicy Sienkiewicza. Też chodzi o hałas, ale związany z tramwajami. Efekty widać na własne oczy. To popękane ściany. Pozostaje mieć tylko ... cichą nadzieję, że to się kiedyś zmieni.

A cierpliwość popłaca. Mieszkańcy okolic byłego już stadionu przy Broniewskiego przez lata skarżyli się na ryki silników żużlowych, teraz z wiadomych przyczyn tego problemu już nie ma.