- To było ok. piątej rano - opowiada jedna z kocich opiekunek, która codziennie karmi zwierzęta w specjalnie to tego wyznaczonych miejscach. - Usłyszałam dźwięk wiatrówki. Zauważyłam parę, która celowała w koty. Gdy zapytałam, co robią, pani, która trzymała wiatrówkę, zaczęła się śmiać.
Sprawa skończyła się wezwaniem policji. Obrońcy zwierząt są oburzeni. - To nie pierwszy raz, kiedy doszło do podobnej sytuacji - mówi Ewa Włodkowska, prezes toruńskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Słyszałam na przykład, że jakiś pan na trzecim Rubinkowie strzela do gołębi i kotów. Takie sygnały docierają do nas coraz częściej. Mieszkańcy zwykle wiedzą, kto to robi, ale boją się o tym mówić. To przerażające.
Czytaj także: Strzelił jej 40 razy w głowę i pogrzebał żywcem. A suczka... przeżyła!
Wiatrówkę o określonej, niskiej mocy, może kupić każdy i nie potrzeba do tego specjalnego zezwolenia.
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami prosi, by zgłaszać im wszystkie podobne przypadki strzelania do zwierząt.
Więcej na ten temat w środę (3.08) w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »